Gameplayowe opowiadanie #3 - evilmg - 21 grudnia 2013

Gameplayowe opowiadanie #3

Witajcie! Trochę związanych ze świętami rzeczy zwaliło mi się na głowę i z tego powodu opowiadanie miało tygodniową obsuwę... powiedziano mi też, że jeśli nie dam obrazka to nikt nie będzie chciał mnie czytać. Nie przyszło mi to do głowy przedtem, ale obrazek daję. Podobno cycki się sprzedają, a zaręczam, że to co przed chwilą w paincie narysowałem miało być cyckami.

 

Wracając do opowiadania... W zeszłym tygodniu podaliście aż dwie propozycje co oznacza, że zanotowaliśmy stuprocentowy przyrost. Wybrałem propozycję podrzuconą przez czytelnika o urokliwym nicku sketch90. Muszę przyznać, że wygrał głównie dlatego, że poprzednim zwycięzcą był jego konkurent. Przecież nie chcemy żeby o dalszych losach naszych dzielnych bohaterów decydował co tydzień ten sam człowiek, prawda? W związku z tym do opowiadania wchodzi Siwy, ale fana Biebera z niego jednak nie zrobię ;)

Jeśli cycki spełniły swoje zadanie i jest to pierwsza część opowiadania, którą czytacie to szybko nadróbcie zaległości. Część pierwsza jest dostępna tutaj, a druga tutaj.

 

Siwy siedział na wygodnej kanapie w całkiem ładnie urządzonym gabinecie i słuchał dwóch wariatów, którzy próbowali mu wmówić, że jakimś cudem znalazł się przyszłości. Nasz bohater nie dał się jednak nabrać, w końcu nie po raz pierwszy obudził się w kostnicy. Nie przekonał go też leżący na pobliski stoliku egzemplarz „Głosu Ojca Dyrektora” datowany na dwudziestego maja 2114. Przecież każdy może sobie drukować co mu się tylko podoba.

- Musisz uratować Wilka! - nalegał gruby osobnik w kitlu lekarskim.

No tak jeszcze to. Próbowali mu wmówić, że Czarny Wilk z Gameplaya został płatnym mordercą pracującym na zlecenie terrorystów. Jeśli wierzyć tym czubkom to został właśnie umieszczony wbrew swojej woli w jakimś reality show. Wolne żarty!

- Nie wierzy nam! - zauważył wreszcie drugi świr. Ten dla odmiany był chudy jak szczapa.

- Pokaż mu „Rydzykantów”!

Chudy wyciągnął z kieszeni fartucha pilota, wcisnął jeden z przycisków. W tym samym momencie jedna ze ścian się rozsunęła i oczom Siwego ukazał się największy telewizor jaki w życiu widział. W tym momencie dotarło do niego, że jego rozmówcy nie są wariatami. Siwy żył już dostatecznie długo na tym świecie żeby wiedzieć, że jeśli kogoś stać na taki sprzęt to nie jest wariatem tylko ekscentrykiem.

Ekran przez chwilę pozostawał matowo czarny, a potem ukazała się znajomo wyglądająca obleśna morda. Delikwent, którego widział właśnie zabierał się do konsumpcji Komandosa.

- O cholera – zdziwił się Siwy – przecież tego cuda już nie produkują!

- Wznowili produkcję w 2023 roku, zaraz po wojnie. - oznajmił Gruby.

 

***

 

Magiczny napój rozlał się przyjemnym ciepłem po organizmie Czarnego Wilka. Intensywny posmak siarki przywodził na myśl młodość. Chwilę później w umyśle Wilka zaczął kształtować się plan.

- Nie mam zamiaru tutaj zdechnąć! - powiedział do siebie. Pociągnął kolejny łyk trunku i zabrał się do roboty.

 

***

 

Raziel klął na czym świat stoi. Oglądali właśnie z FSM „Rydzykantów” gdy na ekranie pokazał się Czarny Wilk.

