Czy gry uczą języków obcych? - Forum autorów gameplay - Dateusz - 10 grudnia 2013

Czy gry uczą języków obcych? - Forum autorów gameplay

 

theguardian.com

Forum autorów gameplaya poruszył temat, na który wielu graczy (zwłaszcza tych wciąż w wieku szkolnym) stara się odpowiedzieć. Czy gry mogą być zamiennikiem nauczyciela i książek w tym jakże trudnym do osiągnięcia celu nauki języka obcego? Czy są zaledwie suplementem? Jak widzimy to my - autorzy gameplaya.


DM: Sytuacja zmieniła się w zasadzie o 180 stopni na przestrzeni ostatnich 20 lat. Kiedyś graliśmy w czasach, gdy nie istniało coś takiego jak polska wersja gry, polonizacja. Przy większości bardziej skomplikowanych gier, jak przygodówki czy symulatory lotnicze/morskie - siedzieliśmy ze słownikami i mozolnie szukaliśmy wyjaśnienia każdego nieznanego słowa, starając się jak najbardziej zagłębić w świat gry - tym bardziej, że wtedy odznaczały się one dość prostą i umowną grafiką. Każdy tekst, opis bardzo pomagał w odbiorze gry i  szperanie po słownikach nie było czymś uciążliwym. W moim przypadku  (i na pewno dla wielu moich znajomych), niesamowicie pomogło to w poznawaniu i utrwalaniu słownictwa angielskiego. Nigdy też nie mieliśmy problemów ze skomplikowaną pisownią angielskich słów. Moja anglistka w liceum dziwiła się, skąd niby znam takie słowa jak "aardvark" - jak to skąd..? Z mijanych gdzieś tam w misjach samolotach F-111, w symulatorach Microprose. Dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Dzieci, młodzież - przyzwyczajona do polskich wersji, wybiera zawsze tą swojską. Gdy gra wychodzi tylko w oryginalnej wersji, jak "Walking Dead" czy "Wolf among us" - fora internetowe pękają od postów: "gdzie można pobrać łatkę polonizacyjną". Niezrozumiałe kwestie dialogowe, cutscenki  się pomija, przewija. Nikt nie zagląda do słownika, choć ma go na jeden klik w internecie. Znajomość angielskiego z gier ogranicza się do słów "play, save, load, quit". Starsi i bardziej świadomi gracze - jeśli chcą się uczyć z gier, to zwykle robią to na podobnej zasadzie jak oglądanie filmów z napisami. Po prostu wybiera się kinową wersje polską - pozwala to osłuchiwać się z językiem, pewnymi zwrotami, z czasem pomaga przy rozumieniu dłuższego potoku słów. Też jest to dobre i warto to robić, ale czasy dokładnego rozszyfrowywania każdego zdania czy słowa już nie wrócą. Osobom, które jednak chciałyby w ten sposób poszerzać swoją wiedzę z angielskiego - polecam gry typu "hidden objects", zwłaszcza z serii "Mystery Case Files" lub produkowane przez Big Fish Games. Wciągająca fabuła, świetna, ręcznie rysowana grafika i niezły klimat. Oprócz szeregu różnych zagadek logicznych - gry pełne są obrazków, gdzie wśród dziesiątek różnych przedmiotów, musimy odnaleźć wyznaczone np. dwadzieścia, mając do dyspozycji ich angielskie nazwy. To naprawdę świetne narzędzie do poszerzania słownictwa (choć tylko rzeczowników  )

