Recenzja To The Moon - wzruszająca podróż na księżyc - Materdea - 18 maja 2014

Recenzja To The Moon - wzruszająca podróż na księżyc

Materdea ocenia: To the Moon
90

W To The Moon jest, naprawdę, coś magicznego. Nigdy bym nie przypuszczał, że jakakolwiek gra wideo może wywołać symboliczną łzę, kiedy ogląda się, relatywnie statyczne, wydarzenia na ekranie monitora. A jednak – przy produkcji studia Freebird Games zdarzyło mi się uronić kroplę słonej substancji nawilżającej powierzchnię rogówki i spojówki oka.

Jeśli chciałbym grze wstawić ocenę tylko za jej scenariusz, w tym przypadku byłaby to niekwestionowana „dycha”. Fabuła w To The Moon to maksymalnie angażująca historia dwójki naukowców, którzy pracują w korporacji Sigmund Corp spełniającej marzenia umierających osób poprzez manipulację ich wspomnieniami. Jednym z, wydawałoby się standardowych, klientów jest John, zaś jego marzeniem – podróż na księżyc. W toku odkrywania kolejnych etapów, poznajemy całe jego życie.

W tym temacie, broń Boże, nie można zdradzić niczego więcej. Tytuł nie jest długi. Osobiście skończyłem go za jednym posiedzeniem w ok. cztery godziny. Niemniej jednak jestem przekonany, że te 240 minut (w przybliżeniu) zostanie Wam zrekompensowane świetną opowieścią. Małego Oscara powinna dostać również para naukowców o niesamowicie skrajnych charakterach. Ich dialogi to ciągłe przekomarzanie się, sarkazmy i ironiczne wypowiedzi. Nie sposób ich nie lubić.

Niestety – tzw. recenzja powinna zawierać także akapity odnoszące się do rozgrywki oraz oprawy audiowizualnej ocenianego produktu. A to jednoznacznie wskazuje na ich ocenienie, czyli w ostatecznym rozrachunku nici z 10/10 dla tytułu Freebird Games, wszak To The Moon to sztampowy reprezentant gier przygodowych, z kamerą umieszczoną w rzucie izometrycznym oraz nieco topornym mechanizmem poruszania ohaterów. Sytuacja ulega poprawie, kiedy przełączamy sterowanie na klawiaturę – strzałki są troszkę bardziej intuicyjne, co może pomóc. Mimo wszystko korzystanie z myszy podczas rozgrywki przysparza kilka kłopotliwych sytuacji.

Oprawa graficzna nie zachwyca. Nie mówię nawet o warstwie technologicznej, ponieważ nie ona jest tutaj najważniejsza. Przez cały seans miałem wrażenie, że kolory są nadto wyblakłe, że brak tutaj typowej głębi barw, że całość jest lekko wypłowiała. Na początku można odczuć również przesyt odwiedzanymi lokacjami – oglądamy tylko dom klienta oraz jego okolice, często spoglądając w stronę latarni morskiej. Później jest już o wiele lepiej – widzimy jego rodzinny dom, szkołę czy bibliotekę. Za to złego słowa nie mogę powiedzieć o muzyce. Ta jest odpowiednio przytłaczająca, by od kilku sekund próbek dostać lekkiej depresji. Może nie jest aż nadto smutna, ale można odczuć przygnębienie słuchając kilku utworów przygotowanych specjalnie z myślą o fabule To The Moon.

Powtarzalność gameplayu nie doskwierała mi na tyle mocno, by narzekać na nią w jakiś uporczywy sposób. Ciągłe zbieraniu pięciu magicznych kul, by następnie za ich pomocą rozbić mistyczną barierę chroniącą przedmiot, który jest istotny z punktu widzenia wspomnień Johna, a który przenosi nas w przeszłość razi monotonią, owszem. Niemniej przymknąłem oko na ten fakt, aby dostatecznie dobrze delektować się historią.

Krótko podsumowując To The Moon, mogę śmiało rzec, że fabuła do spółki z muzyką zasługują na maksymalną notę, ale nieco schematyczna rozgrywka i nieporywająca oprawa graficzna lekko obniżają końcową ocenę. Tak czy owak dzieło Freebird Games to naprawdę solidna pozycja, warta przetestowania i poświęcenia jej kilku godzin wolnego czasu – choćby z czystej ciekawości, czy aby faktycznie udało się parze naukowców wysłać starca na upragniony księżyc.

Materdea
18 maja 2014 - 13:20