- Cholera! Przecież dałem im w łapę żeby nie dali Wilkowi niczego co może mu się przydać! Inni uczestnicy mieli biegać z bronią, a on z plastikową łyżeczką!

- Czego się pieklisz? - zdziwił się jego makaronowatość – przecież nie ma tam nic ciekawego.

- Zwariowałeś!? Nie poznajesz butelki?! - Raziel darł się już tak, że musiano go słyszeć na ulicy. W sąsiednim mieście. - Toż to Komandos!

FSM spojrzał chłodno spojrzał na kumpla, pomyślał chwilę i zapytał rzeczowo:

- Spieprzamy do Afryki czy Ameryki Południowej?

- Uciekać? Nie! - wściekł się Raziel – Ogień zwalczaj ogniem. Najmiemy własnego zabójcę.

- Ale kogo? - zdziwił się FSM.

- Mam pewien pomysł – odpowiedział Raziel i sięgnął po telefon.

 

***

 

Czarny Wilk przeglądał właśnie zdobyty ekwipunek. Prócz kilku butelek wody i konserw zdobył dwa granaty i kuszę i kilkanaście bełtów.

- Na razie powinno wystarczyć. - ucieszył się Wilk.

Poprzedni właściciel śmiercionośnych narzędzi zajęczał w krzakach.

- No i czego jęczysz jak mała dziewczynka? Przecież Cię nie zabiłem... a miałem okazję.

- Mhm mhhh mmm mummmhmm. - zaprotestował związany jak baleron dresiarz z zarośli, ale knebel wykonany z jego własnego dresu skutecznie stłumił niewątpliwie błyskotliwą wypowiedź.

Wilk popatrzył na niego z litością. Nie mógł uwierzyć, że ktoś wpadł w tak oczywistą pułapkę.

Po wypiciu pierwszego Komandosa wilk stłukł butelkę otrzymując poręcznego tulipana. Narzędzie to posłużyło mu do ścięcia kilku młodych drzewek. Roślinki nie mogły być zbyt wyrośnięte, bo szkło nie poradziłoby sobie z twardym drewnem. Zbyt cienkie patyki z kolei nie nadawały się do jego pułapki. Zdobyte w ten sposób zaostrzone badyle przywiązał do gałęzi używając skórek od bananów. Zasada działania pułapki była prosta, gdy tylko ktoś miał przejść w pobliżu Wilk miał po prostu puścić wygiętą wcześniej gałąź, resztę miały załatwić ostre paliki. Nasz domorosły partyzant był dumny ze swej pierwszej pułapki, nawet jeśli pomysł ściągnął z filmu „Rambo”. Z drugiej części filmu wziął pomysł zamaskowania się przy użyciu błota, musztardy i liści do niej przyklejonych. Jako przynęty użył drugiej butelki Komandosa i voila. Oczywiście wszystkie tak starannie wystrugane „ostrza” odpadły gdy tylko Wilk puścił gałąź. Na szczęście samo uderzenie i resztki musztardy, które katapultowały się jakimś cudem z upapranej gałęzi prosto w kaprawe ślepia drechola wystarczyły...

 

***

 

- Gdzie mam jechać? - Siwy nie robił już więcej problemów.

- Każdą edycję „Rydzykantów” kręcą w innym miejscu. Na szczęście tym razem miało to być gdzieś w Polsce. To cię tam powinno zaprowadzić – powiedział gruby wyciągając coś zza pazuchy.

Siwy nie wierząc własnym oczom patrzył jak pokeball uderza o podłogę i wyskakuje z niego niebieski kot. Ze skrzydłami. Anielskimi.

- T-t-to coś ma być moim przewodnikiem? - wyjąkał wreszcie przyszły bohater.

- Aye! - odpowiedziało zwierzątko piskliwym głosem.

- Oczywiście – potwierdził gruby, wyglądał na urażonego – to największe osiągnięcie przedwojennej technologii! Osobisty spersonalizowany klient GPS. Problem w tym, że ten akurat model mówi jedynie w języku jednej z tych cywilizacji, które zaginęły podczas wojny.

