Delta Force i DEVGRU w akcji - co obecnie porabiają słynne oddziały antyterrorystyczne - DM - 7 lipca 2014

Delta Force i DEVGRU w akcji - co obecnie porabiają słynne oddziały antyterrorystyczne

Każdy z nas zna kiepskie filmy akcji klasy B - w dalekim kraju, jakiś doborowy oddział komandosów przeprowadza tajną akcję, wdając się na końcu w spektakularną, pełną eksplozji strzelaninę. Paradoksalnie - nie są to aż takie bajki. Cały czas, w różnych miejscach na świecie dochodzi do większych lub mniejszych akcji sił specjalnych - o których nie usłyszymy w wiadomościach, których szczegółów nigdy nie poznamy. Dwa najsłynniejsze oddziały antyterrorystyczne: Delta Force i DEVGRU - kiedyś tak tajne, że wręcz mityczne - ciągle przeprowadzają takie operacje. Ani Pentagon, ani Biały Dom zwykle nie komentuje i nie informuje o ich akcjach, ale raz po raz jakieś informacje docierają do opinii publicznej. Czasem okazuje się, że rzeczywistość może być bardziej spektakularna niż fantazja filmowców. Oto niektóre z ostatnich akcji Delty i Seal Team Six!


Najsłynniejsze operacje to oczywiście "Włócznia Neptuna", czyli szturm na posiadłość Bin Ladena w 2011 roku i odbicie kapitana Phillipsa z rąk piratów w 2009 - ich przebieg znamy dzięki poświęconym im książkom i filmom - sam też pisałem o nich dość szczegółowo.
Operacja "Włócznia Neptuna"
Uwolnienie kapitana Phillipsa

Linda Norgrove

8 października 2010 - Porwanie Lindy Norgrove (DEVGRU, Rangersi)
Pochodząca ze Szkocji Linda Norgrove, pracowała w ramach udzielania pomocy humanitarnej w Afganistanie. 26 września 2010 roku, podczas podróży z trzema afgańskimi współpracownikami, wpadli w zasadzkę talibów na drodze i cała czwórka została uprowadzona w pobliskie góry. Żołnierze ze 101 dywizji zorganizowali dwunastodniowe poszukiwania i blokady. Lindy nie znaleziono, ale uniemożliwiono też jej przewiezienie w bardziej odległe i nieznane miejsce.
Talibowie domagali się uwolnienia jednego z nich - Afia Siddiqui'ego. Po długich negocjacjach, 3 października zwolniono trzech afgańskich pomocników Lindy. Pięć dni później, obawiając się egzekucji lub transportu do Pakistanu, brytyjski premier zgodził się na amerykańską operację odbicia Lindy z rąk porywaczy. W gotowości był też oddział SAS, ale wybrano amerykanów, bo ponoć lepiej znali teren.   

US Rangers

Do akcji wyruszyło 24 komandosów Seal Team Six i 20 Rangersów. Lindę przetrzymywano w chacie, otoczonej pięciometrowym murem, w  wiosce Dineshgal, wysoko w górach.
Około 3.30 w nocy, dwa helikoptery Chinook nadleciały nad budynki, Sealsi zjechali na linach bezpośrednio do wioski, część  Rangersów zajęła pozycje na okolicznych wzgórzach zabezpieczając teren. Wokoło krążyły też helikoptery Apache. Dwóch snajperów z pokładu śmigłowca, używając wytłumionych karabinów szybko "zdjęło" strażników, niestety do sealsów momentalnie otworzono ogień z karabinów AK i granatów RPG - rozpoczęła się chaotyczna strzelanina. Wspomagający akcję z powietrza AC-130 Spectre Gunship oraz Rangersi okupujący teren wokół zabudowań zastrzelili uciekających talibów, w wiosce jednak trwała walka z pozostałymi i doszło do tragedii.

Terroryści pilnujący Lindę wywlekli ją z chaty na zewnątrz. Podczas szarpaniny, kobieta wyrwała się i zaczęła uciekać. Wszystko działo się jednak podczas wymiany ognia z Sealsami. Po uwolnieniu się, w pobliżu Lindy doszło do eksplozji. Gdy zlikwidowano wszystkich talibów - kobietę znaleziono leżącą, ciężko ranną. (inne źródło mówi, że zakładniczka była w pomieszczeniu, a granat został wrzucony do pokoju). Błyskawiczna ewakuacja śmigłowcem nic nie dała - Linda zmarła. Początkowy raport mówił o śmierci przez wybuch samobójczej kamizelki, często używanej przez talibów. Wynik sekcji zwłok ujawnił jednak, że Linda zginęła od odłamków granatu, które trafiły ją w klatkę piersiową i głowę. Była też postrzelona w nogę, ale ta rana nie stanowiła zagrożenia. Niestety - śmiertelny granat został rzucony przez żołnierza Navy Seals.