Dateusz: Fakt pierwszy: nauka języków obcych w Polsce stoi na naprawdę światowym poziomie. Program nauki jest mocno rozwinięty i choć wiadomo, że teoria i praktyka w użyciu się kłócą, daje nam świetne efekty. Konkurujemy z naszym zachodnim sąsiadem, który również języki obce zna i uczy ich świetnie. Anglicy uczą się, ale martwić się nie muszą, bo angielski jest językiem uniwersalnym, Francuzi zaś widząc polski podręcznik do nauki obcej mowy wywalają oczy i chwalą pomysły, ponieważ tutaj szkolnictwo pod tym względem leży i kwiczy, z czym teraz starają się walczyć.
Fakt drugi: Guild Master w Fable’u, Master Chief w Halo, Shepard, Tommy Angelo, Nico Bellic, Gordon Freeman, cała plejada żołnierzy i postaci pobocznych - oto moi nauczyciele języka angielskiego. Szkoła uczyć mnie mowy Szekspira przez 9 lat nie chciała, a gdy już zaczęła nie nauczyła mnie nic, czego już nie znałem. I chociaż nie mówię jak native speaker i moja mowa zalatuje słowiańskim akcentem na kilometr, to bezproblemowo dogaduję się, czytam i piszę w języku angielskim. I dziękować grom. Nauka języka z gier to jedna z tych rzeczy, którymi broniłem się przed rodzicami, którzy twierdzili, że granie niczego do mojego życia nie wnosi (poza tonami fun’u). Niestety dla tych, którzy chcą się uczyć z gier i w ten sam sposób wybraniać się od podręczników, czy to przed rodzicami, czy przed samym sobą istnieje też fakt trzeci: tak szkolnej jak i growej edukacji językowej należy poświęcić czas i zaangażowanie. Osobiście polecam wszelkie cRPG, w których jest co poczytać (np. Morrowind, NWN, KOTOR) oraz strategie, najlepiej turówki (Heroes, Civilization, Total War). Ustawiamy upatrzony przez siebie język w grze, słownik w dłoni lub adres w przeglądarce i do dzieła. Ciężka droga do pokonania, a coraz popularniejsze pełne polonizacje mogą kusić.


Hed: Kiedy gracze mówią o pozytywnych aspektach oddziaływania gier zwykle dochodzi do poważnych zbrodni myślowych. Bardzo łatwo jest wpaść w styl wypowiedzi "gier, które leczą wszystko", bo przecież gry lubimy i życzymy im dobrze. Mógłbym więc napisać, podobnie jak koledzy i koleżanki, że gry oczywiście uczą angielskiego, że pomagają w utrwalaniu słówek, że dzięki nim nauczyłem się języka. Ale to nieprawda. Języka nauczyłem się, bo chodziłem na kurs angielskiego, za który zapłacili moi rodzice. Jeśli zamiast chodzić na kurs zostawałbym w domu i grał w gry, dzisiaj pewnie mówiłbym po angielsku nieporównywalnie gorzej. Ktoś może powiedzieć: "ale gry pewnie motywowały do nauki?". Szczerze mówiąc, trudno mi to jednoznacznie określić, chociaż może coś w tym jest. Pamiętam granie w takie tytuły jak Utopia bez zrozumienia prawie ani jednego zdania zawartego w grze. Pamiętam, że prosiłem mieszkającego z nami kuzyna o tłumaczenie chociażby opisów ras obcych. Nie pamiętam za to, czy chodziłem na lekcje języka angielskiego z zakodowanym w głowie celem: nauczyć się go, żeby zrozumieć te dziwne zdania. Może tak było? A może nie? Naprawdę nie wiem, chociaż pamiętam, że po lekcjach angielskiego grałem z synem mojego nauczyciela w Cywilizację na jego Amidze. Nie chcę powiedzieć przez to, że gry i edukacja nie idą w parze. Raczej, że z punktu widzenia odbiorcy naprawdę trudno jest odpowiadać na takie pytania. Bo rzeczywistość zwykle jest inna od tego, co nam się wydaje i co podpowiada nam logika czy „chłopski rozum”. Odpowiedzi na skuteczność gier w uczeniu języka należałoby więc szukać w opracowaniach akademickich, opartych na badaniach i weryfikowaniu takich założeń. Nie miałem kontaktu z wieloma z nich – w tych, które widziałem, można odczytać raczej sceptycyzm niż zachwyt rolą gier w lingwistyce, uczeniu się języka i podobnych zagadnieniach. Powiedziałbym więc, że gry mogą pomóc w utrwalaniu słów, ale wszystko zależy od determinacji grającego. Co do reszty nie mam pewności.

