6 elementów którymi może cię zaskoczyć Gran Turismo na PSP - Brucevsky - 9 października 2013

6 elementów, którymi może cię zaskoczyć Gran Turismo na PSP

Przeniesienie Gran Turismo na PSP było spełnieniem marzeń setek tysięcy graczy. Wirtualna encyklopedia motoryzacji wreszcie stała się mobilna i zyskała tym samym kolejny gigantyczny atut. Dzisiaj już każdy posiadacz handhelda Sony może pokonywać ostre zakręty Seattle Circuit i walczyć z oponentami na Deep Forest nawet w kolejce do lekarza, w autobusie lub podczas nudnego wykładu na uczelni. Czy wersja na PSP to 100% Gran Turismo jakie fani pokochali na dużych platformach? Okazuje się, że nie do końca. Są elementy, których obecność lub brak mogą zaskoczyć każdego fana serii Polyphony Digital.

1.    Brak kariery

Dzisiaj to już pewnie zaskoczenie dla mało którego gracza zainteresowanego tematem, bo media zdążyły odtrąbić brak głównego trybu serii w wersji na PSP na każdy możliwy sposób i przy każdej nadarzającej się okazji. Skoro jednak wymieniamy elementy zaskakujące to trzeba wspomnieć, że trybu kariery w Gran Turismo na PSP zwyczajnie nie ma. Zamiast niego jest opcja ścigania się z trzema losowymi oponentami wybranym samochodem, na dowolnej trasie i w ustalonej przez siebie liczbie okrążeń. Po co to robić? Za wygrane otrzymuje się pieniądze potrzebne na zakup kolejnych samochodów, ale też otwiera się sobie furtkę do zmagań z lepszymi przeciwnikami. Na każdej trasie zaczyna się od rywali na poziomie D, by potem awansować do kategorii C, B itd. Jest to jakaś namiastka kariery. Niestety, tylko namiastka.

2.    Obecność Ferrari, Lamborghini i Bugatti

Długo przyszło czekać fanom serii i wyścigów na pojawienie się legendarnych marek w produkcji sygnowanej przez Polyphony Digital. W wersji na PSP skromna reprezentacja modeli włoskich i francuskiego koncernu jest i tylko czeka, by kupić je za grube pieniądze i wysłać na tor. Nic tylko się cieszyć, choć każdy maruda znajdzie pole do popisu wskazując kilku wciąż brakujących producentów czy kilka nieobecnych, słynniejszych modeli.

3.    Cztery auta na KAŻDYM torze

Na niewielkim ekraniku PSP przenośne Gran Turismo potrafi wyglądać równie dobrze, co czwarta odsłona cyklu z PlayStation 2. Zdarzają się nawet momenty, gdy przewyższa ją w niektórych aspektach. Tak jest chociażby podczas zmagań na trasach rajdowych, szutrowych lub śniegowych, na których rywalizują nie dwa samochody, jak miało to miejsce w GT4, a aż cztery. Kręte i wąskie korytko Grand Canyon z czterema maszynami? Rywalizacja na Chamonix z trzema oponentami? Rewelacja.

4.    Siedemdziesiąt dwa tory

Polyphony Digital starało się chyba wynagrodzić brak kariery i pucharów liczbą oddanych do zmagań tras. W ten sposób posiadacze przenośnego Gran Turismo zyskali w sumie siedemdziesiąt dwie areny zmagań, z których mniej niż połowa stanowi lustrzane odbicie oryginałów. Daje to mnóstwo możliwości i pozwala się znakomicie bawić, zwłaszcza, że Gran Turismo ma bogatą i atrakcyjną kolekcję torów w swojej ofercie. Są te rzeczywiste i znane, jak Laguna Seca Raceway czy Nurburgring, ale też te wymyślone na potrzeby gry, jak Deep Forest czy Grand Valley Speedway. A do tego jeszcze kilka etapów w miastach i tras rajdowych.

5.    Brak tuningu

Niestety opcje modyfikacji zakupionych maszyn zmniejszono prawie do minimum i żaden pasjonat grzebania w ustawieniach nie będzie czuł się w Gran Turismo jak w domu. I pomyśleć, że na tak wiele pozwolono posiadaczom odsłon cyklu wydanych na PSX-a , PS2 i PS3, a tak okrutnie potraktowano użytkowników PSP. Przynajmniej można zmienić opony i pogrzebać przy amortyzatorach...

6.    Nierealne możliwości

Ogrywając przez pierwsze kilkadziesiąt minut handheldowe Gran Turismo dałem się zaskoczyć też ogromowi ciekawych i momentami zabawnych możliwości. Niewielkie ograniczenia ze strony twórców sprawiają, że każdy może z pomocą Gran Turismo sprawdzić, jak wyglądałby wyścig VW Garbusa z 1949 roku i podobnych mu klasyków na szutrze oraz jak poradziłaby sobie Honda NSX na śniegu. Wreszcie można też zaprojektować sobie swój własny, wymarzony endurance i np. sprawdzić muscle cary na 20 okrążeniach w Nowym Jorku czy posłać maluchy z niewielką liczbą koni mechanicznych na niełatwy tor Tsukuba i kazać im przejechać 40 kółek. Co tylko dusza zapragnie.

Brucevsky
9 października 2013 - 19:12