Najdłuższy Metal Gear Solid w historii - Brucevsky - 11 listopada 2013

Najdłuższy Metal Gear Solid w historii

Pięćdziesiąt godzin i trzy minuty. Tyle czasu potrzebowałem, by zobaczyć napisy końcowe w Metal Gear Solid: Peace Walker. Wynik na pewno mógł być dużo lepszy, bo moje tempo zabawy nigdy nie było najwyższe, ale długość gry i jej rozbudowanie i tak robią wrażenie. A to wcale nie koniec. Produkcja na PSP ma jeszcze mnóstwo do zaoferowania. Po ponad dwóch dobach zabawy, a przed przynajmniej kilkunastoma kolejnymi godzinami z Big Bossem, mogę z czystym sumieniem nazwać Peace Walkera najdłuższym Metal Gear Solid w historii.

Twórcy z Konami chcieli chyba ze swojej dzieła stworzyć molocha i postanowili wykorzystać do tego większość ze znanych dzisiaj, najbardziej czasochłonnych rozwiązań. Osoba, która zaczyna więc swoją przygodę z Peace Walkerem musi z jednej strony przygotować się na tradycyjną przygodę z mnóstwem skradania się, intrygującą historią i długimi rozmowami przed radio. Z drugiej natomiast musi być gotowa na spotkanie z elementami znanymi do tej pory nie z Metal Gear Solid, a na przykład z tytułów RPG czy Pokemonów.

Co więc czeka graczy rozpoczynających zabawę w Peace Walker? Obok misji fabularnych są też zadania dodatkowe, w których celem jest znalezienie danego przedmiotu, uratowanie jeńca, pokonanie bossa, zniszczenie konwoju ciężarówek, rozbrojenie min, zrobienie zdjęcia danemu celowi lub przemknięcie niezauważonym przez dany obszar.  Podczas wykonywania tych rozmaitych wytycznych Snake może przy pomocy Fulton Recovery System odsyłać znokautowanych, rannych lub uśpionych przeciwników do Mother Base, by włączyć ich w szeregi swojej armii, Militaries Sans Frontieres.

Zbieranie żołnierzy z pola walki byłoby zbyt proste, więc twórcy dodatkowo opisali każdego z nich kilkoma statystykami  i sprawili, że różnią się oni umiejętnościami i poziomami. Poszukiwanie i zachęcanie do współpracy lepszych najemników jest konieczne, by rozwijać poszczególne gałęzie MSF i tym samym zyskiwać szanse na produkcje lepszego ekwipunku, broni, radarów czy żywności. Poza tym, żołnierze są też potrzebni do wykonywania misji w różnych rejonach świata, w których MSF mierzy się z oddziałami przeciwników o większej lub mniejszej sile i liczebności. Za wygrane w tych potyczkach Mother Base może otrzymać nowe projekty broni i kamuflaży lub po prostu amunicję. Dodajmy do tego, że najemnicy też mogą poprawiać swoje zdolności wraz z m.in. kolejnymi ukończonymi zadaniami i zyskamy iście RPG-owo-pokemonowe zbieranie i „pakowanie” swojej ekipy.

Snake musi dbać jednak nie tylko o rozwój swojej armii i całej bazy.  Na jego barkach spoczywa też zdobywanie projektów nowych broni i urządzeń, a także elementów potrzebnych do skonstruowania i uruchomienia własnego Metal Geara. W tym celu heros musi przeczesywać mapy w poszukiwaniu projektów ekwipunku, a w walkach z bossami stosować określone taktyki, by zebrać fragmenty ich sztucznej inteligencji lub po prostu ważne elementy konstrukcji.  

Na koniec dodajmy, że Big Boss i jego najemnicy w trakcie swoich misji mogą także levelować posiadane pistolety, karabiny lub strzelby, które zdobywają doświadczenie przy każdym oddanym strzale. Dla miłośników RPG i fanów maksowania gier to kolejne zadanie (zabawa?) na długie godziny.

Przyznam szczerze, że przed pierwszym uruchomieniem Peace Walker wiedziałem, że nie będzie to zwykły Metal Gear Solid, bo twórcy dodali w nim możliwości rozbudowywania własnej bazy. Nie przypuszczałem jednak, że będzie aż tak wiele różnych zadań i możliwości. Pięćdziesiąt godzin gry spędziłem, poznając więc historię Peace Walkera, ale też wykonując liczne zadania poboczne, zbierając nowych ludzi i odkrywając coraz ciekawsze bronie i narzędzia. Co lepsze, po tych pięćdziesięciu godzinach wcale nie mam dosyć. Kojima i jego ludzie sprytnie zachęcają do dalszej zabawy, rzucając na przykład wyjątkowo wredne wyzwania.

I tak nawet osoba nie dysponująca nadmiarami wolnego czasu łapie ten haczyk i robi wszystko, by odkrywać kolejne bronie, wykonywać poszczególne misje, rozwijać swoją bazę i wreszcie zrewanżować się ulepszonym wersjom kolejnych bossów z gry. Nigdy bym nie pomyślał, że Metal Gear Solid: Peace Walker okaże się dłuższy od Final Fantasy Tactics: War of the Lions. Hideo, znowu ci się udało!

Brucevsky
11 listopada 2013 - 21:51