Wtosięgrało # Khorinis w Gothic II - barth89 - 9 stycznia 2014

Wtosięgrało # Khorinis w Gothic II

Każdy z nas ma jakieś swoje wspomnienia związane z grami. Przeważnie dotyczą one starszych gier, w które graliśmy ładnych kilka(naście) lat temu. W większości przypadków z tymi grami wiążemy miłe dla nas chwile i wspomnienia. Wtosięgrało to cykl felietonów, który przywodzi starsze produkcje, pojedyncze misje czy momenty, które przeszły do historii elektronicznej rozgrywki. Wtosięgrało to sentymentalny powrót do przeszłości i gier, które lata świetności mają już za sobą, ale o których wciąż pamiętamy. W dzisiejszym odcinku chciałbym powrócić do jednego z najpopularniejszych (o ile nie najpopularniejszego, sorry Wiesiek) action-erpega w Polsce oraz wędrówek po jego krainie. Panie, Panowie: Khorninis w Gothic II.

Domyślam się, że jestem raczej w zdecydowanej mniejszości, ale moją przygodę z serią Gothic zacząłem właśnie od części drugiej. Nie da się ukryć, że to właśnie seria studia Piranha Bytes, a nie CD Projekt RED jest najpopularniejszym RPG w naszym kraju. Ale co takiego zapamiętaliśmy z niej najbardziej? Bezimiennego? Xardasa? Gorna? Rozwój postaci? Cały bestiariusz ze ścierwojadami na czele? Ja najbardziej zapamiętałem przepiękną krainę, którą przyszło nam w "dwójce" przemierzać - Khorinis.

Pamiętam drogę z wieży Xardasa do samego miasta Khorinis i mój zachwyt nad sielankowo-zielonym krajobrazem, który raczej nie zwiastował napiętej sytuacji, jaka panowała w wykreowanej przez Niemców krainie. Już sam początek gry zachęcał do tego, by zboczyć z głównej ścieżki i zapędzić się gdzieś w teksturowe chaszcze. Kiedy Bezimienny nie zdążył sobie przypomnieć wystarczająco dużo, taki wypad najczęściej kończył się dla nas/niego tragicznie - wilki i ścierwojady były jego najmniejszym problemem. A już w ogóle przechlapane mieliśmy, kiedy podczas wojaży w lesie zastał nas zmierzch, a w naszym ekwipunku nie było pochodni lub zwoju odpowiedniego czaru... Bywało, że przemierzając po omacku leśne ostępu zbudziło się przypadkiem to cieniostwora, to rój krwiopijców, a może nawet trolla.

Swego rodzaju ostoją było miasto, które, choć małe, dawało poczucie bezpieczeństwa i odpoczynku od czyhających na nas poza murami zagrożeń. Nie brakowało też gotowych zlecić nam kilka drobnych zadań enpeców. No właśnie, drobnych - Gothic to przede wszystkim zadania typu: "idź, zabij/zbierz/pogadaj, wróć/przynieś", ale mi osobiście nie przeszkadzało to w ogóle, zwłaszcza że Gothic II było bodaj pierwszą grą RPG, z którą miałem styczność (być może dlatego wspominam ją tak miło?). Mimo iż zadania tego typu są proste i, nie oszukujmy się, głupie, zawsze miło było nazbierać ich całe mnóstwo, by wyruszyć poza mury Khorinis do... Khorinis i zabić kilka wilków ("potrzebuję X skór wilka"), zebrać ziele królewskie ("przynieś mi ziele królewskie, to przygotuję ci to i to"), czy dać nauczkę grupie bandytów ("te bydlaki ukradły mi mój amulet"), by następnie wrócić do miasta i 'odhaczyć' zadania z dziennika. A pamiętacie, kiedy po raz pierwszy mogliśmy zwiedzić pseudo-arystokratyczne górne miasto? Jakaż to była odmiana po przypominającym slumsy dolnym mieście i dzielnicy portowej... Gothica II przechodziłem trzy razy (za każdym razem będąc w innej gildii), jednak za pierwszym razem, nie wiedząc o konsekwencjach swego wyobru, pojawiłem się w zamku, zaciągając się uprzednio do szeregów strażników. Koszary, wraz z trenującymi niemalże bezustannie strażnikami, zrobiły na mnie spore wrażenie, ale nie tak wielkie, jak farma Onara.

Dopiero za trzecim podejściem spróbowałem swoich sił jako najemnik (łowca smoków) i dopiero wtedy doceniłem fakt przynależności do tej frakcji. Położona na południowym wschodzie farma Onara, będąca swego rodzaju ostoją wolności i niezależności, zachęcała do eksploracji pobliskich terenów, tym bardziej, że nieopodal niej znajdowało się przejście do Górniczej Doliny, a więc jedynej lokacji dostępnej w pierwszej części Gothica. Tam świat nie wyglądał już tak kolorowo, a wszechobecne poczucie osaczenia silnie kontrastowało z sielankowością właściwego Khorinis. Główną lokacją był oczywiście położony w centrum i otoczony przez orków zamek (coś czuję, że nie jestem jedynym graczem, który, szukając wejścia na zamek, uciekał przed kilkonastoma wściekłymi orkami?), jednak nie zabrakło też miejsca dla terenów śnieżnych, bagien i upiornej wieży. Zwłaszcza podróż do tej ostatniej przyprawiała mnie o delikatny niepokój, bowiem w Górniczej Dolinie bezpiecznie czułem się tylko na zamku, a błądząc po położonych na skraju mapy terenach czułem się jak na krańcu świata (i w istocie tak trochę było). Bardzo dziwiłem się myśliwym, którzy zdecydowali się rozbić obóz w tych rejonach.

Khorinis było, z punktu widzenia dzisiejszych erpegów, niewielką lokacją, ale w 2003 roku (wtedy grałem w Gothica II) zupełnie mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, bowiem pierwsza eksploracja leśnych/górniczych terenów dawała sporo frajdy i sprawiała wrażenie naprawdę sporego świata, naszpikowanego mnóstwem tajemnic, ciekawych lokacji i jaskiń, natomiast po odkryciu wszystkiego nie pozwoliła zabłądzić, a dostanie się do wymaganego miejsca nie sprawiało żadnego problemu. Khorinis to lokacja szyta na miarę? Tak mi się wydaje.

Mapa "trójki" była już ogromna, ale świat(y) nie miał(y) już takiego klimatu. Wydaje mi się, że między innymi dlatego niektórzy sądzą, że Gothic skończył się na Nocy Kruka...

A jak wy wspominacie Khorinis z Gothica II? Która lokacja zrobiła na was największe wrażenie?


<Spodobał ci się tekst? Wpisy i felietony przypadły ci do gustu? Polub growo&owo na Facebooku ^^ Znajdź mnie też na Google+>

barth89
9 stycznia 2014 - 11:56