Koniec wsparcia dla The Sims 2 to okazja dla EA na dobry PR. - Qualltin - 17 lipca 2014

Koniec wsparcia dla The Sims 2 to okazja dla EA na dobry PR.

W sieci nie ma nic za darmo. Ba, rzekłbym nawet, że na rynku ogólnie pojętym nie można liczyć na nic „za frajer”, bo prędzej czy później rzekoma darowizna urośnie do siły argumentu, czy też karty przetargowej, którą ktoś wykorzysta mając na celu otrzymanie jakichś korzyści z naszej strony. Są jednak sytuacje, w których można zjeść ciastko i to ciastko zachować. Rzekłbym nawet, że można wyciągnąć z tego „wartość dodaną”, którą nie zawsze da się zmyślnie i bezstratnie wytworzyć. Electronic Arts chyba znalazło sferę, w ramach której może odrobinę poprawić odbiór swojej marki.

EA, firma odpowiedzialna za będącą kurą, znoszącą złote jaja świata gier, grę The Sims poinformowała, że w najbliższym czasie kończy wsparcie dla drugiej odsłony serii, w której protoplastę zagrywały się pokolenia już od początku obecnego wieku. Wydaje mi się bowiem, że nie ma osób, które w swojej growej karierze nie zetknęły się z potęgą cyklu, w którym niczym marionetkami kierujemy losem wykreowanych przez nas simów, prowadząc ich przez życiowe porażki i sukcesy. Posiadanie swego czasu oryginalnej, co ważne, gry The Sims, mówię oczywiście o pierwszej odsłonie, równoważne było z pewnego rodzaju władczą pozycją, którą się nieświadomie wtedy zajmowało. „Ej, pożycz mi” nabierało wtedy nawet pewnego błagalnego charakteru. To stwierdzenie niejako prowadzi do wspomnień z tych czasów, kiedy modemowy dostęp do sieci, za który płaciło się krocie od każdej naliczanej minuty, był szczytem nowinek technologicznych w polskich domach. Nie na to jednak pora w tym wpisie.

Zakończenie wspierania jakiegoś produktu najczęściej wiąże się z lamentami, które wychodzą ze środowisk silnie uzależnionych od danej gry, towaru, usługi. Ot, przypomnijcie sobie moment, w którym Microsoft ogłosił zakończenie oficjalnego wsparcia dla systemu Windows XP. Każdy przecież musiał być świadomym tego, że moment ten prędzej czy później nadejdzie, zdziwienie jednak było ogromne. Wyobraźcie sobie firmę, która działa od wielu lat na rynku, wydając kolejne „wersje” swoich produktów, a przy tym zobowiązuje się do ich bezterminowego wsparcia. Tworzenie nowych produktów nie było by wtedy opłacalne! Każdy cykl życia produktu uwzględnia moment wycofania takiego tworu z obiegu, bo jego utrzymywanie jest zdecydowanie mniej opłacalne niż wydawanie nowych. Mając przy tym na uwadze fakt, że The Sims to idealne rozwiązanie dla twórcy gier, bowiem w nową otoczkę wrzuca się zawsze ten sam rdzeń, zaktualizowany jedynie o kilka nowych rozwiązań, to nie można wyobrazić sobie momentu, w którym EA miałoby trwać nieskończenie przy numerze 1 czy 2.

Firma znalazła jednak mądre wyjście z całej sytuacji. Nie ulega wątpliwości, że niewiele osób było gotowych do zakupu The Sims 2 w obecnym momencie. Od dłuższego czasu na rynku tego typu gier nieprzerwanie rządzi wydanie 3 serii, a pozycję The Sims 2 osłabia jednocześnie nadchodzące maleńkimi krokami The Sims 4. Wobec powyższego, „dwójka” staje się zabytkiem, który nie przynosi już żadnych dochodów. Pora więc na wycofanie produktu, ale w dobrym stylu. Otóż każdy, kto na platformie Origin ma zarejestrowaną podstawową wersję The Sims 2, otrzyma za darmo komplet wszystkich dodatków, jakie na przestrzeni lat do edycji tej zostały wydane. W sposób ten, praktycznie zerowym kosztem własnym Electronic Arts czyni dobry PR, odrobinę wpływając na poprawę odbioru własnej marki, która w sieci, a mówię to jako jej część, nie jest dość dobra. Mam wrażenie, że gdyby każdy producent czynił w ten sam sposób, ludzie doceniliby  posiadanie gier oryginalnych, przysparzających znacznie mnie kłopotów (z paroma wyjątkami od tej reguły), a przy tym developerzy mogliby zafundować sobie niewielki wzrost sprzedaży, bo gracze z nadzieją, że dostaną na koniec większość dodatków, nabyliby podstawkę pomimo faktu, że pierwotnie nie mieli tego w planach.

Podoba mi się to podejście. Seria The Sims wydaje się być grą dla każdego, bez względu na wiek, podejście do gier, czy też czas poświęcany na granie. Ot, jeśli nie mamy co zrobić ze swoim czasem, choć momentów takich jest coraz mniej, to zawsze możemy wrzucić do basenu sima, likwidując przy tym drabinki umożliwiające wyjście z niego. Tak, każdy pamięta ten motyw z popularnej od 2000 roku „jedynki”. A przy tym warto pochwalić ruch EA. To zaledwie kropla w morzu potrzeb, ale z pewnością zostanie to zapamiętane.

Zajrzyj na mój profil na Facebooku oraz na Google+.

Qualltin
17 lipca 2014 - 09:00