Drugi sezon Hannibala jest smaczniejszy z każdym kęsem - fsm - 19 kwietnia 2014

Drugi sezon Hannibala jest smaczniejszy z każdym kęsem

Nazwiska telewizyjnych twórców od pewnego czasu są prawdziwymi markami w świecie rozrywki. Wielu świadomych widzów już teraz interesuje się danym serialem nie dlatego, że gra w nim Pan X lub Pani Y, ale dlatego, że znają nazwisko pomysłodawcy i tzw. showrunnera. J.J. Abrams już wyszedł poza mały ekran, Eric Kripke radzi sobie całkiem nieźle, Vince Gilligan również. Do grona najlepszych dołączył w mym odczuciu także Bryan Fuller - uznanie zdobył dzięki m.in. przedwcześnie skasowanemu, ślicznemu i bajkowemu Gdzie pachną stokrotki, a teraz umacnia swoją pozycję serialem Hannibal. Serialem, który w drugim sezonie pewnie stanął na nogach i z każdym odcinkiem zaciekawia coraz bardziej.

Promocyjne fotki nadal są bardzo gustowne.

uwaga - w tekście będą delikatne spoilery dotyczące sezonu 1

Rok temu mogliście przeczytać moje wrażenia po kilku odcinkach świeżutkiego, dziewiczego wówczas sezonu Hannibala. Historia w końcu porzuciła system jeden odcinek - jeden morderca i stała się jedną, rozbudowaną, mroczną i okrutnie piękną historią o szaleństwie i szaleńcach. Akcję urwano w niezwykle interesującym momencie, z wielkim apetytem więc powróciłem do kolejnego rozdziału, by zwiedzić kolejne zakamarki wyniszczonego umysłu Willa Grahama i skonfrontować je z przerażająco kanciastą duszą Hannibala Lectera, jednego z najpopularniejszych popkulturowych seryjnych morderców.

Fuller wie, jak stosować hitchcockowską zasadę o trzęsieniu ziemi na wstępie opowieści. Pierwsze kilka minut otwierające sezon 2 służą za obietnicę deseru czekającego nas za kilkanaście epizodów. Dla jednych wizyta Jacka Crawforda, szefa "tych dobrych", w domu doktora Lectera będzie potwornym spoilerem, dla innych umiejętnym podgrzaniem atmosfery. Wszak większość widzów dobrze wie, kim jest Hannibal i dobrze wie, że jego osoba musi przetrwać całą masę sensacyjnych zawirowań, by serial mógł dogonić (i przegonić) książkowe oryginały autorstwa Thomasa Harrisa. Bryan Fuller zresztą ma niecny plan: 3 sezony mają stanowić rozbudowany prequel do Czerwonego smoka (sezon 4), po których nastąpią sezony wzorowane na Milczeniu owiec i Hannibalu, a wszystko zamknie się w sezonie siódmym zupełnie oryginalnym finałem. Ambitne założenie i sporo czasu antenowego, ale patrząc na stopniowy wzrost jakości serialu można mieć nadzieję, że otrzymamy "all killer, no filler" - rozpisaną z głową opowieść, która nie będzie sztucznie przedłużana. Będę trzymał za to kciuki.

Wybuchowe otwarcie sezonu.

Sezon 2 to wciąż trwający sukces postaci Hannibala. Wytrawny smakosz i dyrygent ludzkich losów wodzi za nos władze, bliskich i nieco dalszych sobie ludzi. Tzn. prawie wszystkich, bo przecież Will Graham wie, co się święci, ale chwilowo nie jest w stanie nic z tym zrobić. Odwrócenie ról wyszło historii na dobre - pozytywny bohater został uznany za szaleńca, a psychopata bawi się w wujka dobrą radę. Zakładam, że sezon zakończy się "oficjalnym" uznaniem Lectera za mordercę, a kolejny rozdział historii skupi się na pościgu. Ale kto wie? Może Fuller zaskoczy nas czymś innym? Wiem, że chętnie się o tym przekonam.

Hannibal niezmiennie czaruje formą - strona wizualna jest dopieszczona w najdrobniejszych, najbardziej makabrycznych szczegółach. Postać rogacza, groteskowe sceny zbrodni, wyobraźnia Willa... Jest na czym zawiesić oko. Podobnie wysokiej próby są też kreacje aktorskie. Mam wrażenie, że duet Hugh Dancy - Mads Mikkelsen to jeden z najlepiej rozpisanych i zagranych tandemów wśród obecnie emitowanych seriali. Cała rzesza ekipy wspomagającej główne postacie też spisuje się dobrze. Dołóżmy do tego psychodeliczną momentami muzykę i bardzo umiejętne dawkowanie napięcia w obrębie nieco ponad 40 minut składających sie na odcinek, a otrzymamy bardzo ciekawą propozycję dla miłośników soczystych i krwistych dramatów.

Proszę powiedzieć gdzie boli.

Serial obecnie emitowany jest na kanale AXN, który stara się dzielnie dotrzymywać kroku amerykańskiej NBC (jest 4 odcinki "do tyłu") i polecam go serdecznie, z uprzejmym uśmiechem i skinieniem głowy. Jak tak dalej pójdzie, to Hannibal wyrośnie na jeden z najlepszych seriali ostatnich lat. Smacznego!

fsm
19 kwietnia 2014 - 14:26