''Gra o tron'': Najlepsze sceny z czwartego sezonu - Jędrzej Bukowski - 18 czerwca 2014

''Gra o tron'': Najlepsze sceny z czwartego sezonu

Czwarty sezon "Gry o tron" za nami. A ten był niezwykle barwny, dynamiczny i rzecz jasna - pełen kontrowersji. O samym finale nieco więcej napisałem tutaj, zaś poniżej znajdziecie dziesięć scen, które najbardziej utkwiły w pamięci chyba każdemu widzowi.


Nie muszę chyba wspominać, że całość jest tak bardzo spojlerowa jak tylko się da? ;-)


To się nazywa wesele!


Znienawidzony przez wszystkich. "Król Joffrey" w każdym kolejnym odcinku zdobywał sobie liczne grono antyfanów, którzy życzyli mu śmierci. A gdy do tej w końcu doszło, to była ona tak niespodziewana, szybka i zarazem drastyczna, że wprawiła w osłupienie wielu widzów. Ale jak to? Już? Tak po prostu? Joffrey nie żyje? Nie minęło 24h, a fala memów zalała sieć i wszystko wróciło do porządku dziennego.



Seks przy zwłokach


O dziwo, w tym sezonie było naprawdę mało seksu i nagości. Ale gdy już HBO postanowiło nam rzucić scenę "miłości" to z podtekstem gwałtu w miejscu zwłok własnego syna. Takie rzeczy tylko w "Grze o tron".



Długi lot Lady Lysy


Bardzo lubię Littlefingera i żałuje, że w całym sezonie było go tak mało. Jednak gdy już się pojawił, to spowodował, że inni totalnie odlecieli - dosłownie i w przenośni, o czym przekonała się najdobitniej siostra Catelyn Stark, Lady Lysa.



Nieodwzajemniona miłość


Nie cierpię Daenerys. Dlatego szkoda mi było patrzeć na wpatrzonego w nią jak w obrazek Ser Joraha, został wydalony ze względu na swoje wcześniejsze zabawy ze szpiegowaniem. Mega emocjonalna scena i wyciskacz łez pełną gębą.



Przemowa życia Tyriona


Jeśli macie jakieś wątpliwości, kto zgarnie wszystkie główne nagrody serialowe za rolę męską, to już nie musicie się głowić. Peter Dinklage w roli Tyriona przemową poniżej załatwił wszystkich potencjalnych konkurentów.



Pojedynek tygodnia!


Oberyn Martell zwany Czerwoną Żmiją - to był gość! Znakomicie do tej roli obsadzony Pedro Pascal zjednał sobie wielu fanów (a w szczególności fanki). Zadziorny, charyzmatyczny i pełen wigoru. Gdy w końcu doszło do walki z Górą (który trochę był za bardzo przerysowany pod względem tego jaki to on "wielki i zły"), wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Nasz ulubieniec jednak dał się zaskoczyć, zaś określenie "mindfuck" nabrało nowego znaczenia.



"Nic nie wiesz, Jonie Snow"


Wątek Jona Snow i Ygritte był dla mnie strasznie męczący - zarówno w książce jak i w serialu, ale jednego nie można odmówić. Spotkanie ich dwojga podczas ataku na Mur i ostateczna śmierć Dzikiej z ręki młodego, nieświadomego chłopca - to był motyw, który dla mnie przyćmił całe oblężenie Muru.



Starcie gigantów!


To dopiero było starcie gigantów! Po jednej stronie największy zakapior Westeros z mordą, której chyba nikt nie chciałby zobaczyć, zaś po drugiej olbrzymia kobieta, która wprała by większości z nas. To niezwykle naturalistyczne starcie mimo że nie miało miejsca w książce, w serialu znakomicie się sprawdziło.



Szarża!


Bardzo wiele się dostało tej scenie w komentarzach sieciowych. Marudzono, że wszystko zbyt sztuczne, a to za mało Dzikich, a to bez wyrazu i emocji... Być może łatwo mnie w tym względzie zaspokoić, ale ten minimalizm w postaci szybkiej szarży był zrobiony najlepiej jak się dało jeśli chodzi o produkcje telewizyjne. Świetne ujęcia wojsk, pompatyczna muzyka, zaskoczenie... Wiecie, nie można się tutaj spodziewać scen rodem z "Władcy Pierścieni" - pamiętajmy, że to serial, a ja sobie jednak nie przypominam tego typu rozmachu w innych produkcjach.



Ucieczka


Tak - nie będę się spierał z tym, że w książce było więcej rozmowy Tyriona z Jamiem, przez co był nieco mocniejszy wydźwięk, ale twórcy skupili się na czym innym. Wpierw pokazali Shae w łożu Tywina - ukazanie emocji Tyriona i jego chaotyczna walka... Chyba nikt nie chciałby się znaleźć na jego miejscu. A potem ukazanie Tywina, dumnego ojca rodu Lannisterów, przed którym drżą narody, podczas czynności fizjologicznej w wychodku. "Shit happens" jak to mawiają.


***


Wyszło na to, że z dziesięciu scen, sześć traktuje o śmierci różnych bohaterów. Co zrobić - George R.R. Martin tak "pięknie" i nieszablonowo pokazuje śmierć zarówno tych wielkich jak i tych mniejszych...


A jakie sceny Wam najbardziej utkwiły w pamięci? Czy może 4. sezon "Gry o tron" nie przypadł Wam do gustu? Niech komentarze spłyną... spojlerami! :)




Obserwuj mnie na FacebookuTwiterze


Jędrzej Bukowski
18 czerwca 2014 - 18:58