O tym jak EA zrujnowało Dungeon Keeper – jedną z moich ulubionych gier - Antares - 6 lutego 2014

O tym jak EA zrujnowało Dungeon Keeper – jedną z moich ulubionych gier

Legendarna seria gier strategicznych, której nieukończona trzecia część od lat pozostawała w sferze niespełnionych marzeń fanów, doczekała się wreszcie kontynuacji. Problem w tym, że pod znaną nazwą zaproponowano nam klona typowych, mobilnych gier ekonomicznych w modelu free to play ,zwanym też pay to win, nastawionego na drenowanie portfela gracza.

Dungeon Keeper od zawsze figuruje na liście moich ulubionych gier. Nietypowe połączenie gatunku strategii czasu rzeczywistego, ekonomii, elementów RPG i specyficznego, czarnego humoru czyniły wydaną w 1997 roku produkcję studia Bullfrog (dowodzonego przez Petera Molyneux) naprawdę wyjątkową. Ponadto, bez Dungeon Keeper mogłoby nie być dziś na rynku popularnego Minecrafta – to właśnie prześmiewczy symulator strażnika lochów oferował jako pierwszy możliwość przekopywania podziemnych korytarzy w trybie pierwszoosobowym.

Chociaż wydano zaledwie dwie części i jeden dodatek, seria zyskała oddane grono fanów, którzy przez lata nie mogli wybaczyć  Electronic Arts porzucenia marki. Peter Molyneux odszedł z Bullfrog zakładając nowe, własne studio Lionhead, odpowiedzialne serie Black & White i Fable, zaś prawa do Dungeon Keeper pozostały w rękach amerykańskiego wydawcy, który bardzo długo nie robił z nimi zupełnie nic.

Tym większym zaskoczeniem dla fanów była informacja z 2008 roku, jakoby w oparciu o uniwersum gry powstaje produkcja Dungeon Keeper Online przeznaczona wyłącznie na rynek chiński, łącząca elementy strategii z typową rozgrywką z gatunku MMORPG. W sieci pojawił się nawet stosowny zwiastun, jednak o projekcie w ostatnich latach przycichło. Mimo wszystko, dla miłośników marki był to znak, że ElectronicArts o niej nie zapomniało. A dziś, gdy możemy już zagrać w zapowiedzianą w zeszłym roku mobilną produkcję na platformę iOS, mam wrażenie, że faktycznie serii wyszłoby na lepsze, gdyby wydawca zostawił ją w spokoju.

Dungeon Keeper na smartfony i tablety marki Apple łączy wybrane elementy z oryginału (mocno okrojone i uproszczone) z typowymi dla modelu free to play utrudnieniami rozgrywki, które zamiast zachęcić do wydawania pieniędzy, będą drażnić każdego bardziej zorientowanego w temacie gracza. Dość powiedzieć, że na wykonanie większości akcji, takich jak przekopanie się przez skałę czy wybudowanie pomieszczenia, musimy czekać nie sekundy, czy minuty, lecz nierzadko długie godziny. Czasem nawet dni.

Płacz i płać - tylko o to tu chodzi

Oczywiście da się to wszystko przyśpieszyć za pomocą zielonych kryształów, czyli wirtualnej waluty kupowanej za prawdziwe pieniądze. Niemałe, należy dodać, bowiem jak słusznie zauważył Marcin Kosman na łamach Polygamii, za 1200 kryształów zapłacimy około 40 zł. A to pozwala np. na skrócenie czasu kopania ze wspomnianych powyżej czterech dni do kilku sekund. Mam wrażenie, że nie ma chyba bardziej dobitnej formy marnowania pieniędzy.

Warto zaznaczyć, że mobilny Dungeon Keepernie robi w temacie wyciągania pieniędzy nic nowego. Podobnie skonstruowanych jest tysiące innych produkcji, w większości klonów znanych tytułów, które codziennie zalewają sklepy AppStore i Google Play. Problem w tym, że w tym wypadku mamy do czynienia z nieudolną próbą żenowania na sentymencie do fantastycznej marki, która zrewolucjonizowała gatunek strategii.

Podobieństwo do oryginału jest pozorne.

Szczerze mówiąc nie mam pojęcia do kogo Dungeon Keeper na iOS jest adresowany. Do fanów, którzy zorientują się już w kilka sekund z czym mają do czynienia i powrócą do dwóch pierwszych odsłon serii, które można wygodnie kupić na platformie GOG.com? A może gra przeznaczona jest dla miłośników Farmville i podobnych produkcji? Jeśli tak, to dlaczego podczepiono to pod serię, której ostatnia odsłona ukazała się na rynku w 1999 roku? Wielu dzisiejszych odbiorców mobilnej odsłony gry załatwiało się zapewne jeszcze wtedy w pieluchy. Po co zatem profanować kultowy klasyk?

Co gorsza, pomimo upływu wielu lat, nie udało się nikomu na dłuższą metę stworzyć udanego „klona” Dungeon Keeper’a który powtórzyłby sukces oryginału. Jest to tym bardziej dziwne w dobie crowdfundingu i Kickstartera, na którym ciągle pojawiają się wznowienia lub duchowi następcy starych, cenionych serii. Ostatnio wśród fanów Dungeon Keeper mówi się jednak sporo o grze Dwelvers, która ma jest silnie inspirowana produkcją studia Bullfrog, łącząc charakterystyczne dla niej elementy z kilkoma rozwiązaniami z serii Settlers. Ponieważ gra jest tworzona przez pasjonatów i darmowa, postanowiłem ją sprawdzić, a swoje wrażenia opiszę w jednym z najbliższych tekstów.

Antares
6 lutego 2014 - 23:48