Inny Regał #07 - recenzja książki - Mój własny diabeł - hongi - 7 maja 2015

Inny Regał #07 - recenzja książki - Mój własny diabeł

W uniwersach filmowych, książkowych, czy komiksowych, istnieje masa egzorcystów, którzy nieustannie zmagają się ze złem, w tej najgorszej, bo demonicznej i przerażającej postaci. Od tych pierwszych kultowych, jakimi byli ojcowie Merrin oraz Karras (Max von Sydow i Jason Miller), główni bohaterowie filmu Egzorcysta z 1973, po przez książkowego duchownego Ojca Callahana z Miasteczka Salem Stephena Kinga, kończąc na komiksowym herosie Constantinie ze stajni DC Comics. Co ciekawe twórca kilkunastu zeszytów tegoż ostatniego bohatera, odpowiedzialny jest również za postać Felixa Castora, głównego bohatera książki „Mój własny diabeł”. O kim mowa? Zapraszam na Inny Regała.

Z okładki książki możemy dowiedzieć się, że jest to powieść  twórcy Constantine`a i jest to oczywiście wielka bzdura. Mike Carey nie stworzył postaci John Constantine`a, a uczynił  to Alan Moore wraz z takimi artystami jak  Steve Bissette, and John Totleben w roku 1984. Mike Carey kontynuował historię bohatera w latach 2002-2007 i pod koniec współpracy z DC Comics wpadł na pomysł własnego egzorcysty. Tak więc w 2006 roku została wydana w Wielkiej Brytanii powieść „Mój własny Diabeł”. U nas w Polsce za wydanie tejże książki, zabrało się wydawnictwo MAG dwa lata po premierze. Okładkę stworzył Jarek Krawczyk i jest naprawdę fajna. 

Głównym bohaterem jest Felix Castor, który dzięki swoim manualnym i muzycznym umiejętnością, potrafi dostrzec oraz odpędzić duchy, które z jakiś osobistych lub co gorsze tragicznych powodów, zmuszone zostały do pozostania na ziemi. Jako młody chłopak Castor był nawiedzany przez swoją siostrę. Jej pierwszej odprawił egzorcyzm, pomagając przejść na tamten świat. Wtedy zdał sobie sprawę, że dźwięki oraz muzyka działają jak zaklęcie, które może w odpowiedni sposób opleść ducha, połączyć się z nim, a gdy egzorcysta przestaje grać, usunąć zjawę z tego świata. Dokąd Castor je wysyła? Sam za bardzo nie jest pewien. To odwieczne pytanie dręczyło go tak mocno, że przez kilka lat postanowił nie wykonywać swojego zawodu i skupił się nad czymś innym. Lecz przeszłość i przeznaczenie to wredna kobieta i nie da się tak łatwo przebłagać. Dzięki temu szybko wraca do mało opłacanego zawodu, którym jest bycie egzorcystom.

O czym jest książka, zapytacie? O pierwszej konkretnej sprawie Castora, po długiej przerwie. Zaczyna się bardzo niewinnie, gdyż za zadanie nasz bohater ma tylko pozbycie się ducha białej damy, która od pewnego czasu nawiedza archiwum Bonningtona. Cały personel był bardzo podniecony wizytami ducha, do momentu, w którym zjawa zaatakowała jednego z pracowników. Wtedy szef Jeffrey Peele postanowił wezwać specjalistę. Z biegiem wydarzeń Felix dowiaduję się, że cała sprawa posiada drugie, a także trzecie dno. W sumie po połowie czytania, można zacząć domyślać się zakończenia, ale tak naprawdę, nie ma co się wysilać. Autor zamieszał tak bardzo końcówkę, że według mnie sam się trochę pogubił i uciął wszystko jednym dobrym – ale zaskakującym - cięciem, które jednocześnie jest fajnym wyjściem dla kolejnej książki.

Do plusów książki, warto również dodać, wspomniane wcześniej oryginalne podejście do przeprowadzania przez Felixa egzorcyzmów, a także specyficzne wybranie i zmodyfikowanie potworów przeszkadzających naszemu bohaterowi. Widać, że pisarz miał kilka innych pomysłów dotyczących już znanych schematów, w tym genezy takich bestii, jak wilkołaki i postanowił je zgrabnie wpleść w prosty świat angielskich ulic. Minusem jest szczegółowy opis wszystkiego. Co oczywiście przekłada się na ilość tekstu na stronie, a przy 416, czas czytania całej książki wydłuża się znacznie. Dla czytelników kochających długie rozwodzenie się nad każdym aspektem życia i pragnący dobrej detektywistycznej prozy wypełnionen po brzegi poworami i duchami, mogę bez trudu przykleić tej książce łatkę „muszę przeczytać". Czytelnicy ceniący sobie bardziej stonowaną lekturę, która nie ciągnie nas za nos, by później kopnąć w tyłek w całkiem inną stronę, by na powrót zatargać nas w to samo miejsce, nie mają co tutaj szukać. Czy w takim wypadku jest to zła książka? Oczywiście, że nie. Tylko w moim przypadku musiałem dobrze się w nią wczytać, dać jej trochę czasu i przyzwyczaić się do głównego bohatera. Po tej próbię kilkunastu stron, płynie się przez resztę lektury z przyjemnością rozwiązywania kolejnych zagadek i odkrywanie kim jest biała dama i dlaczego nawiedza jedna z Londyńskich archiwów.

Podsumowując. Mikę Carey stworzył bardzo oryginalną książkę, która zasługuje na to, by dać jej szanse. Czytelnicy lubiący długie lektury wypełnione potworami i duchami, z wielką tajemnicą w tle, polubią ten świata od jakieś jednej trzeciej książki. Reszta może nie przełknąć wymienionych wszystkich wcześniejszych rzeczy i porzucą książkę przed pierwszymi trzydziestoma stronami. Ja przełknąłem tę początkową gorzką pigułkę i wsiąknąłem na długo.  Na półce stoją już kolejne części przygód egzorcysty z fletem i kuszą mnie swoimi opowieściami z brudnego tajemniczego Londynu. 

Inne moje recenzje książek:

1. NOS4A2

2. Ja, OZZY

3. Level 26: Mroczne Początki

4. Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi

5. TM-Semic Największe komiksowe wydawnictwo lat 90-tych w Polsce


hongi
7 maja 2015 - 01:10