Recenzja: Papers Please - Fisheye - 5 marca 2014

Recenzja: Papers, Please

Fisheye ocenia: Papers, Please
89

Papers, Please to niezależna gra stworzona przez Lucasa Pope, którą można najprościej określić jako „symulator pracownika przejścia granicznego w totalitarnym państwie”. I choć nie brzmi to najciekawiej, gra jest niesamowicie wciągająca, co dziwi tym bardziej, że nie jest przyjemna – wciąga, ale też przeraża; przejmuje, ale i odpycha.

Jesteśmy istotni! Ale czy aby na pewno?

Nie jest to też na pewno prosta gra. Rozgrywka podzielona jest na kolejne dni. Każdego z nich pojawiają się nowe zasady, pod których względem mamy analizować dokumenty podróżnych. I wytycznych, i samych dokumentów też się z czasem robi coraz więcej. Gracz porównuje przyjezdnego i jego zdjęcie, sprawdza w niewielkiej książeczce z zasadami, czy ilość dokumentów się zgadza, analizuje stemple; patrzy, czy miasto, gdzie niby wydano dokument, naprawdę znajduje się w takim a takim kraju; czy waga się zgadza; czy wzrost; czy akurat przyjezdny nie znalazł się na dzisiejszej liście poszukiwanych przestępców; i tak dalej, i tak dalej. Każdy kolejny podróżny wymaga sporej ilości dociekania – a to wszystko przy płynącym nieubłaganie czasie. Im mniej wykonanej pracy, tym mniej pieniędzy – a w domu czeka żona, syn, teściowa i wuj. Co więcej, syn ma jutro urodziny!, a siostra trafiła do więzienia i trzeba się zaopiekować jej córką. Problemy się piętrzą, ale nie można przepuszczać ludzi jak leci, ponieważ system widzi wszystko i błędy oznaczają utratę pieniędzy, których i tak nie mamy zbyt wiele. Tu i tam damy się przekupić, ale z kolei gigantyczną ilość pieniędzy od tajemniczego nieznajomego lepiej spalić, bo nie wiadomo, kto to był. Decyzje, wszędzie decyzje. A każda z nich może wpłynąć na twoje życie lub dobrobyt twojej rodziny. I jeszcze grupa rebeliantów potrzebuje twojej pomocy, by obalić skorumpowany rząd Arstotzki. Co robić? Co robić?

To pytanie będzie często gościć na ustach grającego. Tym bardziej, że decyzje podejmowane w grze wpływają na dwie osoby: kontrolowanego przez nas urzędnika i nas samych. Czy etycznym jest rozdzielenie na granicy państwa małżeństwa, tylko dlatego, że żona miała błąd w dokumentach? A nieprzepuszczenie człowieka, który tylko w twoim kraju może liczyć na operację, ale i on ma niepoprawne dokumenty? Papers, Please wymaga od gracza podejmowania mnóstwa trudnych decyzji, które w prawdziwym życiu mogłyby doprowadzić do koszmarów sennych. A najgorsze jest to, że nie można się od tej gry oderwać, ponieważ nasza fikcyjna rodzina – której nigdy nawet nie widzimy! – na nas polega. Ta gra sprawia, że człowiek czuje się brudny – lub gra wyjątkowo krótko, ale z czystym sumieniem – ale jednocześnie ma też to poczucie, że powinien kontynuować. Niekoniecznie „chce”, a właśnie „powinien”.

Łatwo się zgubić w natłoku papierów. I nie wiem, czy jej wzrost jest liczony z kokiem, czy bez.

Mimo tego wszystkiego, gra jest niesamowicie wręcz nudna. Oglądać ludzi grających w Papers, Please w ogóle nie warto, a i nasza własna przygoda może szybko zamienić się w mordęgę. Gracz może czuć się bardziej jak w nielubianej pracy, niż w domu przy komputerze. Tym bardziej, że im dalej, tym więcej rzeczy do zapamiętania (co może być wadą lub zaletą). I jeszcze ta świadomość, że jesteśmy po złej stronie, że jesteśmy częścią opresyjnego systemu, która przynosi praktycznie zero satysfakcji (ewentualnie przynosi złośliwą satysfakcję, która też nie jest pozytywnym uczuciem; a gdy czujemy ją z powodu niedoli fikcyjnych, pikselowych postaci, jest ono wręcz absurdalne). No chyba, że wspomagamy rewolucję i różnych przyjezdnych. Ale też może graczowi być trudno wytrzymać do tych ciekawszych momentów – szczególnie zważywszy na fakt, że największą wadą tej gry jest jej nieintuicyjne sterowanie, które momentami zwyczajnie irytuje. Gra nie posiada samouczka, a kolejne narzędzia pracy są nam przedstawiane jeden po drugim, każde innego dnia. I choć jest to dobre rozwiązanie, spora część nowych elementów jest wprowadzona niekonkretnie i nieprecyzyjnie. Nie ma też nigdzie opcji pomocy, nie ma też po prostu dużego opisu, co i jak działa. I choć większość tego, czego nam potrzeba do pracy, wychodzi w praniu, to zdarzyć się może, że utkniemy. Jak w większości gier logicznych, tak i tutaj czasem trzeba po prostu wiedzieć, co myślał autor, a to z kolei znacznie psuje rozgrywkę – bo przecież losy całej rodziny zależą od naszej decyzji, a tu taka psująca imersję przeszkoda.

