Gruntz – glina godna remake’u! - Yoren - 30 marca 2015

Gruntz – glina godna remake’u!

Dawno, dawno temu bo aż w 1999 roku, świat ujrzał Grunty. Reklamowana, jako następca lemingów produkcja szybko podbiła serca graczy i zagościła w nich na wiele lat. W dzisiejszych czasach, określane mianem gry dzieciństwa Grunty, spotykają się z rozgłosem na poziomie szeptów wymienianych pomiędzy fanami. Dlatego też, nic nie stoi na przeszkodzie abym chwycił za megafon i odrobinę pokrzyczał.

Założenie gry jest proste. Patrząc na świat z perspektywy lotu ptaka kierujemy grupą Gruntów tak, by dotarli oni do fortu króla, który znajduje się po drugiej stronie pełnego pułapek labiryntu. Do ukończenia poziomu wymaganym jest odnalezienie kamienia teleportacyjnego, oraz bezpieczne przetransportowanie go do króla.

To co odróżnia produkcję od pozostałych gier logicznych to tytułowe Grunty. Są one nad wyraz osobliwymi istotami, które w trakcie rozgrywki będą przyprawiać gracza o szczery uśmiech lub równie szczerą irytację. Do każdego wydanego polecenia przypisana jest liczba zgryźliwych i sarkastycznych komentarzy, które często czerpią swoją inspirację z popkultury. Możemy więc śmiało popaść w klasyczny syndrom wielokrotnego zaznaczania jednostki by sprawdzić co ta ma do powiedzenia. Ilość wypowiedzi zawartych w grze jest na tyle duża, że nieprędko staną się one nudne i powtarzalne.

W trakcie rozgrywki czwarta ściana nie raz będzie zrównana z ziemią jako, że grunty w trosce o swoje życie będą kierować w stronę gracza wiele uwag. Od prostych próśb o wykupienie polisy na życie, poprzez zachęty do używania kodów, a na skargach dotyczących niekompetencji skończywszy. Zabieg ten wpłynął pozytywnie na poziom zawartego w grze humoru.

Aby Grunty były w stanie stawić czoła wyzwaniom, otrzymują do swojej dyspozycji wiele narzędzi. W głównej mierze ich funkcja będzie rozróżniać się pomiędzy zastosowanie kontekstowe oraz formę broni. Łopata – dla przykładu – posłuży nam za przyrząd do wypełniania otworów, który sprawdzi się równie dobrze jako broń dwuręczna. Samo wejście w posiadanie danego przedmiotu stwarza bohaterom idealne okoliczności by zaprezentować stosownie cyniczny komentarz czy też przedstawić nawiązanie do popkultury. W przypadku rękawic bokserskich, ich posiadacz będzie udawał Rocky'ego a w przypadku ekwipunku szpiegowskiego, użytkownik zaśpiewa motyw przewodni Mission Impossible.

Wraz z postępem, gra progresywnie wprowadza nowe narzędzia a tempo z jakim odbywa się ten proces jest na tyle odpowiednie, że gracz nigdy nie poczuje się zagubiony w różnorodności ich mechanik.

Elementy wystroju tak samo jak i podłoża, są wizualnie powtarzalne, co stanowi pewien minus.

Pomimo, iż produkcja cierpi na pikseliozę, można uznać jej szatę graficzną za barwny minimalizm. Aby gra przez cały proces zabawy była stylistycznie interesująca, każdy nowy rozdział oferuje odmienny biom, który charakteryzuje się swoim własnym stylem artystycznym. Poza samym urozmaiceniem wizualnym wprowadza on do gry nowe rodzaje zagrożeń, tak aby gracz mógł w pełni wykorzystać potencjał, zarówno wcześniej poznanych, jak i nowych narzędzi.

Pozytywna energia doświadczeń, której doznałem przy pierwszej styczności z grą, całkowicie wdarła się w pewien aspekt mojego życia. Do dziś spotykam się z sytuacjami, gdzie nucę motyw przewodni borykając się z losową zagadką czy problemem. Zdarza mi się również okazyjnie poświęcać odrobinę czasu Gruntz’om, jednakże nie klasyfikuję tej produkcji w zakresie wyzwania logicznego. Jest to pewnego rodzaju forma cyfrowego żucia gumy. Nie spotkamy się tutaj z wielkimi łamigłówkami, które wymagają od gracza zaawansowanych zdolności strategicznych. W zamian, przyjdzie nam rozwiązać większą liczbę płynnie połączonych, pomniejszych zagadek ukazanych w formie poziomu. Nie wykluczając, że żuta guma mogła pozostawić swój smak wyłącznie za sprawą nostalgii, uważam, że Grunty ze względu na swój unikalny charakter są w stanie zaoferować wysoki poziom rozrywki. Zaskoczeniem jest, że po tylu latach nadal są w stanie dopasować swoją glinianą masę do oczekiwań moich jak i fanów.

Yoren
30 marca 2015 - 20:04