Wnikliwe dochodzenie, zagwarantowane Brytyjczykom przez Baraka Obamę, ustaliło, że jeden z operatorów, w obawie o życie własne i kolegów, nie widząc kobiety i nie mając pojęcia o jej obecności, rzucił granat w kierunku zagłębienia (gdzie znaleziono Lindę), z którego pojawiali się talibowie. Granat został rzucony wbrew prawu wojennemu i obowiązującym regułom, bez uprzedniego zakomunikowania jego użycia. Kilku żołnierzy zostało przez to ukaranych, oficjalnie ogłoszono, że Linda zginęła przypadkowo, w wyniku nieudanej akcji ratunkowej. Brytyjski premier bronił samej akcji i amerykanów, zaznaczając, że misje odbicia zakładnika - "hostage rescue" - są zawsze niebezpieczne i obarczone ogromnym ryzykiem. Uwolnieni wcześniej Afgańczycy zaznaczali, że talibowie nigdy nie planowali i nie chcieli zabić Lindy - cały czas czekali na spełnienie ich żądań.

Jessica i Poul

24 stycznia 2012 - Uwolnienie Jessiki Buchanan i Poula Hagena (DEVGRU)

Amerykanka Jessica Buchanan i Duńczyk Poul Hagen byli pracownikami pomocy humanitarnej w Somalii. Pomagali dzieciom, uczestniczyli w akcji rozminowywania terenów. W październiku 2011 roku, zostali wywleczeni z samochodu i porwani przez somalijskich piratów. Negocjacje nie przyniosły rezultatów, co więcej - trwały trzy miesiące - 93 dni! Piraci ponoć odmówili nawet okupu w wysokości 1,5 miliona dolarów - domagali się 45 milionów! Przez te miesiące zakładnicy byli przetrzymywani w obozie piratów, głównie na otwartej przestrzeni poza chatami, karmieni tuńczykiem i chlebem.

"Proof of life" - trzy tygodnie po porwaniu, terroryści pokazali film, tzw. "dowód życia"

25 stycznia 2012 roku rząd Stanów Zjednoczonych dał zielone światło dla akcji militarnej. Nad Somalią pojawił się oddział Seal Team Six! Pod osłoną nocy, żołnierze wyskoczyli na spadochronach z lecącego C-130, kilka kilometrów od obozu. Dzielący ich dystans do celu przebyli pieszo w szybkim, cichym marszu.

Jessica przewracała się na macie, próbując zasnąć, gdy usłyszała dziwne odgłosy. Pilnujący ją pirat miał wyraz przerażenia na twarzy, nagle rozpoczęła się kanonada strzałów. Kobieta myślała, że to atak konkurującej drużyny pirackiej, by ją przejąć. Przykryła się kocami i czekała na najgorsze, gdy pochwyciły ją jakieś ręce. Próbowała się bronić, gdy usłyszała własne imię, mówione w amerykańskim akcencie. Zdezorientowana nie mogła uwierzyć, że to "ratownicy" z jej kraju. Komandosi zastrzelili wszystkich piratów, bez strat własnych. Jeden z nich wziął ją na ręce i zaczął biec w stronę miejsca ewakuacji. Bieg z "pakunkiem" trwał dobre kilka minut bez przerwy. Po zatrzymaniu, żołnierze zaczęli udzielać podstawowej pomocy medycznej, opowiedzieli kim są i co się właściwie wydarzyło. Nagle coś wzbudziło ich podejrzenia i niepewność. Wokół zakładników momentalnie utworzono kordon, a kilkoro żołnierzy położyło się na nich, osłaniając własnym ciałem przed ewentualnym postrzałem. Tak czekali aż do przylotu śmigłowca, który zabrał ich do bazy w Djibouti. Ta misja zakończyła się pełnym sukcesem, uratowaniem zakładników i śmiercią 9 piratów.

Helen Johnstone

28 maja 2012 - Odbicie Heleny Johnston (DEVGRU, SAS)

22 maja doszło w Afganistanie do porwania Brytyjki Heleny Johnston, pracującej dla szwajcarskiej organizacji, pomagającej ofiarom powodzi. Wraz z Helen porwano też kenijskiego medyka i dwie afgańskie kobiety. Talibowie domagali się 7 milionów funtów okupu i zwolnienia z więzienia jednego z nich. Grozili egzekucją zakładników. Plany rozwiązania kryzysu zmieniły się diametralnie, gdy przechwycono sygnał z telefonu komórkowego jednej z ofiar, zanim wyczerpała się bateria - poznano dokładną lokację porywaczy.

