Wszystkie grzechy Gothica. Jakim cudem tak źle zaprojektowana gra zdobyła tylu wiernych fanów? - Dateusz - 15 marca 2015

Wszystkie grzechy Gothica. Jakim cudem tak źle zaprojektowana gra zdobyła tylu wiernych fanów?

15 marca 2001 roku niemieckie studio Piranha Bytes wydało na świat nie zapowiadającego się zbyt ciekawie potworka. Z okazji czternastej rocznicy tego wydarzenia jeszcze raz przyjrzymy się legendzie pierwszej odsłony Gothica i przy okazji pokręcimy trochę nosem. Jakie grzechy popełnił Gothic i jak sobie z nimi poradził?

Gothic od samego początku pokazuje, że nie będzie się z nami cackał. W grze wita nas ponury klimat, brudnej i szarej Górniczej Doliny. Początki naszego bohatera również nie należą do przyjemnych. Bezimienny z nieznanych powodów zostaje zesłany do kolonii karnej i zrzucony z klifu do jeziora niemal traci życie w wodzie. Chwilę po wypłynięciu na powierzchnię dostaje w twarz od znienawidzonego przez rzeszę graczy Bullita. Ale nikt nie daje tak prędko za wygraną. Uratowany przez Diego, czyli pierwszą osobę, której będziesz w stanie ufać w tym przeklętym miejscu dostajesz kilka wskazówek, żeby zbyt szybko nie pożegnać się z życiem i ruszasz na wprost przygody. Jedna ręka na myszy, druga na klawiaturze i… co jest nie tak z tym sterowaniem?

Tak, w całej swej magii największą bolączką Gothica jest kontrola postaci. Mysz możesz oddać do zabawy kotu. Utarte standardy w postaci WSADu również tutaj nie przejdą, trzeba na nowo zaprzyjaźnić się z zapomnianymi, choć wciąż umieszczanymi na każdej klawiaturze strzałkami. Nasz Bezimienny bohater jest okropnie sztywny i mało responsywny, więc pierwsze chwile rozgrywki poświęcić trzeba na pobieganie w okół i nabranie nieco pewności siebie w tym, jak się okaże później, okrutnym dla żółtodzioba świecie. Przy moim pierwszym podejściu do Gothica początki rozgrywki nie sprawiały na mnie wrażenia zbyt obiecujących. Wspomniane przed chwilą sterowanie to nie ostatnia i niezbyt imponująca na tle konkurencji niespodzianka, a przecież nie wyczerpałem jeszcze tematu.

Kolejną przeszkodą na dotarciu chociaż do Starego Obozu jest walka. Widok gołych pięści nie robi szczególnego wrażenia na ścierwojadach, o czym sam przekonałem się dość prędko, przy okazji myśląć, że bez broni w ogóle nie da się walczyć (oczywiście da się, ale nie ma to głębszego sensu). Przed następnym podejściem przydałoby się uzbroić protagonistę w jakąś broń. Kilof? Będzie w porządku. Tylko jak to ustrojstwo podnieść? Enter? E? Mysz wciąż niezbyt pomocna? Bezskutecznie można przeklikać całą klawiaturę, jedynym plusem tej sytuacji będzie poznanie innych skrótów klawiszowych i zauważenie, że twórcy brali chyba przykład z symulatorów lotu. W końcu, po dłuższej chwili zastanowienia, gracza nachodzi myśl, że skoro tworząc układ klawiatury wzorowano się na innym gatunku gry, to być może takich zapożyczeń jest więcej. I jak się okazuje, będą to pseudo-kombosy z beat’em upów i bijatyk. Za podnoszenie przedmiotów, zamachy w walce i ogólną interakcję ze światem służą kombinacje przycisków akcja+ruch. I lepiej przyzwyczaj się do tego nieprzemyślanego pomysłu, bo będziesz korzystać z niego nagminnie.

