Broforce – Robocop Rambo i Ripley w browurowej grze – test wersji alfa - Hed - 30 maja 2014

Broforce – Robocop, Rambo i Ripley w browurowej grze – test wersji alfa

"Czy jesteś prawdziwie bro?" - pytają twórcy gry Broforce. Ja jestem. Grałem w tę inspirowaną kinem akcji chodzoną strzelankę z bratem (bro) i podczas posyłania we wrogów kolejnych magazynków wypiłem bro (browarka, bro). Grałem i bawiłem się dobrze, bo gra nawet w swojej wczesnej i niepełnej wersji jest szalenie przyjemna i szczera w swojej głupkowatości. Spójrzcie tylko na poniższy obrazek – jak to nie jest urocze, to ja nie wiem co jest.

Broforce - pixel art, retro (kochaj albo hejtuj).

Czym jest Broforce? Czy trzeba być tak bardzo męskim jak ja, żeby móc czerpać radość z gry? Czy piksele mają uczucia? Odpowiedzi uzyskasz klikając w przycisk przenoszący z tego wstępu do właściwego artykułu. Zupełnie za darmo! Halo, reklamodawcy? Zdobyłem kolejne kliknięcie, będzie premia?

Broforce to Metal Slug na dopalaczu i z dodatkiem totalnej destrukcji. Przez totalną destrukcję mam oczywiście na myśli możliwość niszczenia map w niemal stu procentach – pociskom opierają się tylko nieliczne metalowe fragmenty. Broforce opiera się na koncepcji krótkich, szybkich etapów, które pokonujemy niczym huragan. Mordujemy wrogów, ratujemy jeńców i w końcu odlatujemy na drabince podwieszonej do helikoptera, zostawiając za sobą zgliszcza i pożogę. Ból pikselom zadawać można oczywiście w cztery osoby na jednym ekranie lub online, co zresztą jest jedną z głównych atrakcjigry. Broforce jest tematem na imprezy – i mam tu na myśli imprezy dla nerdów, a nie zabawę w stylu Warsaw Shore.

Prostolinijna konstrukcja Broforce sprawia, że zaproszony na potrzeby tej recenzji brat nie potrzebował żadnego szkolenia. Od razu mogliśmy przystąpić do akcji, pokracznie próbując opanować zręcznościowe sterowanie. To spora różnica w porównaniu do wydanego niedawno Mercenary Kings, który na pierwszy rzut oka jest podobny. Konkurencyjna produkcja jest trudniejsza, powolniejsza i bardziej rozbudowana – przynajmniej pod względem różnych mechanik rozgrywki, czyli np. statystyk postaci lub sprzętu. Żeby nie być gołosłownym, próbowaliśmy zagrać w Mercenary Kings po Broforce i znudziłem się samym tłumaczeniem podstaw i tego, co znajduje się w bazie głównej bohaterów.

Broforce może wydawać się prosty, co nie znaczy, że jest prostacki. Gra ma parę interesujących dodatków i ukryte pokłady taktycznych zagrywek. Można przelecieć kilka metrów na zdetonowanej butli z paliwem, podczepiać się ścian, spychać na wrogów skrzynki, itp. Większość z tego typu „technik” odkrywa się w trakcie gry, samemu, bez konkretnych podpowiedzi i samouczków. Takie organiczne zgłębianie tajników rozgrywki i wyciąganie z niej coraz głębiej ukrytych detali zawsze jest przyjemniejsze od planszy opisującej sterowanie.

Lasery, pociski, czołgi, twardziele - to całe Broforce.

Grając w Broforce nie trzeba się spieszyć, chociaż najlepsze rezultaty osiąga się podczas szalonych szturmów. Wtedy też jest najzabawniej, bo postacie gracza mogą zostać zabite na dziesiątki często komicznych sposobów. Można dać się wysadzić, otrzymać kulkę, spaść do wody albo zostać przygniecionym przez spadające truchło. W chaosie walki często nie wiadomo nawet, co nas dopadło. Nic nie szkodzi, bo takie wyskoki zwykle bawią, szczególnie, gdy zostały spowodowane przez kolegę z drużyny. Czasem jeden wystrzelony pocisk powoduje taką reakcję łańcuchową, że naprawdę trudno uniknąć śmierci – jeśli nie jesteście urodzonymi frustratami uznacie to za wartościową część doświadczenia, jakim jest Broforce. Jeśli natomiast jesteście frustratami... no cóż, współczuję i zalecam więcej czasu na świeżym powietrzu.

Na koniec zostawiłem sobie kilka kwestii technicznych i szaloną rozprawkę na temat poczucia humoru. Broforce jest obecnie dostępne na Steamie w wersji wczesnej i regularnie dostaje aktualizacje. Oprócz fragmentu kampanii, gra zawiera między innymi edytor poziomów, który naturalnie jest stosunkowo prosty do opanowania. Standard wymaga, by stworzone poziomy dało się szybko publikować w sieci – i da się to robić. Podaję wymagania sprzętowe Broforce: komputer z jakimś tam procesorem, pewną ilością pamięci i – nie zapominajmy – kartą grafiki. Mówiąc serio, wymagania są raczej niewielkie, ale żeby nie było przypału polecam je sprawdzić przez zakupem.

Helikoptery, destrukcja, krew - to całe Broforce (ponownie).

Broforce próbuje być śmieszny. Dowodem na to jest ogólne parodystyczne ujęcie tematu gier akcji w nawiązaniu do klasycznego kina akcji. W grze jest dużo śmiesznych animacji, robienia głupich min, stosowania komiksowych środków stylistycznych. Są też tytułowi bohaterowie, będący po prostu karykaturami swoich pierwowzorów ze slynnych filmów. Rambo, Komando, Sędzia Dredd, Ripley – przykładami rzucam z pamięci. Odkrywanie tych bohaterów – bo żeby nimi zagrać musimy ich odblokować – jest radosną sprawą. Człowiek zastanawia się, kogo jeszcze autorzy wcisnęli do gry i jak go pokazali. Te parodie są utrzymane w popularnym obecnie duchu oddawania hołdu – śmiejemy się z kreacji Arniego i spółki, bo je uwielbiamy. Pewnie wiecie, o czym mówię.

Czy Broforce jest śmieszne? „Nie”, odpowiedzą internetowi malkontenci, którzy zapewne wieczorami są bogami komedii w klubach ze stand-upem (ponoć jest ich coraz więcej w Polsce). No bo tak, czerstwa ta gra jest – zaprzeczać nie zamierzam. Ale, ale, co, ja się pytam, z tego? Mnie bawi i myślę, że wiele innych osób rozbawi. A jak nie, zawsze możecie napisać złośliwy komentarz pod tym artykułem i stwierdzić, że nie mam poczucia humoru. I tak nikt nie uwierzy, bo żarty opowiadam przednie. Chcecie usłyszeć kawał? Proszę: kawał szynki. Dziękuję, dobranoc. *upuszcza mikrofon*

W momencie pisania tych wrażeń pojawiła się aktualizacja Broforce zawierająca nowych herosów i inne głupoty. Zainteresowanych odsyłam do zakładki gry na Steamie lub na jej oficjalną stronę. Gra kosztuje ileś tam euro i wymaga takiego a nie innego sprzętu (sprawdźcie sobie). Nie odpowiadam za niczyje kompulsywne zakupy.

Hed
30 maja 2014 - 18:03