- Aye! - zgodził się radośnie Kot.

- Jak to zaginęły?

- Podczas działań wojennych użyto w kilku miejscach broni atomowej. Dopiero później przyznano, że bombardowanie Japonii i Wielkiej Brytanii nie było najlepszym pomysłem – wytłumaczył chudzielec – Problem w tym, że obie wyspy po prostu zniknęły. Nie został po nich żaden ślad!

- Mniejsza z tym – przerwał jego wykład gruby – ta wiedza nie pomoże mu w jego misji. Kot zaprowadzi Cię gdzie trzeba, nawet jeśli go nie rozumiesz to zwyczajnie idź za nim.

 

***

 

Po przejrzeniu zdobytego ekwipunku, uzbrojeniu się w coś innego niż tulipan i ugaszeniu pragnienia drugim Komandosem Wilk ruszył na poszukiwanie kolejnego celu. Miał nadzieję, że ktoś okaże się na tyle nieostrożny, że rozpali ognisko. Jak się okazało miał rację. W pewnej odległości wypatrzył światło, a teraz ostrożnie skradał się mając nadzieję, że uda mu się załatwić to szybko i bezszelestnie przy użyciu kuszy. Po drodze zdał sobie sprawę z tego, że światło wypatrzył zupełnym przypadkiem. Ten kto rozpalił ognisko zrobił to w całkiem niezłym miejscu, a więc musiał znać się na rzeczy. Obóz do którego Wilk właśnie się podkradał rozbito na dnie sporego parowu niemal w całości otoczonego zagajnikiem, a ognisko było rozpalone w zagłębieniu wykopanym w zboczu. Jego właściciel uzyskał w ten sposób coś w rodzaju naturalnego pieca, który zapobiegał wydostawaniu się światła na zewnątrz. Gdyby nie to, że Wilk wyszedł praktycznie prosto na parów nigdy nie znalazłby tego miejsca.

Nasz amator Komandosów zatrzymał się w kępie krzaków na skraju zagajnika i popatrzył zdumiony w dół. Przy ogniu grzał się ogromny zielonobrązowy supermutant ubrany jedynie w stare wytarte jeansy. „Cholera, to coś ma przynajmniej dwa metry wzrostu” jęknął w duchu Wilk. Co gorsza tuż koło mutanta leżał minigun, który pozbawił Czarnego Wilka reszty nadziei. Nagle „mutek” odwrócił się i zapytał:

- Długo tam będziesz siedział?

- Marcus?! - wykrzyknął radośnie Wilk.

- A widziałeś w tym posranym świecie innego mutka? - zdziwił się były oficer armii mistrza, podróżnik międzywymiarowy, bloger i terrorysta w jednym.

- Co ty tu robisz?

- Pewnie to samo co Ty. Obudziłem się w jakimś szpitalu, ale dałem nogę, bo nie opłaciłem ubezpieczenia, a nie stać mnie na rachunki za opiekę lekarską. Nawet nie wiem jaki wypadek miałem. - westchnął mutant – potem dorwali mnie jak chciałem kupić hamburgera. Okazało się, że jest piątek i skazano mnie za jedzenie mięsa w piątek...

- Czekaj, to Ty nic nie wiesz?

 

***

 

Siwy czekał właśnie na peronie na swój pociąg.

- Na pewno musimy jechać do Sosnowca? - marudził pod nosem.

- Aye! - potwierdził Kot, a potem wyrzucił z siebie dłuższe zdanie, z którego Siwy wyłowił tylko śmiesznie przekręconą własną ksywkę. Już miał kotu wygarnąć koszarową wiązanką, ale nagle poczuł silne uderzenie i zgasło światło...

 

No właśnie, kto i dlaczego zaatakował Siwego?

 

 

 

 

evilmg
21 grudnia 2013 - 23:24