Gorące blockbustery za nami. Podsumowanie filmowego lata 2013 - Jędrzej Bukowski - 16 września 2013

Gorące blockbustery za nami. Podsumowanie filmowego lata 2013

Lato filmowe roku 2013 za nami. Muszę szczerze przyznać, że już dawno nie czekałem tak bardzo na blockbustery, co w tym roku. Przy okazji - mój ulubiony gatunek, czyli science-fiction, obfitował w naprawdę mocne tytuły. Przed Wami krótkie i mocno subiektywne podsumowanie najbardziej gorącego okresu w kinach.

 

Jak wiadomo, lato w kinach zaczyna się już w maju i trwa do sierpnia - mamy wtedy wysyp najbardziej wysokobudżetowych produkcji, które zażarcie walczą o widzów i zielone dolary. A jest o co walczyć, bo wyniki finansowe w tym okresie bywają ogromne.

 

Postanowiłem wybrac trzy najlepsze oraz trzy najgorsze tytuły, a także - największe zaskoczenie oraz rozczarowanie. Pamiętajcie - każdy ma prawo do własnego zdania i nie oczekuję, że będziecie się ze mną zgadzać. Ba - liczę na zażartą dyskuję o Waszych ulubionych tytułach tego lata.

 

Wielka trójca

 


"Człowiek ze stali"

Wiem - "Człowiek ze stali" miał chyba najbardziej skrajne oceny. Począwszy od wielkiego zachwytu i entuzjazmu (tak jak w mojej recenzji), skończywszy na totalnym zjechaniu z góry na dół. Dla mnie osobiście nowy Superman zjadł na śniadanie całą zgraję superbohaterów od Marvela.


"Pacific Rim"

Z kolei "Pacific Rim" okazał się dokładnie tym czego oczekiwałem, a nawet więcej! Kurcze - mam nadzieję, że dzięki tej produkcji będzie więcej tak nerdowskich "giant monster movie" w kinach, bo panuje w tym temacie wielka posucha. Jeśli chcecie poczytać nieco więcej o samym filmie jak i genezie - odsyłam tu i tu.

 

"W ciemność. Star Trek"

Zaś "W ciemność. Star Trek" wyczekiwałem głównie ze względu na rolę Benedicta Cumberbatha w roli arcyłotra. Aktor znany z roli serialowego Sherlocka, wycisnął maksimum i w mojej opinii pociągnął cały film, który (nie będę oszukiwał) logicznie i fabularnie nieco leży, ale mam słabość do podróży w kosmosie. I dzięki Abramsowi polubiłem uniwersum "Star Treka", którego wcześniej nie cierpiałem.

 

 

Mała trójca



"Jeździec znikąd"

Osobiście już mam dość Johnny'ego Deppa w kolejnych fikuśnych rolach, czemu dałem upust w tym tekście. "Jeźdzca znikąd" mimo to obejrzałem i o ile sam Depp nie był aż tak zły, to sam film okazał się strasznie rozwleczony, nierówny i męczący. Odniosłem wrażenie, jakby twórcy nie mogli się zdecydować na konwencję - robimy pastisz, kino familijne czy może jednak coś na poważnie?

 

"1000 lat po Ziemi"

"1000 lat po Ziemi" z góry było skazywane na porażkę. Byłem jednak twardy i postanowiłem dać szansę Willowi Smithowi i jego synowi, który w filmie gra pierwszoplanowe skrzypce. Serio - próbowałem. Ale ten obraz jest tak klasycznie przewidywalny, że aż zęby zgryztają. Nie wiem jak M. Night Shyamalan to robi, ale chce chyba dorównać do Uwe Bolla.

 

"Wolverine"

Postać Logana ma rzeszę wiernych fanów. I wiecie co? Dupa! "Wolverine" to kolejny średniak, o którym niedługo wszyscy zapomną. Nie wiem jak to działa, ale postać grana przez Hugh Jackmana zdecydowanie lepiej wychodzi w filmach grupowych z X-Menami, niż w osobnych filmach z jego udziałem.

 

Największe zaskoczenie


"World War Z"

Z perspektywy czasu, filmem który najmilej wspominam, jest "World War Z", o którym nie pisałem aż tak hurra optymistycznie. Produkcja natrafiała wcześniej na tyle problemów, że chyba nikt nie wierzył, że coś z tego wyjdzie. Scenariusz zmieniany był wielokrotnie, usunięto jedną z najważniejszych końcowych scen, a mimo to - dostaliśmy jedną z najbardziej trzymających produkcji tego roku. Zombiaki wciąż są w cenie - film zarobił na całym świecie ponad 500 mln dolarów. Wiadomo, że będzie część druga, zaś Brad Pitt zapowiada, że film wymiecie. Jestem niestety pesymistą i obstawiam, że za parę lat to będzie największe rozczarowanie ;-)

 

Największe rozczarowanie


"Elizjum"

"Dystrykt 9" był czymś naprawdę świeżym w nieco skostniałym hollywoodzie. Neil Blomkamp dokonał niemożliwego - za śmieszne pieniądze stworzył film, o którym cały czas się wspomina. Nie dziwota, że na "Elizjum" czekałem z wypiekami na twarzy. I nie pykło. Produkcja okazała się efektowną wydmuszką, z banalnie zarysowanym tłem socjologicznym i prostym, aż nazbyt tandetnym motywem "zabili go i uciekł". Do sfery technicznej nie ma co się przyczepić. Miałem jednak nadzieje na nieco bardziej wymagającą fabułę. A tu KLOPS!


***


Który blockbuster Wg Ciebie zdecydowanie rządził tego lata? Zachęcam do oddania swojego głosu w ankiecie poniżej.




Podobają Ci się moje wpisy? Zachęcam do zaglądania na stronę, którą prowadzę:


Jędrzej Bukowski
16 września 2013 - 19:38

Najlepszy blockbuster tego lata to?

Iron Man 3 17,1 %

W ciemność. Star Trek 13,7 %

1000 lat po Ziemi 0,7 %

Człowiek ze stali 19,2 %

World War Z 10,3 %

PacificRim 25,3 %

Jeździec znikąd 4,1 %

Wolverine 2,1 %

Elizjum 3,4 %

Kick-Ass 2 4,1 %