X-men: Przeszłość która nadejdzie - recenzja filmu - eJay - 24 maja 2014

X-men: Przeszłość, która nadejdzie - recenzja filmu

W kwestii uniwersum X-men fani już dawno dokonali podziału jakościowego poszczególnych filmów. Niezły start całej historii jest dzisiaj stałem elementem polsatowskiego pasma w poniedziałki, a druga część jest tą najbardziej rozchwytywaną. Im dalej jednak w las, tym było gorzej.

Michael Fassbender jako Magneto - źródło http://filmspot.com.pt

Po odejściu Bryana Singera serię zaczęły trapić poważne problemy i trafiły się po drodze 2 katastrofy: Ostatni Bastion oraz Geneza. Spore nadzieje w odrodzenie marki wlała we mnie Pierwsza Klasa, która obróciła losy głównych bohaterów o 180 stopni. Świeże podejście do tematu oraz kapitalny klimat zimnej wojny pokazały, iż w serii tkwi jeszcze duży potencjał. I właśnie z tą misją postanowił zmierzyć się ponownie Singer.

Bądźmy szczerzy, fabuła poszczególnych odsłon nigdy nie należała do najlepszych. Kolejne części wprowadzały, modyfikowały, prezentowały odmienne spojrzenie na wiele kwestii. Brak żelaznej logiki oraz żonglowanie motywami doprowadziło do swoistego paradoksu – każdy z filmów trzymał się kupy wyłącznie w ramach wątków w nim opowiedzianych, natomiast próba ułożenia ich w chronologii serii kończyła się fiaskiem. Będąc tego świadomym Singer...zdecydował się na narrację na 2 płaszczyznach czasowych. Najpierw wyrusza z głównymi bohaterami w daleką przyszłość, gdzie ludzkość i mutanty są na wyginięciu, po czym zaczyna snuć klasyczną przygodę z roku 1973. Dzięki temu zabiegowi reżyser mógł swobodnie nawiązać do wydarzeń opowiedzianych nawet w jego pierwszych odsłonach X-men, ale na szczęście nie mamy tutaj do czynienia z tanimi chwytami.

Przeszłość która nadejdzie to dynamiczne, miejscami mroczne, ale niepozbawione licznych akcentów komediowych widowisko. Singer przyzwyczaił mnie, że często oszczędza na scenach akcji, tonuje je i nie stara się, aby były daniem głównym. W tym jednak przypadku wyraźnie uwolnił się od swoich przyzwyczajeń i zrealizował naprawdę masę szybkich sekwencji, które na dodatek angażują emocjonalnie. Już sam wstęp jest na tyle efektowny, iż staje się to jego wadą – obrazowi brakuje trochę lepszej ekspozycji, zwłaszcza pod kątem nowych mutantów. Z tego też powodu film zaczął mi się podobać dopiero po jakimś kwadransie, kiedy akcja (bądź co bądź skręcona fantastycznie) ustępuje na rzecz tłumaczenia kto-komu-gdzie-po co-jak. W skrócie: ekipa profesora Xaviera oraz Magneto postanawia wysłać w przeszłość Wolverine'a, aby ten zmotywował młode wersje Xaviera i Magneto do walki przeciwko twórcy Strażników – Bolivarowi Traskowi. Brzmi skomplikowanie?

Xavier młody vs Xavier stary - źródło http://metaleater.com

Sam motyw podróży w czasie jest tu przedstawiony w MEGA absurdalny sposób. Kiedy jednak przetrawi się pewne fakty (da się, naprawdę!), wówczas Przeszłość wynagradza zakup biletu z nawiązką. Przede wszystkim świetne jest tu tempo. Reżyser nie przynudza niepotrzebnymi scenami, co chwilę wprowadza do oka kamery nowe postacie i daje się im wykazać. Przoduje w tym zwłaszcza Quicksilver, który kradnie dla siebie kilka minut, a dzięki jednej akcji (jest przecudowna!) zyskuje sympatię widzów.

Przeszłość jest bardzo efektowna, posiada ogromny rozmach (twórcy szastają lokacjami jak opętani), ale nie zapomina o bohaterach. O ten aspekt martwiłem się najbardziej, ale na szczęście moje obawy okazały się niepotrzebne. Każdy z głównej trójcy Fassbender-Jackman-McAvoy ma coś do powiedzenia, przy czym najgorzej wypadł moim zdaniem ten ostatni. Może wynika to ze – zgaduję - zbytniego przedramatyzowania postaci młodego Xaviera, a może to Fass i Hugh są twardzi? Niemało miejsca poświęcono Mystique, która jest na wskroś postacią wyniesioną z greckiej tragedii. Przyznam szczerze, że po tym filmie zrobiło mi się jej żal.

Największym osiągnięciem Singera jest jednak obalenie wszystkich bzdur i niekonsekwencji, z jakimi mieliśmy do czynienia w Genezie oraz Ostatnim Bastionie. To jak reżyser prostuje niektóre patenty zasługuje na duże uznanie i daje szanse na porządną kontynuację. Nie chcę po raz n-ty przypominać tych filmowych abominacji, ale na pewno niejednemu fanowi pojawi się banan na twarzy po ujrzeniu zakończenia.

Ciekawa fabuła, szybka akcja, dynamiczne dialogi, szczypta humoru, niezła gra aktorów, dramaturgia na odpowiednim poziomie i cała masa genialnych pomysłów – to cechy dobrego blockbustera, czyli Przeszłości, która nadejdzie. Letni sezon na starcie dostał prawdziwy hit i jestem niemal pewien, że nowi X-meni znajdą się na podium najlepszych produkcji tego roku.

Ocena 8+/10

eJay
24 maja 2014 - 23:47