Blackwell Epiphany a ostatni będą w końcu martwi (recenzja gry) - sakora - 25 kwietnia 2014

Blackwell Epiphany, a ostatni będą w końcu martwi (recenzja gry)

sakora ocenia: The Blackwell Epiphany
91

Blackwell Epiphany to zwieńczenie cyklu opowieści o Rosangeli Blackwell i Joeyu Mallone przeplatane z losami wielu innych postaci. Rozgrywane na wielu płaszczyznach czasowych, duchowych i emocjonalnych. Pokazuje, ze staroszkolne przygodówki mają się nadal bardzo dobrze.

Ostatnimi latami rzadko kupuję gry na premierze. Zrobienie preorderu jest jakby z innej bajki. Jednak Blackwell Epiphany było grą na którą czekałem bardzo długo. Co jakiś czas atmosferę podsycały kolejne pojawiające się screeny i informacje na temat samej gry. Cykl porwał mnie już dawno bardzo, umiejętnie łącząc klimat starych przygodówek w pixelarcie z bohaterami, których zaczyna się lubić od razu oraz absorbjącą historię podsycaną smutnymi emocjami i sardonicznymi komentarzami. Do tego jeszcze nietuzinkowa oprawa muzyczna i otrzymujemy naprawdę dobry cykl. Blackwell Epiphany kontynuuje te tradycje, samemu podnosząc sobie poprzeczkę.

Pierwsze, co przykuwa oko, to mocno podkręcona (o ile to w ogóle możliwe w pixelarcie) grafika, zdecydowanie najładniejsza w całej serii. Pojawiają się bardzo ładne efekty mgły, ślady na śniegu oraz miejscami odblaski przechodzących postaci lub niektórych obiektów. Więcej dzieje się także w tle, które nie jest statyczne, jak w poprzednich odsłonach, a naprawdę miejscami tętni pozorami życia. Wszystko jest miłe dla oka. Kolorowe, kiedy powinno, a ciemne i mroczne w innych momentach. Grafika ma swój urok, jednak elementem mnie drażniącym są zmieniające się co część odrobinę style graficzne postaci i rysowanych główek podczas dialogów. Tak samo, jak wyświetlany tekst jest za każdym razem w innym zestawieniu kolorów. Niby wszystko jest takie samo, ale ten niekonsekwentny element designu działa na mnie denerwująco. Niestety gra ma swoje ograniczenia w postaci rozdzielczości, co w przypadku mniejszych ekranów jest do zaakceptowania, na dużych razi pikselami nieco za dużej wielkości.

Podczas gry przyjdzie nam zwiedzić kilkanaście lokalizacji, bardzo różnorodnych, począwszy od mieszkania Rosangeli, przez obskurne uliczki, prywatne mieszkania, kościół, posterunek policji, inne plany astralne czy klimatyczne miejscówki z lat 30 XX wieku. Są one dobrze przygotowane, z wieloma obiektami, z którymi możemy wejść w interakcję lub posłuchać komentarzy głównych bohaterów. Nie mogę jednak uciec od wrażenia, że mimo ich ilości, lokalizacje są mniejsze niż w poprzednich częściach, co przekłada się także na sposób gry, jest nieco łatwiej, ale może to tylko moje wrażenie podbudowane latami grania w przygodówki.

Samo sterowanie to klasyczny point'n'click, gdzie sterujemy poczynaniami człowieka i ducha, a każda z tych postaci ma swoje odpowiednie umiejętności. Joey potrafi na przykład przenikać przez drzwi, a Rosa wyszukuje i łączy informacje w sieci. Brzmi to może prosto, ale dobre wyważenie tych i innych elementów jest kluczem do rozwiązania wielu zagadek, które skupiają się częściej na łączeniu faktów usłyszanych od napotkanych postaci, niż typowemu łączeniu przedmiotów z inwentarza. Wiele zależy od odpowiedniego wyboru opcji dialogowej, na co mają wpływ zdobyte wcześniej informacje, ale i domysły. Gra także ma w kilku miejscach zagadki z różnym rozwiązaniem, gdzie na przykład otrzymujemy różne hasło do komputera czy poszukiwany przedmiot znajduje się w innym miejscu w danej lokalizacji. Mała rzecz, a cieszy. Nie mamy obecnego w wielu współczesnych produkcjach podświetlania wszystkich aktywnych stref w lokalizacji, co daję grze na plus, podobnie jak to, że zagadki nie denerwują, a są bardzo logiczne. Nie rażą żadną głupotą, a wymagają nieraz niezłego sprytu, a każda pokonana w grze trudność daje wiele satysfakcji.

