'Z Nation' - Długo wyczekiwana konkurencja dla 'The Walking Dead'? - Joorg - 17 września 2014

"Z Nation" - Długo wyczekiwana konkurencja dla "The Walking Dead"?

Na ekrany telewizorów zawitała kolejna, serialowa produkcja osadzona w świecie opanowanym przez zombie. Czy "The Walking Dead" może czuć się zagrożone przez swojego pierwszego "poważnego" rywala?

O serialu "Z Nation" mówiło się już od dłuższego czasu, ale osobiście zainteresowałem się tą produkcją podczas premiery jej pierwszego odcinka. Przyznam się jednak, że gdy dowiedziałem się jakie studio stoi za nią, moje nadzieje na kolejny, ciekawy serial z zombiakami lekko przygasły. "Z Nation" to wspólne dzieło stacji SciFi (co można by zaliczyć jako plus) oraz niestety, studia The Asylum. Niestety, bo ci drudzy specjalizują się w tworzeniu nędznych podróbek filmów na czasie oraz dziwactw pokroju "Dwugłowy rekin atakuje" czy "Megaszczęki kontra megamacki" i tym podobne. Jaki efekt dała współpraca tych dwóch firm?

Jest kiepsko, ale o dziwno, nie tak tragicznie jak się spodziewałem. Oczywiście jest masa rzeczy, do których można i trzeba się przyczepić, ale udało mi się dotrwać do końca seansu i nawet trochę pośmiać. "Z Nation" to nie zwyczajna podróbka "The Walking Dead", choć wiele nawiązań łatwo wyłapać. Pilot w całkiem udany sposób wprowadza nas do nowego, postapokaliptycznego świata, który naturalnie opanowany jest przez żywe trupy. Kluczową postacią dla historii okazuje się być Mark Hammond (w tej roli Harold Perrineau, znany z takich tytułów jak "Zagubieni" czy "Matrix"), komandos z  jednostki Delta Force. Jest on oczywiście jedyną szansą na uratowanie ludzkości i musi dostarczyć pewną osobę do laboratorium w Kalifornii. Twórcy kolejno przedstawiają nam bohaterów, którym udało się odnaleźć w ciężkich warunkach nowego świata i którzy dołączają do drużyny Hammonda. Na swojej drodze napotykają hordy zombie, którym wspólnie stawiają czoła.

W przeciwieństwie do "The Walking Dead", nie mamy tutaj do czynienia z mroczną, poważną produkcją. Poważnych scen jest tu bardzo mało (i kiepsko spełniają swoje zadanie), a twórcy nie boją się ładować wszędzie komicznych sytuacji (i z tym już wychodzi im lepiej). Widać, że mają oni dystans do "Z Nation" i nie boją bawić się przyjętą konwencją. Efekty specjalne i charakteryzacja znane z hitu stacji AMC okazały się jednak zbyt wysoką poprzeczką dla "Z Nation", ale i tak te elementy nie przeszkadzają w oglądaniu. Do największych minusów trzeba zaliczyć klasyczne kwiatki, do których przyzwyczaiło nas studio The Asylum. Aktorstwo jest tu na poziomie amatorskich filmów tworzonych przez gimnazjalistów. Dialogi są koszmarne i zaskakują tylko nienaturalnością z jaką są prowadzone. A do samej fabuły już się nie będę przyczepiał, bo przecież to tylko pretekst do pokazania wielkiej sieczki na ekranie.

Po pierwszym odcinku "Z Nation" mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony produkcję można pochwalić za luźne podejście do tematu z drugiej jednak nie jestem w stanie znaleźć powodu, dla którego warto śledzić ten serial. Bo tak naprawdę oprócz robienia sobie jaj, nic do telewizji nie wnosi. Jeśli więc zamierzacie sięgnąć po tę produkcję, robicie to na własne ryzyko.

Ocena pilota: 5/10

Zapraszam do śledzenia mojego profilu na Facebooku.

Joorg
17 września 2014 - 22:42