Co ten Ubisoft? - Materdea - 15 listopada 2014

Co ten Ubisoft?

Co ten Ubisoft? Pytanie samo ciśnie się na usta. Bo jak inaczej skomentować niedawną premierą Assassin’s Creed: Unity? W końcu miał to być pogrom tegorocznych jesiennych premier, pogrom dotychczasowych – „zeszło-genowych” – części serii. Pogrom pogromów! Wyszedł pogrom samego Ubi. Może zbyt kolokwialnie, ale dosyć blisko prawdzie.

Francuski koncern konsekwentnie od E3 w 2012 roku pracował na swoją dobrą karmę. Właśnie 3 lata temu na Electronic Entertainment Expo zapowiedziano bliżej nieznaną grę, jaką wtedy było Watch_Dogs. Jej premiera i kolejne problemy to całkiem dobry materiał na innych felieton, ale tym razem tematem jest, wydawałoby się, kompletnie inna gra. Jednak bliżej im do siebie niż komukolwiek mogłoby się wydawać.

Wszyscy, kogo bym nie wskazał palcem, byli absolutnie wniebowzięci postawą Ubi. Taki tytuł, tak znienacka i bez jakichkolwiek przecieków, został zapowiedziany na tak wielkiej imprezie. Szok i niedowierzanie. + 10 do sezonowych fanów.

źródło: gry-online.pl

Rok później, również na E3, „żabojady” pokazały Tom Clancy’s The Division. Hołd klasycznym… nie, to nie ta bajka. The Division to ogromne, stricte kooperacyjne, MMO w zrujnowanym stanie na terenie USA, gdzie walczymy z tajemniczym wirusem. Mimo wszystko cinematic zaprezentowany na konferencji zrobił spore wrażenie i z miejsca gra została okrzyknięta objawieniem.

Na tegorocznych targach zobaczyliśmy odświeżonych Patriotów, a więc Tom Clancy’s Rainbow Six: Siege. I znów, jak w latach poprzednich, na ustach wszystkich było spektakularne „WOW”! No dobra –  w tym przypadku nieco mniejsze, wszak projekt nie miał takiego rozmachu, jak w przypadku poprzednich tytułów. Niemniej jednak wciąż prezentował się okazale.

Koniec końców całość zakończyła się z +30 do charyzmy i „hjumantaczem”. Tak czy owak Watch_Dogs po ukazaniu się na rynku z automatu zostało wzięte pod lupę i nabawiło szefów koncernu o niewielki zawalik serca. Pojawiło się kilka kontrowersji, ale niezbyt istotnych. Nie tak, jak w przypadku Assassin’s Creed: Unity.

źródło: gry-online.pl

To właśnie nowe AC stanowi niezbadaną dla mnie zagadkę. Produkcja tak szeroko reklamowana, z – pewnie – nieprzyzwoicie wysokim budżetem oraz liczbą pracowników, ukazująca się w najgorętszym okresie wydawniczym i nielichą społecznością fanów, a jednocześnie tak nieskończona i niedorobiona zarazem. KTO POZWOLIŁ WYPUŚCIĆ TEGO POTWORKA? Zrozumiałbym, gdyby chodziło o nieznaną gierkę, którą ktoś kiedyś nazwał rewolucyjną. Albo coś w tym guście, wiecie o co mi chodzi. Ale w momencie, kiedy tytuł z takim zapleczem ukazuje się z rażącymi błędami, tyloma bugami i glitchami, że sami deweloperzy nakładają tak restrykcyjne embarga na recenzje (Imperialista skleił niezły komentarz do tego, koniecznie obadajcie ten tekst!) – halo, coś jest nie tak.

Pomijam nawet fakt, iż pecetowa edycja Unity zawiera nawet więcej tego typu dysfunkcji, co w pewnym stopniu czyni tę grę niezwykle ułomną. I od teraz wiem, dlaczego premiera wersji na „blaszaki” była opóźniona względem tej konsolowej. Jednak w tym wypadku przełożenie dnia debiutu o 2-3 miesiące byłoby zdecydowanie lepszym posunięciem niż kurczowe trzymania się jednego terminu.

źródło: gry-online.pl

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że przed nami 2 duże premiery od francuskiego giganta branżowego – wspomniane przeze mnie The Division oraz nowi Patrioci. Coś czuję że po tłustych, „zapowiedziowych” latach, zaraz nastaną chude – „premierowe”. Mój serdeczny apel do Ubisoftu – uważajcie, bo skończycie jak Electronic Arts. Z niechlubnym, dwukrotnym tytułem gównianej firmy roku.

PS Mam szczerą nadzieję, że Inkwizycja pozwoli EA odkuć się na tyle, by błędne wybory w przeszłości odeszły w zapomnienie.

Materdea
15 listopada 2014 - 22:32