Hearthstone vs. Duel of Champions czyli porównanie darmowych gier karcianych - evilmg - 19 kwietnia 2015

Hearthstone vs. Duel of Champions, czyli porównanie darmowych gier karcianych

 

Moja fascynacja karciankami sięga dzieciństwa, a wszystko za sprawą... Polsatu, który pewnego pięknego dnia zaczął emitować Yu-Gi-Oh. Jakoś za dzieciaka nie przeszkadzał mi potworny polski dubbing, który dziś sprawia, że uszy więdną (może z wyjątkiem głównego bohatera, któremu oba głosy dobrano całkiem nieźle) i ziarno zostało posiane. Idea gier karcianych przemawiała do mojej wyobraźni jak nic innego, ale... na oglądaniu się skończyło. Wszystko za sprawą internetu, a raczej jego braku – zwyczajnie nie wiedziałem, że podobne gry nie są jedynie wymysłem twórców ulubionego serialu animowanego. Wszystko się zmieniło kilka lat, później kiedy za pośrednictwem "Clicka!" i coraz bardziej powszechnego dostępu do internetu docierało do mnie coraz więcej informacji o karciankach. Mimo skromnych możliwości finansowych powoli zacząłem wsiąkać w świat "kartoników" i... zostałem w nim do teraz.

Kiedyś karcianki można było w zasadzie traktować jako zjawisko niszowe, ot małe grupki zapaleńców spotykały się popołudniami w sklepach, które wzięły na siebie ciężar organizowania wszelkiej maści eventów dla graczy i zapewnienia im spokojnego miejsca do gry. Dziś wreszcie karcianki wchodzą do kultury masowej, a wszystko za sprawą darmowych gier online...

 

Bez wątpienia najbardziej rozpoznawalnym tytułem tego rodzaju jest Hearthstone ze stajni Blizzarda. Hearthstone to tytuł, który początkowo wskoczył do świadomości głównie z dwóch powodów: po pierwsze jest bezpośrednio powiązany z WoWem, a po drugie został zaprojektowany tak, by był jak najbardziej przystępny dla początkujących.

 

Jego największym konkurentem jest Duel of Champions, czyli karcianka w klimatach popularnych "hirołsów", co teoretycznie powinno zapewnić jej porównywalną popularność do blizzardowych kartoników, ale z jakiegoś powodu mimo dłuższej obecności na rynku Championi stoją w cieniu Hearthstone'a. Czy słusznie? Przyjrzyjmy się obu tytułom.

 

Zacznijmy od dostępnych kart, to właśnie one są trzonem każdej szanującej się karcianki i trudno żeby było inaczej. Ilość, jakość i dostępność kolejnych kartoników jest kluczową kwestią, od której zależy wiele innych kwestii,i takich jak rodzaje dostępnych talii, spotykane synergie i możliwość kręcenia szalonych combosów. Na tym polu wyraźnie dominuje Duel of Champions z przewagą ponad stu kart. Co ważne w Duel of Champions znacznie mniej jest też kart, które określiłbym mianem zapychacza (np. Stwór dysponujący jedynie średnimi statystykami i żadnych dodatkowych cech) i znacznie więcej kart gra ze sobą i oferuje jakieś synergie...

 

Niby nie powinienem oceniać pod tym względem dwóch gier, których premiery dzielą dwa lata, ale wystarczy wziąć pod uwagę tempo pojawiania się nowych kart w obu tytułach. Ostatnie rozszerzenie Hearthstone przyniosło ze sobą 31 nowych kart, w tym samym czasie kolejne dodatki do Duel of Champions potrafią przynieść ze sobą nawet do 200 kart. Różnica na pierwszy rzut oka kolosalna, ale trzeba przyznać, że duża część "nowych" kart to tak zwane reprinty, czyli nic innego jak odświeżone (albo i nie) wersje istniejących już wcześniej kart. Początkowo wątpiłem w sens "przedruku" kart w grze online, ale po zastanowieniu muszę przyznać, że zwyczajnie ułatwia to nowym graczom zdobycie wielu kluczowych kart.

 

Jeśli już mowa o zdobywaniu kart warto by przyjrzeć się też temu aspektowi obu gier. Kupowanie kolejnych paczek jest znacznie łatwiejsze w DoCu, który przynajmniej na początku wręcz zalewa gracza złotem. Ukochany kruszec wszystkich graczy leci całymi tonami za kolejne achievementy, pokonywanie kolejnych etapów kampanii, wykonywanie dziennych zadań, a nawet za... samo zalogowanie się! Na tym tle Hearthstone wygląda jak skąpiradło, któremu trudno rozstać się z choćby jedną sztuką złota. Jedynym realnym przychodem początkującego gracza są daily questy, bo za samo granie dostajemy jedynie jakieś okruszki. Żeby uciułać na jeden pakiet grając zwykłe gry trzeba 30 zwycięstw. Duel of Champions pozwala na zakup kolejnego pakietu nawet dwukrotnie szybciej i to zakładając, że nie uda Ci się wygrać każdej z tych 15 gier. Wystarczy, że stawiasz wystarczający opór przeciwnikowi.

