Po co nam ckliwe filmy? Czyli Gwiazd Naszych Wina okiem faceta - s!n - 15 grudnia 2014

Po co nam ckliwe filmy? Czyli Gwiazd Naszych Wina okiem faceta

Szczerze mówiąc nie przepadam za filmami, które we wręcz nachalny sposób od samego początku starają się na siłę zmuszać widza do łez. W tym oczywiście głównie kobiety do pozostawiania swoich makijaży na bluzkach chłopaków. Jednym z pierwszych tego typu filmów, które widziałem była prawdopodobnie Szkoła Życia, film w pewnych kręgach kultowy, a także wprost ubóstwiany przez damską część widowni. Jak natomiast my, przedstawiciele brzydszej płci zapatrujemy się na produkcje tego typu?

O Gwiazd Naszych Wina, zrobiło się ostatnio dość głośno. Najprawdopodobniej, będzie to duchowy spadkobierca Szkoły Życia, co zresztą nie jest niczym zaskakującym, ponieważ obydwa filmy opowiadają podobną historię. Książkę, której adaptację możemy oglądać na ekranach, miałem w rękach jakiś czas temu i powiem szczerze, znudziła mnie nieprawdopodobnie. Bohaterka niczym Ellen Page, historia budowana chaotycznie, nużące monologi, no krótko mówiąc nic specjalnego. Film to jednak inna para kaloszy.

Nie będzie żadnym odkryciem stwierdzenie, że ruchomy obraz, jako środek przekazu, ma dużo większą szansę na grę na emocjach i jest znacznie przystępniej przyswajany niż książka, na którą dziś większość nie znajduje już czasu (a przede wszystkim, niestety chęci). I tak przy użyciu wszystkich podstawowych tricków i zagrywek, z przeciętnej książki wychodzi dobry film. Mający już u podstaw, chwytać za gardło i napędzać koncerny produkujące chusteczki higieniczne (NIE - NIE W TYM CELU ŚWINTUCHY :>). Widz już po 20 minutach, nieprzerwanie aż do końca poddawany jest kolejnym szantażom emocjonalnych, w których chce czy nie, bierze udział. Charakterystyka głównych bohaterów, jest tak pieczołowicie opisywana, abyśmy odczuwali, że są jak najbardziej sympatyczni i zjadliwi. W konsekwencji czego, kibicujemy im, ich historii i życzymy jak najlepiej. Oczywiście im dalej film trwa, tym bardziej się z nimi zżywamy, śmiejemy i wzruszamy. Schemat goni schemat, ale do diabła; niech pierwszy rzuci kamień, kto nigdy nie dał się nabrać na sztuczki speców od marketingu w sklepach czy centrach handlowych. Zdajemy sobie z nich sprawę, ale i tak bywają momenty że im ulegamy.

Film ogląda się lekko, a czas przy nim mija szybko. Moja dziewczyna wypłakała poduszkę, ja natomiast podobnie jak przy Szkole Życia czy Choć Mija Nas Czas, obejrzałem napisy w milczeniu. Pochłonięty, bardziej, ogólną refleksją niż wrażeniami jakie dostarczył mi film. Chyba takie historie są potrzebne. Potrzeba nam czasem się zatrzymać i przemyśleć trochę spraw. Gwiazd Naszych Wina, to dobra produkcja, ale w swoim gatunku, niczym nie zaskakująca. Nie spodziewam się także bym do niej wracał. Ale chyba nie takie było założenie. Film miał wywrzeć na widzach refleksję i do tego mnie zmusił. Nie przywykłem do płakania przed telewizorem, bo łzy wolę zostawić na cos więcej niż fikcyjne tragedie, tym niemniej polecam zagłębić się w ten seans. Nie tyle oczami i zmysłami co duszą. I poddać się refleksji. Stanowczo odradzam także wspólne seanse z rodziną lub oglądanie filmu jednym okiem. Prosty czy nie prosty, wymaga zaangażowania od widzów, a tych, którzy się skupią, sprawiedliwie nagrodzi. 

s!n
15 grudnia 2014 - 23:20