FSM: Ja też dorzucę dwa grosiki, bo jestem - jak Hed - z ekipy, która gimnazjum zna tylko z nazwy. Ja języka angielskiego (bo niemieckiego liznąłem nieco w liceum i pamiętam jedynie podstawy) nauczyłem się w szkole. Poznawać podstawy zacząłem poznawać dokładnie 6 lat przed tym, jak dostałem w końcu swój upragniony komputer (a wcześniejsze kontakty z grami to zabawa na Commodore 64 u kumpla lub proste pecetowe gierki na pececie u taty w pracy, do których te pierwsze lata nauki języka wystarczały z nadwyżką). Same gry, podobnie jak same seriale czy filmy oglądane z napisami (lub bez), języka nikogo nie nauczą. Zapamięta się pewne frazy i zwroty, będzie się wiedziało co to "high quality" albo "settings", ale to tyle. Np. po 4 latach grania w cRPG po angielsku nie będzie się umiało więcej niż po 4 latach solidnej nauki języka. Gry to wspaniały dodatek, który zapewnia frajdę , utrwala i poszerza językową wiedzę, ale mimo wszystko tylko dodatek.


Rasgul: Jestem akurat z tego pokolenia, które angielski miało już w czwartej klasie podstawówki. Oczywiście do tej pory bawiłem się przy sporej ilości różnych produkcji, z których prawie nic nie rozumiałem, bo były po angielsku. Najgorzej wspominam gatunek RPG, gdy trzeba było wykonać questa, którego cel był szczegółowo opisany w dzienniku bohatera. Za cholerę nie dało rady tego zrozumieć (biedny Rasgul, czytając "go to south east", szedł na zachód ;__:), dlatego od małego preferowałem polskie wersje językowe. Chociaż kilka angielskich zwrotów rozumiałem, to nadal czytanie dialogów było dla mnie czymś zbyt trudnym do zrobienia. Przyszedł jednak czas, gdy wreszcie rozpocząłem edukację języka. Przez praktycznie cały czas miałem naprawdę dobre nauczycielki, których sposoby nauczania pomagały mi zrozumieć angielski. Ten brytyjski oczywiście. Szanuję je do dziś i dziękuję im z całego serca, że dzięki nim mogłem wreszcie zrozumieć sposób komunikacji w naszej "globalnej wiosce". One wraz z pojedynczymi zwrotami, słówkami wyłapanymi z gier i filmów, pomogły mi poszerzyć horyzonty. Do tego troszkę własnego samodoskonalenia się i w gimnazjum udało mi się nawet przejść na następny etap, bodajże powiatowy, olimpiady językowej. Dla mnie to był achievement, bo na sali, w której pisaliśmy, było może trochę więcej jak 70 osób!
Wniosek? Gry nie uczą angielskiego. To one pomagają zrozumieć niektóre zwroty potocznie stosowane oraz pojedyncze wyrazy. Składnia, gramatyka, a przede wszystkim czynne pisanie to nie zasługa wirtualnej zabawy, tylko kursów i edukacji w szkole. Dlatego też zgadzam się z panami, którzy dołożyli swoje zdania przede mną. Ktoś widocznie kiedyś mylnie pomylił znaczenia zdań: "Gry pomagają w nauce" i "Gry uczą". Niektóre tytuły w końcu w ogóle nie uczą. Niech ktoś nie myśli, że jak puknie nożem w beczkę z gazem, to ona wybuchnie.

Brucevsky: Zgadzam się z FSM-em, gry to niezły dodatek, który pomaga utrwalać i poszerzać wiedzę, ale jako samodzielny nauczyciel niezbyt się sprawdzają. Przekonałem się o tym wiele lat temu, gdy przyszło mi ogrywać Final Fantasy VII na PlayStation w wersji niemieckiej. Języka naszych zachodnich sąsiadów nie znałem w ogóle i nawet pomimo kilkudziesięciu godzin spędzonych z Cloudem i spółką znacznie swojej wiedzy o nim nie poszerzyłem, ot wpadło kilka zwrotów typu „trank”, „toddeschlag”, „angriff”, „eis” itd. Za to później, już angielska wersja FFVII okazała się bardzo mocna w nauce kilku mniej popularnych słówek i zwrotów, a także utrwalaniu pisowni co trudniejszych wyrazów. 
Gry więc raczej nikogo nie nauczą języka, ale jako dodatek mogą pomagać. Pamiętając o tym do dzisiaj wolę wybierać wersję angielskie w grach, licząc na utrwalenie pisowni różnych słów i oczytanie się z językiem.

Dateusz
10 grudnia 2013 - 13:20