Turysta - recenzja filmu - Klaudyna - 2 marca 2015

Turysta - recenzja filmu

Tworzywo Sztuczne na ostatniej płycie przypomniało nam, że świat się zmienia – „czy tego chcesz czy nie, świat zmieni się”. Przeobrażeniu ulega postrzeganie otaczającego nas świata, podziału ról między kobietami a mężczyznami. Stajemy się bardziej liberalni, otwarci, tolerancyjni. Zmieniamy się my – zmienia się świat. Ewoluujemy. Jednak mimo postępu, pierwotne instynkty kurczowo trzymają się naszych mózgów. Taki podświadomy impuls staje się drugoplanowym bohaterem najnowszego filmu Rubena Östlunda – Turysta.

Ebba (Lisa Loven Kongsli) i Tomas (Johannes Kuhnke) są małżeństwem z dwójką dzieci. Miłosne fajerwerki nieco przygasły, zostały zastąpione codziennymi obowiązkami i rutyną. Aby zrekompensować czas poświęcony pracy, Tomas zabiera rodzinę na pięciodniowy wypad na narty.  Jednak za sprawą niegroźnego żywiołu całkiem zwyczajny urlop przerodzi się w kryzys pary, zamkniętej w ścianach hotelowego pokoju. Bowiem okazuje się, że oczekiwania społeczne są tak samo zakorzenione w nas, jak pierwotne instynkty. Instynkty, które nieraz nas zawstydzają, stawiają w kłopotliwej sytuacji, zawodzą naszych bliskich.

Prosty pomysł świetnie sprawdza się na ekranie. Psychologiczny rys postaci wydaje się być wiarygodny, nieprzekłamany. Para początkowo tłumi emocje, jednak każde z nich wybuchnie, oczywiście w najmniej pożądanym momencie. Ebba i Tomas duszą się w klaustrofobicznej przestrzeni hotelowej. Ważnymi świadkami rodzinnego dramatu reżyser uczynił dzieci – Harry’ego i Verę, którzy stanowią zwierciadło, odbijające emocje rodziców.

Obraz Östlunda  jest dosyć intymnym kinem. Prowokuje, by zadać sobie lub, co gorsza, partnerowi pytanie: a jak Ty byś postąpił, gdybyś znalazł się na miejscu bohaterów? Film jednak poucza, że takie gdybania do niczego konstruktywnego nie prowadzą, a jedynie wywołują ogólną frustrację.

Na uwagę zasługują zdjęcia. Turysta rozgrywa się w przepięknej scenerii. Szczyty górskie, błękitne niebo, porażającą biel zachwycają. Miejsce akcji jednak budzi sprzeczne emocje. Za dnia - najpiękniejszy kurort, zaś nocą - ponury i groźny. Gdy zapada zmierzch można się poczuć samotnym pośród monumentalnych szczytów górskich, a dźwięk wybuchów, które wywołują kontrolowane lawiny przyprawia o gęsią skórkę. Szerokie kadry wykorzystywane na zewnątrz zderzają się z ciasnotą pomieszczeń hotelowych.

Historia przedstawiona przez Östlunda posiada otwarte zakończenie. Każdy musi samodzielnie dopowiedzieć sobie pozostałą część historii. I pewnie tak, jak w życiu – nasze punkty widzenia nie zawsze będą ze sobą zbieżne...

Klaudyna
2 marca 2015 - 13:26