Potransatlantykowe recenzje – Borgman - Klaudyna - 4 września 2014

Potransatlantykowe recenzje – Borgman

Festiwal Transatlantyk skończył się ponad dwa tygodnie temu. Przez ten czas w głowie tkwiła mi fabuła jednego z najlepszych filmów, jakie widziałam na tegorocznym festiwalu. Jego tytuł to Borgman, zaś pisanie o nim jest jedno z trudniejszych zdań. Dlaczego? Bo im mniej się o Borgmanie wie, tym większą przyjemność można czerpać z seansu. Film otwiera scena, w której ksiądz wraz z dwoma pomocnikami rusza w las. Panowie, wyposażeni w strzelby, są w dosyć bojowym nastroju. W tym samym czasie widzimy pakującego się w popłochu starszego, nieco zapuszczonego mężczyznę, który stworzył sobie mieszkalną kryptę w ziemi, w środku lasu. Po ucieczce kieruje się do dzielnicy eleganckich domków jednorodzinnych. Puka do drzwi jednego z nich z dosyć dziwaczną prośbą – pragnie się wykąpać. Przyznaje, że od dawna tego nie robił i czuje potrzebę skorzystania z łazienki. Jakbyście się zachowali w takiej sytuacji, gdyby jegomość wyglądający na bezdomnego trafił do Waszych drzwi?

Camiel Borgman, bo tak nazywa się nasz (nazwany umownie bezdomnym) bohater, puka do drzwi zamożnej rodziny. Pan domu pracuje w mediach. Ma problemy z panowaniem nad własnym gniewem, rzuca oskarżenia różnego typu na prawo i lewo. Jego żona jest malarką. Dni spędza w pracowni, która mieści się na terenie rodzinnej posiadłości. Małżeństwo posiada trójkę dzieci oraz nanię z zagranicy. Piękny dom, ogród, samochody, stała opieka nad dziećmi – wydawać  by się mogło, że rodzina posiada wszystko, by wieść komfortowe życie. Szybko jednak przekonamy się, że ich szczęście jest złudne. Camiel z łatwością zadomowi się na posesji i nie robiąc nic wbrew woli domowników, zacznie prowadzić z nimi niewyobrażalnie skomplikowaną psychologiczną grę.

Niestety nic więcej na temat fabuły powiedzieć nie mogę, ponieważ Borgman jest filmem, po którego seansie trzeba sobie opowiedzieć przedstawioną historię na nowo. Konieczne jest odnalezienie kilku kluczowych symboli, by móc zinterpretować sensownie wydarzenia. Mimo iż film szufladkowany jest jako thriller, łączy w sobie elementy baśniowe, groteskowe, dramatyczne (będąc przy tym bardzo zabawnym - oczywiście tylko momentami).

Za scenariusz oraz reżyserię odpowiada Holender, Alex van Warmerdam. Po obejrzeniu Borgmana chętnie zapoznam się z wcześniejszymi propozycjami twórcy. Moją uwagę przyciągnął odtwórca głównej roli – Jan Bijvoet. Aktor zdaje się być stworzonym do tej roli. Jego postać jest hipnotyzująca. Lubimy go,  pociąga, a jednocześnie budzi respekt pomieszany ze strachem. Jest nieprzewidywalny – w jednej chwili potrafi rozsiewać przyjazną atmosferę, by za chwilę zmrozić.

Film ten poleciłabym tym, którzy lubują się w filmach-zagadkach. Jestem przekonana, że jedni będą zachwyceni, inni znudzeni fabułą Borgmana. Ale przecież sztuka musi bydzić emocje, prawda? Jeśli macie ochotę, poniżej trailer.

Uwaga! Trailer zawiera scenę, która mnie skutecznie zniechęciłaby do sięgnięcia po tę pozycję. Bez obaw – scena tego pokroju jest jedna i trwa mniej-więcej tyle samo co w zwiastunie.

Klaudyna
4 września 2014 - 15:09