The Quest Keeper - mobilne w 3D z lochami grywalne i za darmo! - fsm - 14 kwietnia 2015

The Quest Keeper - mobilne, w 3D, z lochami, grywalne i za darmo!

Czasami gracz potrzebuje oddechu od wymagających rozbudowanych gier, ale nie ma ochoty rezygnować z ulubionej formy zapewniania sobie rozrywki. Wtedy z pomocą przychodzą mobilne produkcje uruchamiane na telefonach, które tak często wielu z nas zabiera ze sobą np. do toalety. Obecnie ja zabieram tam komórkę z uruchomioną gierką The Quest Keeper, którą teraz zrecenzuję w kilku krótkich, acz treściwych, akapitach.

[Ten tekst adresowany jest do wszystkich 8 osób, które dzisiaj wyjątkowo nie zamierzają grać w GTA V lub zadawać durnych pytań w stylu "a pujdzie mi?".]

Twórca The Quest Keeper, Tyson Ibele (który zrobił też sympatycznie wyglądającą grę o hipopotamie udającym łosia), nie ukrywa wzorowania się na zeszłorocznym hicie Crossy Road. Nawiasem mówiąc, tamta produkcja z kolei jest wariacją na temat stareńkiego Froggera, więc The Quest Keeper to tak naprawdę "frogger RPG" :P.

W Crossy Road sterowany przez gracza zwierzaczek pędzi przed siebie po losowo generowanej, niekończącej się planszy i omija ruch uliczny, pociągi, przeszkody... W The Quest Keeper sterowany przez gracza wąsaty poszukiwacz przygód na zlecenie leniwego maga przemierza losowo generowane podziemia w poszukiwaniu złota i artefaktów, przy czym musi omijać przeróżnego rodzaju przeszkody. Czyli założenie jest podobne, a do tego obie gry posiadają sympatyczną, kanciastą grafikę 3D, choć The Quest Keeperowi wizualnie bliżej do Minecrafta niż hipsterkich sześcianów. Tak czy siak - jest ładnie i grywalnie.

The Quest Keeper jest jednak bardziej złożony niż Crossy Road. Po pierwsze - nasz głupokowaty jegomość zawsze jest w stanie zatrzymać się na przeszkodzie, co daje czas do namysłu. Można wrócić, by zgarnąć ominiętą skrzynię, a za zwlekanie nie ma żadnej kary. Poza tym co jakiś czas występują punkty kontrolne, w których działa magia pieniądza pozwalająca odrodzić się po porażce. Za zebraną kasę można nabyć elementy wyposażenia - np. kostur otwierający bramy (w innym razie trzeba wejść na przycisk), buty do szybkiego chodzenia po pajęczynach lub zbroję, która zmniejsza obrażenia zadawane przez ostrza. Czyli mamy dungeon crawl pełną gębką.

W grze występuje jeden quest główny - podziemie zaprojektowane do zgarniania kasy, ekstremalnie długie, pełne wyzwań, które są tym groźniejsze, im dalej się zajdzie. Do tego za złoto, złoto, złoto, złoto można kupić dostęp do zadań "specjalizowanych" - nie bogacimy się w ich trakcie, tylko omijamy przeszkody na drodze do artefaktu, który dodaje życia bohaterowi. Do tej pory kupiłem sobie 5 z 9 dostępnych: m.in omijanie ostrzy, ucieczka przed pająkami i unikanie spadających w otchłań kafelków, po których się chodzi. Nie ma nudy!

wszystkie obrazki zostały pożyczone z toucharcade.com

The Quest Keeper jest darmowy, ale oczywiście są mikropłatności dla niecierpliwych. Można za prawdziwe monety kupić wirtualne monety, bo ostatnie questy i stroje są drogie, a korzystanie z Napędzanych Złotem Punktów Odrodzenia (NZPO) bywa bardzo kosztowne. Na szczęście gra sama pozwala względnie szybko zarobić co trzeba bez uczucia znużenia, co towarzyszyło mi podczas zabawy w Sky Force.

Polecam - na kilkuminutowe sesje w świątyni dumania TQK jest idealny. Stwrowanie jest płynne i wygodne (choć wymaga krótkiego treningu), rozgrywka jest płynna na LG G70, a świat jest piękny. Co prawda po ostatniej aktualizacji gra uruchamia się zaskakująco długo, ale sama rozgrywka na tym nie cierpi. Aha, pamiętajcie - można zmienić kąt kamery z izometrycznego na "z lotu ptaka". Wystarczy pacnąć taki mało widoczny sześcianik w rogu ekranu.

fsm
14 kwietnia 2015 - 17:22