Blackpool - przyjemny mini-serial w niespotykanej konwencji. - DrSlaughter - 3 września 2014

Blackpool - przyjemny mini-serial w niespotykanej konwencji.

Nazwanie serialu Blackpool niecodziennym, to duże niedopowiedzenie. Ta brytyjska produkcja próbuje dokonać nie lada wyczynu, łącząc tak niekompatybilne ze sobą gatunki jak dramat, kryminał i... musical. Na pierwszy rzut oka taka mieszanka wydaje się połączeniem niedorzecznym i z góry skazanym na sromotną klęskę. Jednak czy to z powodu obsady, specyficznego klimatu, czy może po prostu dobrze dobranego repertuaru piosenek – Blackpool działa i ogląda się go wyśmienicie.

Mowa tu właściwie o mini-serialu, składającego się z sześciu odcinków, wyprodukowanych przez stację BBC w 2004 roku. Historia kręci się wokół Ripleya Holdena – lokalnego biznesmena i właściciela pasażu rozrywkowego, który marzy o założeniu własnego kasyna z hotelem. Te plany zostają jednak pokrzyżowane przez morderstwo dokonane na terenie jego przybytku, a on sam staje się głównym podejrzanym w tej sprawie. Jakby tego było mało, detektyw Carlisle, który prowadzi śledztwo przeciwko Ripleyowi, wdaje się w romans z jego żoną.

Warto zwrócić uwagę na obsadę Blackpool. W rolę Holdena wciela się – znany szerzej jako Gubernator z The Walking Dead – David Morrissey. Gra on tutaj zupełne przeciwieństwo tej postaci i trudno wyczuć, że w obie role wciela się ten sam człowiek. Sprawuje się idealnie jako nieco prostacki, ale charyzmatyczny i rozrywkowy biznesmen, a jego brytyjski akcent możnaby kroić nożem. Po drugiej stronie mamy Davida Tennanta (dziesiąty Doktor w Dr Who) w roli detektywa Carlisle’a. On także wykonuje pierwszorzędną robotę, a obie te postacie idealnie się równoważą i kiedy jednocześnie znajdują się w kadrze, z ekranu aż iskrzy. Oglądanie tej pary w akcji to prawdziwa przyjemność. Aktorzy drugoplanowi również stoją na przyzwoitym poziomie, ale nie są to nazwiska znane przeciętnemu widzowi produkcji polskich i amerykańskich (może z wyjątkiem Davida Bradleya, który gra chyba we wszystkim).

Tennant i Morrissey w swoich rolach sprawują się doskonale.

Oczywiście najbardziej charakterystyczną cechą serialu są elementy musicalu, tak więc jak to wygląda w praniu? Fani filmów muzycznych z Broadwayu mogą się poczuć rozczarowani, bo Blackpool nie osiąga, ani nawet nie próbuje osiągnąć, podobnego poziomu. Serial nie przedstawia żadnych własnych utworów, nie ma zachwycającej choreografii, a aktorzy nawet nie dostają okazji aby pochwalić się swoimi umiejętnościami wokalnymi. Dostajemy za to wiele popularnych utworów od gwiazd takich jak Nancy Sinatra, Queen, Elvis Presley czy Billy Idol, a aktorzy podśpiewują tylko, podczas gdy w tle lecą oryginalne, studyjne utwory tych wykonawców. Efekt jest, mimo wszystko, bardzo przyjemny. Piosenki dobrane są idealnie i nawet przez sekundę nie odniosłem wrażenia, że coś jest nie w porządku. Muzyka zawsze pasuje do sytuacji i oferuje pewnego rodzaju wgląd na to, co dzieje się akurat w głowach bohaterów. Serial kształtuje w ten sposób swój własny, charakterystyczny klimat, a po aktorach widać, że bawią się przy tym doskonale, co tylko wzmacnia końcowy efekt.

Całość podzielona jest na dwa główne wątki – sprawę morderstwa i romans detektywa Carlisle’a z żoną Holdena. Do tego dochodzi kilka wątków pobocznych, jak walka Ripleya o kasyno, lub związek jego córki z grubo starszym od niej człowiekiem. Za wadę można uznać fakt, że śledztwo zostało potraktowane nieco po macoszemu. Sprawa oczywiście zostanie rozwiązana, ale o wiele większy nacisk położono na romans detektywa z żoną głównego bohatera. Nie znaczy to oczywiście, że serial jest nudny. Dialogów jest sporo, ale mamy też kilka ciekawych zwrotów akcji, a czasami zostaniemy nawet utrzymani w napięciu. Fabuła jest bardzo standardowa, ale główną siłą są tutaj interesujące postacie i to właśnie sprawia, że chcemy wiedzieć jak potoczą się ich losy.

Elementy komediowe ograniczają się przeważnie tylko do wstawek muzycznych.

Koniec końców – polecam obczaić Blackpool. To skromna, ale wbrew pozorom poważna historia, opowiedziana w lekko komediowej otoczce. Wstawki muzyczne w żaden sposób nie wadzą, a wiele wnoszą, do tego dochodzi świetne aktorstwo. Produkcja doczekała się także kontynuacji w formie półtoragodzinnego filmu telewizyjnego, który trzymał poziom pierwowzoru, ale ze starych postaci powracał tylko Ripley Holden i jego córka, więc to już nie było to samo. Ukazał się też amerykański remake tego serialu, z Hugh Jackmanem w jednej z ról, ale efekty nie były zachwycające i projekt skasowano po dwóch epizodach.

Blackpool można załapać przy odrobinie szczęścia na Allegro, w zestawie z kontynuacją, chociaż o wiele lepszym wyjściem jest kupienie tego samego wydania na Amazonie, zwłaszcza jeśli akurat planowaliście kupić tam coś innego. Tak więc zachęcam do obejrzenia tego mini-serialu, to ciekawa perełka, która raczej nie zmieni waszego spojrzenia na świat, ale na pewno miło spędzicie przy niej czas.

DrSlaughter
3 września 2014 - 18:19