Bossowie - Medal of Honor: European Assault - Brucevsky - 4 grudnia 2013

Bossowie - Medal of Honor: European Assault

Stworzenie ciekawych pojedynków z szefami w FPS-ie nie jest rzeczą łatwą. Zadanie to robi się jeszcze trudniejsze, gdy dana strzelanka okazuje się być tytułem wojennym, w którym nie ma miejsca dla nadludzkich mocy, kosmitów, wymyślnych technologii lub czarów. Pracownicy studia EA LA stanęli przed wyjątkowo nieprzyjemnym zadaniem przy produkcji kolejnej odsłony Medal of Honor: European Assault. Czy udało im się zaprojektować ciekawych bossów?

Źródło: ign.com / "Mój sposób na bossa"

Decyzja o umieszczeniu na każdym poziomie fikcyjnego nazistowskiego oficera, który pełni rolę bossa, była naprawdę ryzykowna. Sporo elementów mogło pójść nie tak, ale mimo to twórcy nie zrezygnowali i odważnie zrealizowali swój plan. W ten sposób na każdym poziomie pojawił się wysoki rangą oponent, którego pokonanie stało się jednym z celów pobocznych. Ich realizacja jest wymagana do zdobyciu złotego medalu na koniec misji, a i pozwala zyskać dodatkowe opcje odrodzenia po śmierci. W efekcie więc w European Assault znalazło się trzynastu, pobieżnie zarysowanych fabularnie bossów, z którymi zmierzyć się trzeba i których pokonać warto.

Ograniczenia związane ze stylistyką i tematyką gry na pewno dały się twórcom we znaki i wpłynęły na jakość projektów szefów. Niestety bardzo rzadko są oni w stanie czymkolwiek zaskoczyć, a pojedynki z nimi różnią się od wymiany ognia ze zwykłymi żołnierzami armii III Rzeszy tylko tym, że oficerowie mają pasek zdrowia i wytrzymują przynajmniej kilka celnych strzałów. Starcia z nimi nie wychodzą poza utarty schemat, a jedyne większe różnice wynikają z miejsca walki i pozycji wroga. Czasami ukrywają się oni za stołem w bunkrze, czasami ostrzeliwują nas z balkonu, a czasami ze schodów kilka pięter wyżej. Te niewielkie różnice nie zmuszają gracza do opracowywania nowych taktyk, więc praktycznie każdy pojedynek wygląda tak samo. Odpowiednio rzucane z ukrycia granaty bądź zachowana na taką potyczkę adrenalina w osiemdziesięciu procentach przypadków wystarczą, by łatwo i szybko pokonać danego oficera i zaliczyć kolejny etap misji.

Specjalnie udany nie jest też kilkuetapowy i bardzo frustrujący występ finałowego bossa gry. Von Schrader wciąga gracza do swojego bunkra, gdzie urządza na niego zasadzkę. Odcięcie grającemu drogi ucieczki i wysłanie na niego kilku tuzinów żołnierzy trudno uznać za specjalnie zmyślną taktykę walki. Dla osoby dzierżącej kontroler oznacza to tylko konieczność wyeliminowania kolejnego mięsa armatniego. Walkę dodatkowo utrudniają limit czasowy i wspomniana w jednym z poprzednich tekstów bezmyślność wrogów. Nie są to jednak elementy, które podnoszą adrenalinę i zwiększają efektowność pojedynku, a bardziej frustrujące rozwiązania, których nie chciałoby się oglądać.

Medal of Honor: European Assault nie ma ciekawych bossów, bo twórcy nie próbowali nadać im żadnych cech charakteru i uzupełnić ich profili ciekawą historią. To obdarzone imionami i nazwiskami, a także paskiem zdrowia, przeszkody, do których nie sposób żywić jakichkolwiek emocji. Niestety same projekty pojedynków także niczym nie zaskakują. Brakuje pomysłowych walk, w których trzeba byłoby stawić czoła np. znakomitemu snajperowi, kapralowi w pojeździe opancerzonym czy np. rozwiązać jakieś proste zadanie logiczne, by pokonać szalonego niemieckiego profesora. Bossowie w European Assault to po prostu zwykli przeciwnicy, ale z paskiem zdrowia. Szkoda.

Ocena bossów: 2/10

W ramach cyklu ocenieni zostali też bossowie z:

Ratchet & Clank 2
Final Fantasy Tactics: War of the Lions
Oni
X-Men Legends II: Rise of Apocalypse
Headhunter
Gun
Crash Bandicoot 2: Cortex Strikes Back

Brucevsky
4 grudnia 2013 - 21:15