Niektóre fałszerstwa łatwiej rozpoznać od innych.

Pomijając powyższy zarzut, Papers, Please jest grą bardzo przemyślaną – także z technicznego punktu widzenia. Oprawa wizualna jest brzydka i szara i dokładnie o to chodziło – o stworzenie poczucia ohydy wobec systemu i świata, w którym przyszło nam żyć. Tak samo muzyka jest prosta i dominująca, brzmiąca zamiast jak marsz wojskowy, to raczej jak po prostu marsz wojska. Dzięki temu współgra idealnie z tym, co widzimy, i tworzy wspaniały, choć przerażający klimat. Z tym poczuciem niestety może się nieco gryźć świetny humor twórcy gry i przedstawiane nam co jakiś czas przekomiczne postacie. W pewnym momencie gracz odkrywa, że czuje się jak w jednym z tych słynnych czeskich filmów, gdzie wszystko jest złe i nic się nie udaje, a jednak nie można przestać się śmiać. I choć wszystkie elementy gry współgrają ze sobą idealnie, zdarzają się momenty, gdy styl rysunku i oprawa graficzna irytują – nieraz trudno jest zdecydować, czy obsługiwana osoba wygląda podobnie jak na swoim zdjęciu w paszporcie (lub na zdjęciu poszukiwanych kryminalistów, które jest jeszcze gorszej jakości), czy nie. A decydowanie, czy wzrost w dokumentach i to, co widzimy, się zgadzają, jest czynnością całkowicie losową, która na szczęście jest rzadko czynnikiem istotnym. Wspaniałą sprawą jest za to funkcja auto-save'u, który w przypadku ewentualnej śmierci pozwala nam wrócić do któregokolwiek dnia z obojętnie której rozgrywki (a na dodatek, gdy wybieramy któryś z zapisów, gra wyświetla nam jego statystyki i nasz progres). Jest to tym bardziej przyjemne zważywszy na fakt, że Papers, Please posiada dwadzieścia różnych zakończeń, a taki system zapisu pozwala graczowi uniknąć żmudnego powtarzania zawartości, którą już przeszedł i która go nie poprowadzi ku nowemu, nieznanemu epilogowi. Niestety, skupiając się na technicznej stronie gry, nie można nie wspomnieć o jej drobnych błędach. Zdarzają się momenty, gdy gracz zrobi coś, czego twórca nie przewidział i na przykład spojrzy przez kartkę z dziurkami służącą do dekodowania tajnych wiadomości na coś innego, niż przeznaczony ku temu tekst – i nagle to, co widać w otworach, nijak nie odpowiada rzeczywistości. Albo co złośliwszy gracz postawi w paszporcie stempel zarówno wpuszczający, jak i ten zakazujący wstępu – obojętnie od kolejności stawiania będzie to oznaczało niezgodę. Co jest tym gorsze, że nie ma żadnej możliwości poprawy swoich błędów, gdy nacisnęło się po prostu nie ten przycisk, co trzeba. Na całe szczęście wspomniane tu błędy są niewielkie i nie rażą, ani nie odrzucają, a zważywszy na fakt, że są równoważone przez dbałość o szczegóły i drobne sprawy (jak np. możliwość wyłączenia nagości skanowanych przyjezdnych lub zmiany formatu wyświetlanej daty; albo to, że każdego dnia gazeta informuje nas, czy i co wynikło z naszych decyzji), można o nich zupełnie zapomnieć. Nie trzeba, bo, jak wszystkie błędy, wynikają z niedopracowania – ale można.

Jednak nie jesteśmy tacy istotni. Idziemy do więzienia, a rodzina wraz z naszym ciężko chorym synem zostaje wysłana na wieś do pracy.

Papers, Please to gra, która zmusza do ruchu wiele sfer naszego mózgu. Musimy szybko kojarzyć i zapamiętywać, ale skupiamy się też na aspektach etycznych i moralności naszych decyzji, co jest w grach komputerowych elementem raczej rzadkim – a cennym. Jest to też jednocześnie gra bardzo zabawna i ironiczna. Co więcej, mimo wielu aspektów kojarzących się z radzieckimi i post-radzieckimi krajami, nie można nie zauważyć również krytyki Stanów Zjednoczonych. Wiele razy już się śmiano z tego, że po wydarzeniach z września 2001 roku każdy człowiek wyglądający, jakby mógłby pochodzić z Bliskiego Wschodu, był „losowo” wybierany na lotniskach do dokładnego przeszukania. Tak i tutaj nasza postać dostaje co pewien czas polecenia z góry, by skanować konkretną grupę przyjezdnych, łamiąc ich prawa i stwierdzając, że zostali wybrani właśnie losowo. Twórca gry krytykuje całość zachowań totalitarnych, jakie prezentują różne państwa, ale podchodzi do tego od bardzo oryginalnej strony. Podsumowując, Papers, Please to w pewien sposób kolejna z popularnych gier typu survival. Tutaj jednak gracz musi przetrwać w środku totalitarnego systemu, który widzi wszystko, a sterowana przez nas postać jest jedną z wielu zębatek mechanizmu, którą można bez problemu zwyczajnie zastąpić. Co zresztą gra/reżim mówi nam wprost. Dzięki czemu – i przez co – Papers, Please może być najbardziej przerażającym i boleśnie realistycznym survivalem na rynku.

Chwała.
Fisheye
5 marca 2014 - 13:54