Oda do Metal Slug czyli Obcy III Rzesza teorie spiskowe i osobista historia - myrmekochoria - 24 września 2013

Oda do Metal Slug, czyli Obcy, III Rzesza, teorie spiskowe i osobista historia

Doceńcie ten "oldskulowy" obrazek.

Lata 90. nie były dla mnie wielką niewiadomą po systemie totalitarnym, czasem transformacji ustrojowej czy okazją do zarobienia wielkiej fortuny na raczkującym kapitalizmie bez kapitału. Jesienne wieczory wygrywały na rynnach przygnębiającą nutę, ale po dniu ciężkiej pracy w lesie trudno było mi to dostrzec, ponieważ na ekranie telewizora  jawiła się bujna 8 – bitowa dżungla. Contra była kwintesencją filmów akcji z lat 80., o tym również wtedy nie wiedziałem, ale nie mogłem oderwać się od tej doskonałej gry i genialnego soundtracka.  Gra lepsza od Contry? Nonsens! Dopiero po kilku latach, w pewnym salonie gier, odnalazłem ideał. Maszyna pożerała żetony w stachanowskim tempie, ale nie poddawałem się łatwo, choć po kilku minutach magiczne monety zniknęły. Maszyna pozostawiła mnie w odurzeniu.

Metal Slug (odsłony od 1 – 5) to jedna z moich ulubionych serii gier. Mam spory sentyment do strzelanek, w których prze się od lewej do prawej, a Metal Slug jest niekwestionowanym mistrzem w tej kategorii. Od czego zacząć?

Cała seria utrzymana jest w konwencji pastiszu, ironii i w pewnym sensie staje się kolażem popkulturowym lat 80. i 90. . Walczymy przeciwko masywnej armii, przypominającej zupełnie III Rzesze (zamiast swastyki mamy czarny znak X na białym tle otoczony czerwonym kołem), która posiada obcą technologię. Później dowiemy się nawet, że demagog prowadzący siły X jest pachołkiem kosmitów. Te elementy doskonale wpisują się w teorie spiskową, podług której III Rzesza zdobyła technologie Obcych i czyha na państwa demokracji pod kołami biegunowymi – możecie do tego jeszcze dodać teorie pustej Ziemi i macie bardzo słaby film klasy B. typu Iron Sky. Nawiązanie na tym się nie kończą. Więźniowie wojny przypominają jeńców z drugiej odsłony Rambo. Napakowany żołnierz, który często spełnia role mini bossa, posiada rysy pewnego austriackiego kulturysty. Nadmieńmy, że chyba w czwartej części owy mięśniak staje się robotem. Gigantyczny statek matka zostaje zniszczony przez dwupłatowiec, służący do opryskiwania roślin, pilotowany przez szalonego rolnika (Dzień Niepodległości). Sceny na arabskim bazarze do złudzenia przypominają przygody Indiany Jonesa.

Metal Slug może pochwalić się zróżnicowanymi przeciwnikami, którzy jednocześnie w ogóle nie są oryginalni: naziści, obcy, zombie, szalony naukowiec, mumie, mutanty, yeti, insekty, podwodna flora i fauna, ogromne rośliny pożerające ludzi – to wszystko jest tak idealnie stereotypowe i nie ma w sobie tego zmęczenia konwencją, które nadeszło wraz z CoD i Left4Dead. Pamiętajmy, że mania eksterminacji nazistów i obcych wybuchnie z zwielokrotnioną siłą dopiero dziesięć lat po premierze Metal Slug. Każdy przeciwnik ma po kilka animacji śmierci (zależnych od broni), ruchu, odpoczynku (!), znużenia. Snajper z nieskrywaną przyjemnością chowa się za obiektami i przeładowuje karabin Mosina. Obcy potraktowani miotaczem ognia zostają ogarnięci zabójczymi płomieniami, ich oderwane macki rozpryskują się po mapie i powoli są trawione przez ogień. Shotgun zmiata wysuszone ciała mumii, pozostawiając po nich tylko kości i rozpływający się na wietrze pył. Laser dezintegruje ciała nazistów bez najmniejszego oporu wydając przy tym syczący dźwięk.