Kolejną drzazgą w palcu Gothica jest obsługa ekwipunku. Nie bójmy się tego powiedzieć, ta gra posiada jeden z najgorszych i najbrzydszych systemów zarządzania wyposażeniem w dziejach. Skoro już udało mi się podnieść ten kilof, to chciałbym mieć go na plecach, dla pewności, że jestem uzbrojony. Właśnie podczas próby uzbrojenia postaci po raz pierwszy zobaczyłem “okno ekwipunku”. Nie, to nie jest okno, to zaledwie jedna wąska kolumna w rogu ekranu. Szczęśliwie okazuje się, że twórcy pomyśleli o zaimplementowaniu (namiastki, ale wciąż coś) sortowania, także nie pomieszamy broni z mapami. Wciąż jest to niewielka pociecha, zwłaszcza wobec możliwości uniesienia przez herosa nieskończonej ilości przedmiotów. W pewnej chwili przeszukiwanie dobytku jest jak szukanie igły w stogu siana. W późniejszej części gry w obliczu systematycznie znikających ikon przedmiotów dowiadujemy się, jak pomocne są krótkie opisy wskazywanych rzeczy. Chciałbym przestać już pluć kwasem, także wypomnę jeszcze tylko jedną czynność, podczas której we znaki daje się interfejs - handel. Handlarze z Górniczej Doliny to cwaniaki. Nie pozwalają brać nic za darmo, ani nawet za obniżoną ceną, a przy pomocy wcześniej wypomnianych niedoróbek są oni bardzo skorzy przyjąć od herosa całą paletę gratisowych towarów. Sam nie jestem w stanie policzyć całej tej rudy, którą straciłem właśnie przez to, że to sam gracz musi wybrać pieniądze z portfela kupca przed dokonaniem transakcji.

Wróćmy jednak do wspominania miłych rzeczy. Uzbrojony w kilof, dzielny Bezimienny pokonuje młodego ścierwojada i rusza w dalszą drogę po krainie. Tuż przed naszym pierwszym celem podróży - Starym Obozem - natrafiamy na grupkę myśliwych. To właśnie było moje pierwsze “wow” w stronę Gothica. Po krótkiej wymianie zdań zdobywamy informację, że Stary Obóz nie jest jedynym miejscem godnym zamieszkania, panowie myśliwi bez zastanowienia wprowadzają propagandę ponoć lepszego Nowego Obozu. Niby nic szczególnego, skąd to “wow”? No właśnie stąd, że doszło do mnie, że jestem tutaj zdany na siebie. Gothic nie jest całkowicie liniowy i jestem sam w stanie wybrać do kogo dołączę i mam o wiele większy wpływ na dalszy rozwój wydarzeń. Oczywiście nie wszystko okazało się takie piękne, nieliniowość ograniczała się niestety tylko do pierwszych rozdziałów przygody. Ale kogo to obchodzi, do czasu gdy wszedłem zaledwie w drugi rozdział byłem już tak zatracony w tej grze, że nie widziałem w niej żadnych braków.

Gothic ma swój własny, bardzo ciekawy pomysł rozwoju bohatera. Prócz zwyczajnego zdobywania poziomów nasz bohater otrzymuje punkty nauki, które musi przeznaczyć na naukę u trenerów, aby zostać silniejszym, bardziej zręcznym czy lepiej posługiwać się bronią. Jednak żeby zostać naprawdę dobrym szermierzem kupienie odpowiednich umiejętności u instruktora nie wystarczy.W Górniczej Dolinie liczy się rzeczywisty czas, który poświęcimy na walki. Podczas przygody spieramy się zarówno z ludźmi jak i z różnymi stworzeniami, z których prawie każde ma odmienną taktykę. Walcząc, dodatkowo, poza wpojeniem sobie w zmysły okropnej kombinacji akcja+ruch, trzeba mieć też dobry timing, aby nie przerwać serii ciosów, bo może się to skończyć tragicznie dla Beziego. Mało tego! Ponadto należy zachować ostrożność z powodu garści błędów. Czasem nasz cios nie zada obrażeń, jeszcze gorzej, jeżeli zupełnie “przeleci” przez przeciwnika, dając mu czas na zabójczą kontrę. Czego złego by o walce nie mówić, prawda jest taka, że po pewnej dozie spędzonego na starciach czasu okazują się one wcale nie złe. Każdy kto grał, wie doskonale, jak wspaniałym uczuciem jest patroszenie przeciwników odpowiednio przypakowaną postacią z Urizielem w ręku. Po kilku godzinach walki nie są już tak wymagające i nieprzyjemne, a przy każdym powrocie do Gothica ledwie chwilę zajmuje przypomnienie sobie jak to wszystko działa. Zupełnie jak z jazdą na rowerze, wystarczy raz się nauczyć, aby później zawsze sobie poradzić. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że po ukończeniu Gothica szczerze tęskniłem za jego systemem walki… a tyle narzekałem.