Sprzęt SAS

Przetrzymywano ich w łańcuchu jaskiń górskich, niedaleko granicy z Tadżykistanem. 28 maja dano zielone światło do działania żołnierzom. Do akcji ruszyły połączone siły DEVGRU i brytyjskiego SAS. Około 1:30 w nocy, śmigłowce wysadziły zespoły szturmowe 10 kilometrów od jaskiń. Po szybkim marszu w trudnym terenie, wykorzystując ciemności, noktowizję i broń z tłumikiem - przystąpiono do szturmu. Najpierw zlikwidowano dwóch strażników na zewnątrz. Następnie SAS i DEVGRU zaatakowali równocześnie, wchodząc z dwóch różnych wejść do systemu jaskiń. Pozostali porywacze zostali zabici w środku, wszyscy zakładnicy uwolnieni. Śmigłowiec ewakuacyjny zabrał ich do bazy w Kabulu. Operację chwalono za podręcznikowe wykonanie i chirurgiczną precyzję.

8 grudnia 2012 - Uwolnienie doktora Dilipa Josepha. (DEVGRU)

5 grudnia, na mało uczęszczanej drodze w Afganistanie doszło do porwania amerykańskiego lekarza - Dilipa Josepha. Doktora, wraz z jego afgańskimi pomocnikami zmuszono do dziewięciogodzinnego marszu, bez przerwy. Po odpoczynku ruszono dalej - zakładników umieszczono w jakieś chacie. Zezwolono na jeden telefon, później stracono zasięg - talibowie domagali się 300 tysięcy dolarów okupu. Afgańczyków wypuszczono, ale negocjacje, by uwolnić doktora nie przynosiły rezultatów. Przypuszczając, że życie lekarza jest zagrożone, przystąpiono do akcji ratunkowej. Ponownie użyto Seal Team Six. Nie znamy zbyt wielu szczegółów. Wiemy tylko, że lekarza przetrzymywano w całkowicie zaciemnionym pomieszczeniu. Na zewnątrz doszło do strzelaniny, gdy komandosi wpadli do budynku, jeden z talibów zdołał strzelić do selasów. Petty Officer 1st Class Nicolas Checque został zabity na miejscu. Po identyfikacji zakładnika, komandosi położyli się na nim, osłaniając przed ogniem, aż reszta upewniła się, że teren jest "czysty". W akcji zginęło co najmniej sześciu terrorystów, a dwóch aresztowano. Misja zakończyła się częściowym sukcesem - uratowano zakładnika, jednak oddział poniósł straty.    

Medal of Honor: Warfighter - desant na plażę, pełną somalijskich piratów

5 października 2013 - Pojmanie Mohameda Abdulkadira (DEVGRU)

Każdy kto grał w Medal of Honor: Warfighter - pamięta jedną z misji: desant szybkimi łodziami na wybrzeże Mogadiszu i walka z piratami. Coś takiego miało miejsce w rzeczywistości, trochę później - 5 października 2013 roku. Zespół Seal Team Six dostał zadanie pojmania jednego z liderów islamskiej grupy dżihadystów al-Shabaab. Miejscem akcji był dwupiętrowy dom na plaży, w rybackim miasteczku Baarawa w Somalii. Dwudziestu komandosów pod osłoną mroku rozpoczęło atak od strony morza, zbliżając się do plaży w szybkich łodziach.

Niestety, pomimo nocnej pory, nie wszyscy na wybrzeżu spali. Podejście Sealsów do budynku zostało zauważone, wybuchła strzelanina. Jedna grupa operatorów została na zewnątrz, druga wkroczyła do budynku i walki wybuchły również tam. Sealsi napotkali coraz silniejszy opór, bojowników było o wiele więcej niż się spodziewano, metoda "czyszczenia" pokój za pokojem nie przynosiła rezultatów. Nie zdołano dotrzeć do celu misji - Abdulkadira, z innych domów przybywały posiłki. W środku pełno było też kobiet i dzieci - i to było właśnie oficjalnym powodem przerwania akcji. Komandosi wycofali się, by uniknąć przypadkowych ofiar cywilów. Pozostają domysły, czy rzeczywiście obecność osób postronnych przyczyniło się do fiaska misji, czy też opór i siły wroga były zbyt duże. Operatorzy pośpiesznie wrócili się do swoich łodzi. Po godzinie, około 3 rano, na plaży w Somalii było już cicho. Na brzegu świadkowie znaleźli kilka rzeczy należących do żołnierzy, min. kamizelkę kuloodporną i ślady krwi.