Narzekania na przeciwników mogę jeszcze zrozumieć, ale jeżeli ktoś biadoli nad oryginalność bossów, to już nie wiem co mogę zrobić, ponieważ ciężko znaleźć tak spektakularnych wrogów w innych strzelankach. Dziwny obiekt (meteoryt z innej planety), wyglądający jak jajko na twardo, strzelający nagrobkami, które naprowadza na naszych herosów za pomocą celownika laserowego?! Powinienem już przestać po czymś takim, bo ciężko to przebić. Obiekt przypominający azteckie bóstwo emitujący wiązki energetyczne w postaci wilków. Krab z wielką Bertą na plecach. Robot jakby żywcem wyjęty z japońskich filmów science-fiction. Czołg wyglądający jak lotniskowiec. Ogromny mózg Obcych, przypominający film zatytułowany „The Brain” z roku 1988, wkracza w atmosferę razem z naszymi bohaterami. Warto zauważyć, że bossowie w pierwszej odsłonie mają charakter stricte wojskowy tj. są mieszaniną niemieckich czołgów z II wojny światowej, które otrzymały broń energetyczną i rozrosły się do gargantuicznych rozmiarów. Zresztą pierwsza część jest nieco monotonna i utrzymana w monochromatycznych barwach brązu, ale kolejne odsłony to już czyste szaleństwo kolorów. Uwielbiam styl graficzny Metal Slug, nie chodzi tutaj realistyczną grafikę, ale niewiarygodny design, feerie barw, multum detali w animacjach.

Uniwersum Metal Sluga jest całkiem spore. Podwodne czeluście, gorące pustynie, dżungle, miasta, wnętrze piramid, ruiny zapomnianych cywilizacji, cmentarze, mroźne jaskinie, pędzący pociąg towarowy, aż wreszcie sam kosmos, asteroidy i obcy! Czasami, gdy zatrzymamy się na chwilę, aby podziwiać dokonaną przez nas rzeź, to będziemy mogli zobaczyć latające spodki, burze piaskowe, postacie, które mają związek z fabułą i wiele innych fascynujących animacji   

Metal Slug żyje w mojej pamięci również dzięki świetnym i oryginalnym pojazdom. Nieśmiertelny wielbłąd, czołg, podskakujący egzoszkielet z dwoma karabinami, mech z silnikiem odrzutowym, łódź podwodna, odrzutowiec, helikopter, wielki robot w kształcie litery X strzelający harpunem, słoń strzelający z trąby kulami ognia, samochód przypominający fiata 126p, rakieta międzyplanetarna. Pojazdy pobudzały wyobraźnie każdego gracza wychowanego na NESie i dziwnych kreskówkach nastawionych na sprzedaż zabawek przy użyciu postaci animowanych. Zresztą, każda gra, mająca na swoim wyposażeniu stereotypowy, kreskówkowy świder, który ryje pod ziemią jest dla mnie idealna.

Seria posiada specyficzne poczucie humoru. Yeti zamieniają nas w bałwany, często będziemy świadkami bardzo dziwnych zdarzeń dziejących się w tle. Moim ulubionym elementem jest przybieranie na masie naszych bohaterów po spożyciu pożywienia. Opasłe policzki podskakują od odrzutu broni palnej, nóż zostaje zastąpiony przez olbrzymi widelec. Naboje i granaty zmieniają swoja postać na „rubensowskie kształty”: tj. rakiety nie mają już smukłych kształtów a przypominają bomby z czasów pierwszej wojny światowej. Nawet kaliber amunicji przebiera na masie!

Większość graczy raczej zna Metal Slug, ale jeżeli kogoś ominęła ta przyjemność, to naprawdę warto się zaznajomić z serią, ponieważ w tym gatunku do tej pory nie ma godnego przeciwnika ani następcy. Do weteranów serii mam pytania: która odsłona jest Waszą ulubioną? Jaki jest Wasz ulubiony pojazd, boss, broń i postać?

Gdy wyzierałem przez okno salonu gier, to widziałem z wolna upadające linie PKS w pewnym małym małopolskim mieście, szarość jesiennego dnia i ludzi handlujących na prowizorycznym bazarze. Przez miasto przewalały się szare chmury zwiastujące deszcz. Nie posiadałem już żadnych żetonów i mój czas w salonie gier niestety się kończył. Wielu śmiałków czekało w kolejce do „flipera” zatytułowanego Metal Slug. Otyła pani, siedząca w wyjątkowo małej budce, liczyła zyski z dzisiejszego dnia.  Monety układały się w wysokie słupki, a pani brakowało tylko zielonej czapki krupiera, aby wnętrze salonu przypominało zadymione kasyno. Skłamałbym, gdybym nie powiedział Wam o tym, że snułem w swoim umyśle zuchwałe plany „przywłaszczenia” sobie maszyny dającej tyle radości, ale raczej była to tylko fantazja. Nie uwierzyłbym z pewnością w to, że za kilkanaście lat na wyciągnięcie ręki będę posiadał własny salon gier w domowym zaciszu.

myrmekochoria
24 września 2013 - 19:43