Gothic ma na karku już czternaście lat, ale nawet jak na 2001 rok był nieco zacofany technologicznie i nie ma co porównywać go pod tym względem chociażby do wydanego tego samego roku Final Fantasy X, gdyż wyraźnie ustępuje konkurencji. Postacie wyglądają jakby były ciosane w kamieniu, animacje są brzydkie, nienaturalne i posiadają zdawkową ilość klatek. Chociażby podczas skoku bohater wygląda jak kot drapiący w ścianę. Kanciaste są drzewa, monstra i cała Kolonia, a wszystko oplata szara, brudnawa kolorystyka (chociaż w dzisiejszych czasach kwadratowa grafika nikomu raczej nie przeszkadza - Minecraft, zna ktoś?).

Gothic obfituje również w naprawdę pokaźną ilość błędów. Całe szczęście, ubytki nie pozwalające ukończyć gry (zdarzyły się!) zostały szybko naprawione, a reszta gliczy bardziej pomaga w rozgrywce, niż ją psuje. Chociaż część z nich wciąż potrafi zajść za skórę. Moim osobistym numerem jeden wśród gliczy są… drabiny. Tak, te występują tutaj często jako jedyne źródła dostępu do pewnych lokacji. Jest ich sporo i zaledwie garstka z nich działa tak, jak powinna. Ich przypadłość to bycie źle ustawionymi. Czasami są za krótkie, czasami za długie (kto by pomyślał, że zbyt długa drabina to problem?), wspięcie się na ich szczyt kończy się spadkiem w dół i stratą zębów, ponieważ tam, gdzie nasz heros miał zrobić krok w przód i stanąć na platformie, odchyla się i spada. Szczególnie drażniące są w obozie na bagnie, gdzie duża część miejscówki umieszczona jest na platformach wiszących nad ziemią. Całe szczęście istnieją różne sposoby radzenia sobie z drabinami. Pierwsza to próba wykonania skoku w przód tuż po skończeniu się drabiny. Druga, to próbowanie wejścia w standardowy sposób tak długo, aż się w końcu uda, a upadki mające zabić bohatera niwelować poprzez kolejny glicz - krok w bok podczas spadania, dzięki któremu nie otrzymamy obrażeń. Z wartych wspomnienia błędów ułatwiających rozgrywkę jest możliwość ominięcia każdego strażnika bramy. Wyjmujemy broń i przebiegamy obok zajętego przesyłaniem nam ostrzeżenia “schowaj broń!” stróża. Ułatwienie to znalazło zastosowanie również i w drugiej części gry, gdzie stanowi jedną z możliwości dostania się do miasta na początku rozgrywki. Zastanawiam się, czy twórcy zostawili ten bug umyślnie?