Bojownicy ab - Shabaab
Konsulat po szturmie

11 września 2012 - atak na konsulat w Benghazi (Delta Force, OGA)

11 września 2012 roku, około 120 islamskich bojowników przypuściło szturm na amerykański konsulat w mieście Bengazi, w Libii. W ataku zabito ambasadora Christophera Stevensa i jednego z urzędników. Kilka godzin później - zaatakowano drugi budynek, w którym stacjonowało CIA. Agenci aż do rana odpierali ogień wroga z karabinów, moździerzy i RPG. Rankiem 12 września, do Bengazi przybyły niewielkie amerykańskie posiłki, w dość spektakularny sposób. W stolicy Libii - Trypolisie, kilku operatorów Delta Force i agentów OGA (militarne oddziały CIA) lub zielonych beretów (zależnie od źródła), przekupiło pilota niewielkiego odrzutowca. Za 30 000$ zabrał ich do niespokojnego Bengazi.

Operatorzy Delta Force

Razem z armią libijską, operatorzy wkroczyli do oblężonego budynku CIA. Zaraz po tym bojownicy ponownie rozpoczęli zmasowany ostrzał. Agenci wbiegli na dach, by stamtąd prowadzić ogień karabinami maszynowymi Mk46. Niestety, po kilku minutach, dwa pociski moździerzowe wylądowały wtedy na dachu. Pierwszy zabił agenta OGA Tyrona Woodsa, drugi - jego przyjaciela Glena Dohertyego, który szukał bezpieczniejszej pozycji. Trzeci - agent ochrony -  został ciężko ranny. Inni operatorzy momentalnie zjawili się dachu, by pomóc rannemu i zabrać ciała. W tym samym czasie, jeden z komandosów Delta Force, na przenośnym ekranie/tablecie miał podgląd na obraz z drona. Zauważył sporą liczbę bojowników, która zbliżała się do budynku, by do niego wkroczyć, zamiast dotychczasowego ostrzeliwania go z odległości. Ewakuację agentów i około 30 osób personelu skrócono do paru minut. Pozostawiono wiele ściśle tajnych dokumentów, ale w niecałe pięć minut samochody ze wszystkimi pracownikami i operatorami pomknęły w kierunku lotniska. Wszyscy zdołali dotrzeć bez dalszych rannych, pomimo ostrzeliwania aut z karabinów, gdy były na drodze. W akcji zginęło około 100 islamskich bojowników.

Konsulat w dwa dni po ataku
"Szturmowiec" FBI

5 października 2013 - aresztowanie Abu Anasa al-Liby
14 czerwca 2014 - pojmanie Abu Khattala (Delta Force, OGA, FBI)

Delta Force nadal działa skrycie w Libii. Nieoficjalnie, czyli bez mundurów polowych, ubrani zwykle tak, by nie wyróżniać się wśród lokalnych mieszkańców, z dyskretnym oporządzeniem do przenoszenia koniecznego sprzętu. Razem z agentami FBI i wywiadu OGA, wspomagali pojmanie kilku ważnych dowódców islamskich bojówek. Abu Anas został pojmany o 6 rano, gdy wracał z porannych modlitw. Trzy samochody otoczyły jego pojazd, 11 operatorów Delty błyskawicznie rozbiło szyby i wyciągnęły Abu z auta, zabezpieczając jego broń.

Synowie Anasa pokazują miejsce pojmania przez Deltę

31 maja 2014 - przekazanie Bowe Berghdala (Delta Force)

Komandosi Delta Force pilnowali też kontrowersyjnej akcji wymiany amerykańskiego więźnia Berghdala, przetrzymywanego latami przez talibów. Twórcy z Hollywood przewidzieli rzeczywistość - podobnie jak w serialu "Homeland", uwolnionego Amerykanina uznano za bohatera, a jego powrót za wielki sukces. Bardzo szybko, o wiele szybciej niż w filmie,  pojawiły się jednak wątpliwości, że wymiana za pięciu niebezpiecznych terrorystów nie miała sensu, a Berghal nie był więźniem talibów, a sympatyzował z nimi.

Uzbrojeni talibowie w miejscu lądowania Black Hawka

Krytykowano też sam moment przekazania - amerykański Black Hawk lądował samotnie, w idealnym miejscu na zasadzkę, wśród gromady uzbrojonych po zęby w RPG bojowników. Ryzyko utraty śmigłowca i operatorów było bardzo duże.


Podobnych misji odbywa się pewnie o wiele więcej. O niektórych nie dowiemy się nigdy, o innych być może trochę później. W takich samych operacjach często wspomagał/wspomaga amerykanów polski GROM. Na świecie dzieje się mnóstwo wydarzeń, a prawdziwa polityka i działania w ramach racji stanu państwa to te, których nie zobaczymy w wiadomościach TV czy gazecie. Zainteresowanym tematem "hostage rescue" można polecić chyba najlepszy film z tej kategorii (oprócz wielu innych słabszych) - "Proof of life" - "Dowód życia", z Russelem Crow i Meg Ryan - porwanie cywilnego pracownika, negocjacje i brawurowa akcja odbicia. Akcja operatorów FBI nieźle pokazano w filmie Petera Berga - "Królestwo".

DM
7 lipca 2014 - 12:05