Masashi Kishimoto w kiepskim stylu zakończył Naruto - RazielGP - 14 listopada 2014

Masashi Kishimoto w kiepskim stylu zakończył Naruto

Końcówka historii zamiast zadowolić fanów, tylko ich zniesmaczyła

UWAGA! ARTYKUŁ ZAWIERA LICZNE SPOILERY!

Przed dwoma laty podzieliłem się swoimi spostrzeżeniami na temat anime Naruto. Dziś z kolei chciałbym podsumować całokształt oraz zakończenie mangi. W końcu od rozpoczęcia całej historii minęło dokładnie 15 lat. Od 1999 do 2014 roku Masashi Kishimoto rysował (powstało 71 tomów mających w sumie 700 rozdziałów) na szeroką skalę, tworząc swoje uniwersum. Niestety pod koniec działalności wyraźnie zabrakło mu pomysłów. Dlatego też wielu czytelników poczuło się zawiedzonych. W tym i ja...

W przygody psotnego shinobi wciągnąłem się w okolicach 2009 roku zaczynając od serialu. Obejrzałem pierwszą serię wraz z fillerami, a następnie zabrałem się za kontynuację w postaci Shippuuden. Lata mijały, a ja w końcu dogoniłem najnowsze odcinki. Następnie nastąpiły przerwa, ponieważ nie wyobrażałem sobie czekania na kolejny odcinek całego tygodnia. Parę miesięcy później postanowiłem wyprzedzić akcję znaną z serialu, zagłębiając się w tajniki mangi. Przy okazji wracając do anime kilkukrotnie. Dziś co prawda nie mam ochoty tego oglądać, ale każdego tygodnia, aż do samego końca śledziłem losy przedstawione mi w mandze.

Legendarny Madara Uchicha został przez twórcę bardzo zeszmacony

Koniec nastąpił mniej więcej tydzień temu. I niestety czuję się tym faktem zniesmaczony. Nie dlatego, że jest mi smutno. Również nie z powodu tęsknoty za bohaterami. W gruncie rzeczy od dłuższego czasu miałem zwyczajnie dość następujących głupot. Oczywistych oczywistości, tudzież pojedynków za pomocą "friend no jutsu". Oczekiwałem czegoś lepszego, innego. Lepiej pomyślanego. Niestety moje nadzieje zostały w bolesny sposób rozwiane.

Generalnie Naruto wystartował pozytywnie, miejscami przywodząc na myśl Dragon Balla. Z czasem było tylko lepiej. Pomiędzy dość ciekawymi dialogami, osbowościami czy miejscami wplatały się walki. Do dnia dzisiejszego miło wspominam pojedynek Kakashiego z Zabuzą, Naruto z Gaarą, Trzeciego Hokage z Orochimaru. To były i są piękne walki. Wraz z rozwojem wydarzeń nasi bohaterowie stawali się coraz silniejsi, a nowi wrogowie coraz ciekawsi. I tak do momentu pojawienia się Paina i sławetnej wymiany jego ciosów z Naruto. W serialu co prawda zepsuto animację, ale manga trzymala iście wysoki poziom.

Kakashi Hatake - Najsłabszy Hokage w dziejach całej historii

Niestety i manga zaczęła się psuć. Właściwie po walce z Painem akcja stanęła jak wryta. Kolejne pojedynki nie były już tak emocjonujące, a same przygotowania do wojny nużyły mnie niemiłosiernie. Niemal tak bardzo jak liczne i powtarzające się w kółko retrospekcje naszych bohaterów. Pytanie tylko po co? Po to, aby zakończyć historię w gwałtowny, bezsensowny i przewidywalny sposób? W dodatku totalnie zeszmacono wiele postaci. W tym i samego Madarę. Krótko mówiąc okazuje się, że każdy z wielkich wojowników był przez kogoś dymany. Pół życia, tudzież całe życie. Nawet te pośmiertne. Gdzie tu sens? Gdzie logika? Nie wspominając o Kagui, będącej matką Mędrca Sześciu Ścieżek - Hagaromo. Miała być taka potężna, a w gruncie rzeczy niczego konkretnego nie pokazała. Nie mówiąc już o braku wyjaśnień dotyczących wspomnianej przez nią armii. I wielu innych rzeczy.

Sam Madara lepsze wrażenie sprawił pod wpływem Edo Tensei, aniżeli jako legendarny mędrzec. Pierwszy Hokage, jak i Czwarty zawiedli na całej linii. Przez całą mangę autor ukazywało ich jako wzór. Jako najlepszych, a gdy przyszło co do czego - wypadli bardzo blado. Gai z kolei udowodnił, że wszyscy żyjący Kage mogą mu czyścić buty. Kakashi jak to Kakashi - coś próbował robić, ale bez skutku. Coś tam pokazał podczas chwilowej mocy od Obito, ale było to tak naciągane, że aż głowa bolała. Potem z kolei Obito rzekł, że Naruto zostanie siódmym Hokage, a Kakashi szóstym. I tak też się stało.

Friend no Jutsu potrafi poskromić także Ogoniaste Bestie...

Osobiście uważam, że Kage powinien zostać ktoś potężny. Ktoś, kto budzi respekt i wyróżnia się na tle pozostałych shinobi. Niestety Kakashi do takich osób nie należał. Dobre wrażenie sprawiał jedynie na początku historii. Potem stawał się coraz lepszy, ale jego postępy okazywało się dość skromne. A pod koniec? Bez sharingana? Kim on był? Właściwie to nikim. Ponadto bardzo szybko oddał swój tytuł, tłumacząc się starością (w wieku około 45 lat), co wypadło zabawnie. Szczególnie gdy Trzeci miał tych lat ponad 70. Nie wpsominając już o jeszcze starszym Ōnoki. Tsunade z kolei jako kobieta grubo po 60tce wyglądała wówczas jak 30stka. Jednym słowem - szkoda gadać.

W dodatku nie rozumiem tak nagłego postępu w Ukrytej Wiosce. Wieżowce? Laptopy? I to w ciągu parunastu lat? To, co będzie w kolejnych najbliższych latach? Promy kosmiczne? A od tej częstej zmiany Hokage zabraknie im w końcu miejsca na wykłucie wizerunków. Podsumowując: mamy tu pełno niedomówień, brak wyjaśnień oraz totalnie niewykorzystany potencjał serii. Do dziś nie widzieliśmy chociażby twarzy Kakashiego, ale to już najmniejsza bolączka całej historii.

Poniżej zapraszam do odwiedzenia moich spostrzeżeń na temat anime:

Naruto - Duchowy spadkobierca DB

Naruto Shippuuden - Duchowy spadkobierca DBZ

RazielGP
14 listopada 2014 - 13:53