 

Niestety wszyscy wiemy, że kupowanie na ślepo paczek może i pozwala szybko rozbudować kolekcję, ale zdobycie konkretnych kart może zająć całe wieki. Tutaj DoC traci całą przewagę, bo jego system tworzenia wybranych kart niemiłosiernie ssie. Jedyną sensowną metodą zdobycia upragnionego kartonika jest wysupłanie kilku dzikich kart, które zdobyć można poświęcając katy w piekielnej otchłani lub cierpliwie klepiąc daily questy w nadziei, że akurat nawinie się taki, który nas nimi nagrodzi. Innych metod zwyczajnie nie ma sensu brać pod uwagę, bo są cholernie nieopłacalne. Można co prawda wysupłać nieco realnego grosza, ale nawet wtedy na ilość zdobytych dzikich kart ma wpływ zwykłe szczęście. Sprawa wygląda jeszcze gorzej, jeśli chcesz kupić pakiety ze starszych edycji. Aby w ogóle móc na nich położyć łapę trzeba już sięgnąć po portfel albo cierpliwie zbierać pieczęcie z achievementów, których nie ma znów tak dużo. Znaczy, achievementów jest mnóstwo, ale rzadko który nagradza gracza pieczęciami.

 

Tymczasem Hearthstone pozwala na tworzenie kart za pomocą pyłu zdobywanego w grach na arenie lub po zmieleniu nadliczbowych kart, a pozostałe karty (których nie da się w ten sposób stworzyć) można zdobyć jedynie pokonując kolejnych przeciwników w mini kampaniach, za odblokowanie których niestety trzeba najpierw wyłożyć spory worek złota.

 

Jednak nie samym zbieraniem kart gracz żyje, równie ważne są dostępne tryby zabawy. Obie produkcje przyjęły zupełnie inne stanowisko. Hearthstone stawia na prostotę i do wyboru mamy zaledwie 3 rodzaje gier – constructed, w którym gramy przygotowaną przez siebie talią przeciwko żywym oponentom, kampanię w której żonglując taliami przebijamy się przez kolejnych przeciwników zgarniając jednocześnie nagrody w postaci kart. Ostatnim trybem jest arena w formacie przypominającym magicowy sealed gdzie z losowo dobranych kart musimy zbudować swoją talię i walczyć o zwycięstwo z innymi graczami, którzy w ten sam sposób zbudowali swoje talie. Z areną jest jednak problem – to w zasadzie pułapka na niedoświadczonych graczy, którzy marnują tam jedynie cenne złoto padając ofiarą bardziej doświadczonych kolegów.

 

Duel of Champions zdecydowanie stawia na format constructed, tutaj nawet nie ma nic w stylu areny czy draftów. Jest za to spora kampania (w przeciwieństwie do HS nie trzeba nic płacić za dostęp do niej!) nagradzająca gracza górą złota i darmowymi pakietami kart, dwa rodzaje gier turniejowych, dodatkowy format, którego zasady zmieniają się co tydzień i wreszcie dwa zwykłe tryby gry zwane "otwartym" i " standardem". Ten pierwszy pozwala na grę wszystkimi kartami dostępnymi w grze i przodują w nim weterani, którzy nierzadko grają od samego początku i mają już wszystkie lub niemal wszystkie karty. Drugi za to wprowadza pewne ograniczenia i pozwala na grę kartonikami pochodzącymi jedynie z najnowszych rozszerzeń, co zapewne w zamyśle twórców miało sprawiać, że będzie bardziej przystępny dla graczy rozpoczynających przygodę z karcianką Ubisoftu i zdecydowanie sprawdza się w tej roli.

 

Czas wreszcie przyjrzeć się samej rozgrywce. Tutaj jednak nie mam dobrej wiadomości dla fanów Hearthstone. To co miało być największą zaletą produkcji Blizzarda, czyli przystępność dla początkujących, szybko staje się jej największą wadą. Hearthstone jest zwyczajnie zbyt prosty Prowadzi gracza za rączkę, cierpliwie tłumaczy zasady i nie pozwala by zbyt oddalił się od utartych ścieżek doprowadzając do sytuacji, nie pozwala nawet zdecydować mu jak dużą talią chce grać. Cała strategia w kolejnych meczach opiera się na zbudowaniu przewagi na stole i skontrowaniu lub ominięciu dosłownie kilku kart, które mogą szybko obrócić sytuację na korzyść przeciwnika. Sprawia to co prawda, że gry są szybkie, ale ich strategiczna głębia w zasadzie nie istnieje. Jasne, można twierdzić, że trzeba podejmować taktyczne decyzje, ale ograniczają się one często do wyboru odpowiedniej karty lub celu ataku – przeciwnik czy jego stronnik. Reszta to tylko znajomość kart.

