Krótko i na temat | XXXIII | Smutek po ukończeniu gry - RazielGP - 30 czerwca 2014

Krótko i na temat | XXXIII | Smutek po ukończeniu gry

Claude również posmutniał po ukończeniu emocjonującej rozgrywki

Gdy polubimy daną grę, ciężko jest się z nią rozstać. Szczególnie gdy odczuwamy niedosyt, bądź zakończenie rozgrywki nie zaspakaja naszej ciekawości i jest zupełnie otwarte. Wtedy też wyczekujemy kontynuacji, która odpowie na nurtujące nas pytania. Jednak i z tym bywa różnie, o czym doskonale wiedzą fani serii Assassin's Creed. Zdarza się również i tak, że wręcz cieszymy się z powodu ukończenia, ale to dotyczy produkcji zbyt długich, zbyt wtórnych i zbyt słabych. Wtedy wówczas jak najbardziej mamy ochotę skończyć to wszystko możliwie jak najszybciej.

Skupmy się jednak na tych pozycjach, za którymi wręcz tęskniliśmy, bądź nawet płakaliśmy. A przynajmniej przy napisach końcowych łezka zakręciła się w naszym oku. Oczywiście doprowadzić do takiego stanu mogą nas naprawdę wciągające i emocjonujące tytuły. Prawdę mówiąc mnie osobiście urzekło całkiem sporo takowych, tyle że tak naprawdę nie ma sensu o wszystkich pokolei wspominać. Dlatego więc skupię się na tych, które najbardziej przeżyłem.

Książę wraz z Farah także posmutnieli z powodu ukończenia Piasków Czasu

Pierwszą grą, do jakiej się mocno przywiązałem jest Grand Theft Auto III. Produkcja tak przełomowa, tak grywalna i wciągająca, że aż piękna. Spędziłem przy niej mnóstwo czasu ucząc się grania na komputerze w tytuły trójwymiarowe, czy też podziwiając każde zakamarki oraz swobodnie sobie podróżując. A gdy ostatnia misja została przeze mnie ukończona, to jak dziś pamiętam ten wielki żał, że to już koniec, a oczy me stały się wówczas szkliste. Na szczęście zabrałem się za maksowanie tego hitu, co stosunkowo wydłużyło mą zabawę. Niestety i tu przyszedł koniec i musiałem się pogodzić z tym, że więcej z dzieła Rockstara nie wycisnę. Na szczęście tuż za rogiem czaiło się Vice City.

Oczywiście gry mogą zasmucać nas w inny sposób. Chociażby w taki jak pierwsza Mafia. Prawdę mówiąc, gdyby nie ostatnia cutscenka, to czułbym się całkiem usatysfakcjonowany. Aczkolwiem zabrakłoby wtedy tej epickiej dramaturgii. A tak przynajmniej losy pana Angelo przejęły mnie jeszcze bardziej i dały nieco do myślenia. Podobnie jak zakończenie Prince of Persia: Piaski Czasu. Tam również człowiek oprócz smutku, żalu, tęsknoty - poruszył swoje szare komórki. A to wszystko przy pięknej piosence towarzyszącej creditsom.

Tommy Angeli też posmutniał z tego samego powodu

Najgorszy bół odczuwamy jednak w przypadku dzieł z otwartym zakończeniem. Szczególnie gdy rozgrywka kończy się w najgorętszym momencie. W przypadku pierwszego Assassin's Creed mamy do czynienia z uczuciem bezsilności, ponieważ chcielibyśmy się wydostać. A tu niestety klops. Jednak o wiele większy żał czuję do dziś przy każdorazowym przejściu Half-Life 2: Episode Two. I to nie tylko ze względu na poruszającą końcówkę, ale i z powodu braku jakiejkolwiek kontynuacji. Prawdę mówiąc, oba epizody powodują we mnie o wiele większy niedosyt, niż sama podstawka. Dziwne, prawda?

A na koniec dzisiejszego tematu chciałbym jeszcze wspomnieć o dwóch pozycjach, które niby zakończyły pewien wątek, ale tak jakby nie do końca. Oczywiście mam tu na myśli takie hity jak Beyond Good & Evil oraz Mirror's Edge. Z naciskiem na ten drugi tytuł. Bo jakby nie patrzeć przygody Jade zostały zakończone, tyle że niepokojący jest fakt stanu zdrowia jej przyjaciela. Natomiast u Faith pewne sprawy zostały rozwiązane, ale jeszcze jeden i w dodatku większy cel stoi nadal przed nią. Tyle, że DICE postanowiło stworzyć restart marki, a nie jej kontynuację...

RazielGP
30 czerwca 2014 - 11:19