Park jurajski - tak samo świetny jak 20 lat temu - fsm - 23 listopada 2013

Park jurajski - tak samo świetny jak 20 lat temu

Po wielu latach od ostatniego seansu z wielką przyjemnością przypomniałem sobie wczoraj Park jurajski. Dwie godziny minęły szybko, a gdy na ekran telewizora wjechały napisy końcowe, z jeszcze większą przyjemnością stwierdziłem: ten film prawie się nie zestarzał i dzisiaj jest równie rajcujący, jak w 1993 roku (to już 20 lat, serio!). Tak na dobrą sprawę jest to nadal jeden z najlepszych przykładów kina przygodowego w historii (najlepszym jest seria o doktorze Jonesie, ach ten Spielberg, niech go dunder świśnie!).

Pożyczone z www.themoviewaffler.com

Steven Speilberg to przykład takiego filmowca, który produkuje kasowe hity, czy tego chce, czy nie (no dobra, takie 1941 czy Monachium, choć świetne, zbyt dużej ilości pieniędzy nie zarobiły), a po uwzględnieniu inflacji, jego wszystkie reżyserskie dzieła uzyskały na świecie rozpłaszczający mózg rezultat ponad 9 miliardów dolarów. Pierwszym filmem na liście spielbergowskich sukcesów (a trzecim w USA - podaję za boxofficemojo) jest właśnie Park jurajski, a teraz napiszę kilka podpunktów, które wyjaśnią, dlaczego (a przynajmniej będą udawały, że wyjaśniają).

1. Strona techniczna

Nie jestem w stanie pojąć, jak to możliwe, że dwudziestoletnie komputerowe efekty specjalne wyglądaja dzisiaj tak, że nikt nie ma prawa się ich wstydzić. Absolutne mistrzostwo świata, które wyprzedza pod pewnymi względami bardziej współczesne wysokobudżetowe produkcje. Ten t-rex, te raptory, te uciekające stada jak-ich-tam-zaurów. Przewspaniałe widowisko wspomagane obłędną animatroniką. Sami zresztą porównajcie - obrazek może mały, ale sugestywny:

Od góry: dinuś A.D 1993, smoczek A.D 2001 i dinuś A.D 2009

2. Scenariusz

Bez zbędnych pierdół. Początkowa scena to obietnica czegoś niezwykłego, potem wszystko leci po prostej linii - bogacz znajduje naukowców, naukowcy lecą na wyspę, zachwycają się dinozaurami, poznajemy park i technologię, a potem z powodu jednego chciwego dupka wszystko bierze w łeb i trzeba uciekać. Poza naciąganym technicznym bełkotem i najmniej przyjaznym interface'em komputerowym w historii, nie mam sie do czego przyczepić.

3. Dinozaury

Są super i nic tego nie zmieni.

4. Popkulturowy ślad

Scena z drżacą powierzchnią wody mówi nam wszystko przy użyciu minimalnych środków - geniusz! Scena z panem kapeluszowym strzelcem dała początek memowi "clever girl". Ścieżka dźwiękowa wręcz kipi od obietnicy wielkiej przygody (a przygoda zostaje nam ofiarowana bez pudłą). A do tego film ma rewelacyjne logo i sprytnie położone fabularne podwaliny pod masę zabawek, gadżetów, koszulek etc.

5. Satysfakcja gwarantowana albo zwrot pieniędzy

Bo jak tu się nie ekscytować, gdy sprawiedliwośc dopada złego pana? Gdy szalony i nieprzewidywalny ekosystem dinozaurów sprawia, że "ci dobrzy" mogą uciec? Gdy okazuje się, że twórcy mieli pomysł na każdą postać i wszyscy bohaterowie filmu są wyraziści? I choć film horrorem nie jest, to ma kilka sekwencji skutecznie stawiających włoski na karku.

Po prostu: Park jurajski jest super. I oczywiście pójdę do kina na nowy film z serii (Jurassic World, 2015), choć wielkich nadziei mieć nie będę. Ale naprawdę, Park jurajski jest super. Jestem pewien, że to właśnie ze względu na ten film postać Rossa Gellera w Przyjaciołach zostałą "facetem od dinozaurów".

PS Film bazuje na książce Michaela Crichtona, która ukazała się w 1990 roku, ale przygotowania do produkcji kinowej adaptacji rozpoczęły się już 1989 roku, kiedy pan autor miał jedynie manuskrypt. Ktoś tu miał niezwykłego czuja i bardzo szybko wywąchał hit.

fsm
23 listopada 2013 - 18:27