Grafika nie jest jednak najważniejsza, a małe niedogodności da się zatuszować. Twórcy Gothica doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Dlatego zgotowali nam prawdziwie niesamowitą przygodę. Historia rusza powoli, ale daje nam czas zapoznania się porządnie ze światem. Jeżeli uzbrojeni w kilof dotarliśmy już do Starego Obozu, powoli zostajemy wprowadzeni w tajniki życia w Kolonii. Naszym mentorem i przyjacielem zostaje poznany jeszcze w trudnych czasach, kiedy to nie potrafiliśmy się poruszać Diego. Z jego pomocą zyskamy szacunek wśród najważniejszych osobistości obozu i poznamy resztę kolonii. Otrzymujemy wcześniej wspomnianą możliwość wyboru, do jakiej grupy skazańców chcemy dołączyć, co lekko wpływa na przebieg początku przygody. Gothic mimo ciężkiego startu w poźniejszych fazach rozgrywki oferuje naprawdę pokaźną galerię ciekawości. Stary Obóz, gdzie o wysokie stanowisko w najlepsze trwa wyścig szczurów. Obóz na bagnie wraz z oderwanymi od realnego świata guru, wyznawcami Śniącego, który ma im przynieść ratunek. Przeciwny władzy Gomeza i żyjący w niezgodzie ze Starym Nowy Obóz, którego mieszkańcy pod przywództwem magów wody mają na celu wysadzenie magicznej bariery otaczającej Kolonię. Życie codzienne w pełnych niebezpieczeństw kopalniach. Nekromanta Xardas, zdrajca zakonu ognia i w rzeczywistości jedyna osoba trzeźwo myśląca w całym tym nieładzie. I wreszcie ukryte zagrożenie dla całej Górniczej Doliny. Zwiedzisz wskroś i wszerz calutką Kolonię, będziesz walczyć z orkami, ogromnymi jaszczurami i golemami aby w końcu zmierzyć się z samym Śniącym - nie wybawca, lecz demonem, potężnym sługą złego boga Beliara. Poznasz czym jest przyjaźń, zdrada i krocząc swoją ścieżką staniesz się potężnym wojownikiem. To właśnie Ty jesteś w centrum tych wydarzeń. Jesteś tu, żeby rozwiązać problem i wiedz, że to nie przez przypadek wybrano Ciebie.

Tum. Tuum. Tum. Tuum. O tak, motyw przewodni Starego Obozu gra w moich uszach do dziś. Podczas przebieżek po krainie nieustannie towarzyszy nam muzyka. Klimat Gothica jest nie do podrobienia w dużej mierze właśnie dzięki oprawie audio. Poczucie zagubienia i wyobcowania w nowo poznanych miejscach, czy strach podczas nocnego biegu przez środek lasu w stronę kopalni - ścieżka dźwiękowa w Gothicu jest pierwszorzędna i wspaniale podkreśla nastrój wydarzeń. Kilka razy zdarzyło mi się nawet stać w miejscu, wsłuchując się jedynie w brzmienie instrumentów. Nie ma się co dziwić, wszystko do siebie rewelacyjnie pasuje, niezależnie czy zabijamy pełzacze w kopalniach, czy biegamy po obozie na bagnach w poszukiwaniu Cor Kaloma. Skoro już mówimy o dźwiękach, to nie można zapomnieć o polskim dubbingu! Ten poznajemy już wraz z otwierającą cut-scenką. Od tamtej pory można być tylko bardziej zachwyconym. Dobór aktorów jest nie do pobicia, a każdy z nich spełnia się w swojej roli celująco. Głosy Bezimiennego, Diego, Xardasa i reszty paczki wraz ze świetnie napisanymi i często bardzo zabawnymi dialogami zapadają na długo w pamięć i niejednokrotnie idzie usłyszeć je powtarzane przez fanów. Po dziś dzień słysząc w telewizji głos Jacka Mikołajczaka, Tomasza Marzeckiego czy Adama Baumana moje myśli uciekają do doliny w Khorinis.

Gothic to gra, która pokazała, że świetna fabuła, ciekawy świat i postacie są warte więcej od grafiki i technicznych fajerwerków. Tutaj liczy się przede wszystkim gracz i jego historia. To jak jego czyny wpływają na otoczenie, grając czujemy, że to dzięki nam losy Kolonii Górniczej się zmieniają. Wszystko to tworzy niepowtarzalny klimat Gothica. Właśnie tego oczekujemy od gier i właśnie dlatego Gothic ma tylu wiernych fanów, którzy są w stanie przymknąć oko nawet na większe wady, które posłały do kosza dziesiątki, jeśli nie setki innych tytułów. Dzięki sukcesowi pierwszej części twórcy mogli pójść za ciosem już po roku wydając kolejną grę z serii. Poprawili większość błędów (a jednak pozostawili mechanikę walki!) i wzięli to co najlepsze z poprzednika - postacie, humor i doprawili jeszcze lepszą historią i równie ciekawym i większym światem, już nie tylko ograniczającym się do Górniczej Doliny lecz do całej wyspy Khorinis. Jeżeli nigdy nie grałeś w Gothica i nie wiesz skąd wziął się sukces serii, teraz jest zdecydowanie dobry czas, żeby nadrobić zaległości.

“Kobiety i gnijące mumie przodem!”

Dateusz
15 marca 2015 - 13:17