 

Tymczasem Duel of Champions stawia na taktyczne decyzje. Stół podzielono na dwa szeregi i trzy rzędy co daje obu graczom jedynie po sześć miejsc na rozstawienie swoich oddziałów. Wymusza to na graczach walkę o dominację w każdym rzędzie przy jednoczesnej świadomości, że bez względu na to z jakim bohaterem mają do czynienia za chwilę ten może zacząć kręcić jakieś dzikie combo, które wywróci do góry nogami nie tylko sytuację na stole, ale nawet same zasady gry. Pod tym względem karciance Ubisoftu znacznie bliżej go Magic: the Gathering. Niby widziałeś już wszystko, ale nigdy nie wiadomo kiedy wyskoczy gracz, który widzi świat zupełnie inaczej i poświęcił ostatni miesiąc na skompletowanie odjechanego decku, którym Cię rozjedzie jak dziecko, nawet jeśli udało mu się to tylko dlatego, że nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałeś. Kiedy ostatnim razem widzieliście coś takiego w Hearthstone? No właśnie. Tam nikt nie zapętli kart praktycznie wyłączając przeciwnika z gry albo tworząc samonapędzający się generator many/punktów życia. Jasne, w Duel of Champions takie sytuacje też nie są codziennością, ale mimo wszystko się zdarzają i sama możliwość budowania takich decków pobudza wyobraźnię.

 

"Na papierze" przynajmniej grafiki są w Duel of Champions ładniejsze...

Jeśli chodzi o stronę techniczną obu gier to tutaj jednoznacznie dominuje Hearthstone. Animacje i muzyka w dziele Blizzardu robią wrażenie, a przy tym są na tyle czytelne, że nie da się pogubić w natłoku wodotrysków. Łatwo też polubić gadających, ryczących, a czasem nawet grających własne utworki stronników z Hearthstone. Na tym tle Duel of Champions wypada naprawdę słabo – w tle przygrywa nam muzyczka, która w żaden sposób nie reaguje na poczynania graczy, nie uświadczymy też żadnych efektów dźwiękowych, który przykuwałyby uwagę. Nawet spoglądając na karty specjalne widać przepaść – złote karty w Hearthstone zamiast obrazków mają proste animacje, a w Duel of Champions... cóż, błyszczą się. O ile w rzeczywistych grach karcianych foliowane kartoniki mają swój urok i są przeważnie całkiem ładne, to na ekranie monitora budzą co najwyżej politowanie. Z drugiej strony w Hearthstone praktycznie nie ma kart z alternatywnymi grafikami, a w Duel of Champions takowe funkcjonują i są najwyraźniej obiektem pożądania, bo nie raz mi się zdarzyło, że oponent pytał gdzie znalazłem taką czy inną kartę, a takich "unikatów" mam zaledwie kilka!

 

Ehh, jest ktoś tam jeszcze? Wypadałoby wreszcie kończyć ten nieco przydługi tekst, prawda? Nie wiem jak Wy, ale ja mając do wyboru Hearthstone i Duel of Champions wybieram jednak ten drugi tytuł. Wszystko za sprawą bardziej przejrzystego systemu nagradzania i bardziej rozbudowanej warstwy strategicznej. Tutaj pokonanie przeciwnika sprawia mi znacznie większą satysfakcję i rzadziej czuję, że przegrałem tylko dlatego, że karty mi zwyczajnie nie poszły...

 

A może coś innego?

Nie polubiliście ani Duel of Champions, ani Hearthstone? A może znudzeni tymi tytułami szukacie czegoś nowego? Zawsze możecie sprawdzić jeszcze te gierki!

 

Hex

Hex to właściwie klon Magic: the Gathering i każdy fan "medżików" zauważy to natychmiast po rozpoczęciu pierwszej partii. Niby wszystko wygląda i nazywa się inaczej, ale tego sposobu zagrywania kart i gospodarowania zasobami nie da się z niczym pomylić. Nawet konstrukcja samych tur została bez litości zerżnięta z tej kultowej karcianki. Na nieszczęście twórców Hexa podobieństwo dojrzeli też Wizardzi i najwyraźniej zamierzają dochodzić swoich praw do skutku, ale póki co grać można, a zabawa jest przednia. W końcu Hex nie naśladuje byle czego...

 

Scrolls

Scrolls to całkiem interesująca pozycja ze stajni Mojang (Tak! To ci od Minecrafta!). Twórcy Scrolls zrezygnowali z tradycyjnych punktów życia, na rzecz przejmowania obiektów na mapie... a właśnie mapa! W Scrolls zaimplementowano z niezłym rezultatem element znany głównie z strategii turowych czyli mapę podzieloną na heksy, właśnie na niej rozgrywa się główna batalia.

 

Infinity Wars

Przez wielu fanów gatunku uważana za jeden z najbardziej obiecujących tytułów wydanych w ostatnim czasie, choć developer najwyraźniej woli chwalić się (słabo :P) animowanymi kartami i odejściem od tradycyjnego systemu tur – w IW obaj gracze podejmują decyzje jednocześnie, a dopiero po zakończeniu "tury" przez obu grających gra sprawdza co się właściwie stało...

 

Magic Duels: Origins

Dobra, przyznaję – tu strzelam na ślepo, ale jeśli Wizardzi spełnią swoje obietnice to w lipcu dostaniemy w łapki produkt, który może wstrząsnąć światem darmowych karcianek... ale do tego czasu trzeba trzymać za nich kciuki.

evilmg
19 kwietnia 2015 - 13:22