Blackwell Epiphany / Wadjet Eye Games

Tym, co zawsze oddziaływało, i teraz robi to ponownie, to muzyka. Już sam temat w menu jest pierwszej klasy. Nuty krążą gdzieś przy jazzie, miło aranżując i mieszając tematy. Nieraz słyszymy określoną melodię, a po chwili łapiemy się na tym, że kolejna trafiająca do naszych uszu jest tą samą, jednak zagraną zupełnie inaczej z wykorzystaniem innych instrumentów. Na szczęście tematów muzycznych jest tu dużo i w żaden sposób się nie nudzą. Można także zakupić grę z dodatkowym albumem zawierającym pełną ścieżkę dźwiękową (była także dostępna jako bonus wraz materiałami wideo dotyczącymi realizacji gry w preorderze).

Dźwięki otoczenia prezentują się także dobrze. Są raczej oszczędne, mają raczej podkreślić wykonaną czynność lub zdarzenie, przez co nie wyrywają z klimatu gry, jak to czasami ma miejsce w innych, mniej stonowanych produkcjach. Podobnie bardzo dobrze zrealizowaną kwestią są aktorzy podkładający głosy pod postacie, przede wszystkim Rebecca Whittaker wcielająca się w Rosę oraz Abe Goldfarb wcielający się w Joeya. Kwestie zrealizowane są z wielką wprawą, znakomicie podkreślając zarówno emocje danej sceny, jak i relacji pomiędzy bohaterami. Daje się tu wyraźnie wyczuć pozytywną chemię.

Opowieść rozgrywa się głównie we współczesnym, XXI wiecznym Nowym Jorku oraz w latach trzydziestych XX wieku, gdzie dowiadujemy się kilku ważnych dla fabuły informacji. Opowiadana historia jest zwarta, jednak osoby niegrające w poprzednie części mogą mieć trudności ze zrozumieniem pewnych wątków. Sama fabuła jest niepokojąca, nieraz postępuje niesprawiedliwie, ale bardzo życiowo. Nigdy nie możemy czuć się pewnie, a pewne wydarzenia sprawiają, że bardziej zaczynamy martwić się o określone postacie.
Otrzymujemy kontynuacje i rozwiązania starych wątków, które zawieszały fabułę w zakończeniach poprzednich odsłon, jednak osoby ich nieznające zostaną w nie w miarę dobrze wprowadzeni. Na początku otrzymujemy prostą sprawę, jednak z czasem wyłaniają się kolejne fragmenty układanki, które warto poznać, szczególnie że pojawienie się pewnych osób jest dość zaskakujące. Dobrze poznać tę fabułę bez jakichkolwiek podpowiedzi i zdradzania fabuły.

Blackwell Epiphany / Wadjet Eye Games

Blackwell Epiphany to świetnie napisana i znakomicie zrealizowana opowieść. Nie patyczkuje się, nie razi sztucznością rozwiązań. W pewnym sensie ta opowieść o duchach jest prawdziwsza, niż możemy to przyznać. Dla miłośników serii, jest  to pozycja obowiązkowa. Osoby nie grające w poprzednie odsłony, lepiej niech najpierw po nie sięgną. Grając w tą część od razu, popsują sobie zabawę i naprawdę wiele stracą. Jest w tej grze wiele emocji. Śmiechu i smutku. Strachu i spokoju. Niesprawiedliwości i zasłużonej kary. Zakończenie wydaje się właściwe, chociaż jest niełatwe, to spina klamrą wiele wątpliwości, jednak czy to naprawdę koniec tej serii? Chciałbym wierzyć, że nie, chociaż lepiej zakończyć ją tak dobrym tytułem, niż odcinaniem kuponów. Piękna rzecz.

     

     

Śledź mnie na Twitterze!

     

sakora
25 kwietnia 2014 - 18:26