Historia opowiedziana w tle sportowej rywalizacji - Brucevsky - 18 maja 2015

Historia opowiedziana w tle sportowej rywalizacji

Twórcy gier sportowych z reguły podczas tworzenia nowych produkcji o danej dyscyplinie decydują się na jedno z dwóch rozwiązań. Albo tworzą poważny tytuł, który ma jak najlepiej symulować zmagania na boisku, korcie czy ringu, albo też decydują się na oderwaną od rzeczywistości zręcznosciówkę, która ma po prostu sprawiać frajdę i bazować na określonych zasadach danego sportu. Kilkanaście godzin spędzonych na grze w tenisa w Everybody’s Tennis na PSP uświadomiło mi, jak bardzo brakuje tytułów sportowych starających się przy okazji opowiedzieć jakąś historię.

Jest spora luka do wykorzystania na rynku i mam nadzieję, że twórcy zdecydują się w nią wkrótce uderzyć. W większości produkcji tryb kariery jest najważniejszą opcją zabawy dla samotników. Budowanie swojej drużyny i prowadzenie jej do sukcesów potrafi wciągnąć na długie tygodnie, o czym doskonale wie każdy fan FIFY, PES-a, NBA-a, NHL-a czy Football Managera. Niewiele gier stara się nieco rozwinąć typowy koncept i obudować całość dodatkowo w tryb fabularny. A szkoda, bo nawet prosta historia w tle potrafi dużo dać nowemu dziełu.

Przekonuje o tym doskonale Everybody’s Tennis. Sam nigdy nie byłem wielkim fanem rywalizacji na korcie i tylko pobieżnie śledziłem zmagania czołówki rankingów ATP i WTA, a mimo to wsiąkłem w świat gry na długie godziny. Everybody’s Tennis nie jest o w ogóle o elicie tenisistów i nawet nie próbuje udawać poważnej symulacji. To zręcznościowa, ale nie prostacka, produkcja o cieszącym się sporą estymą sporcie. Twórcy mogli więc zaoferować zwykłe wspinanie się po szczeblach klasyfikacji stworzonym od podstaw zawodnikiem i na pewno wielu posiadaczom PSP by to wystarczyło. Na szczęście studio Clap Handz postanowiło jednak oddać samotnikom do zabawy tryb fabularny, w którym odwiedzają oni różne miejsce jako członek Happy Tenis Club i próbują przywrócić radość z gry na korcie rozmaitym postaciom. Prosta historia i jednowymiarowi bohaterowie nie przeszkadzają tutaj, a wręcz idealnie tworzą tło do kolejnych coraz trudniejszych konfrontacji na rozmaitych zasadach. Rewelacyjne rozwiązanie.

Everybody’s Tennis to nie jedyny dowód na to, że takie gry sportowe z trybem fabularnym są potrzebne i mają swoich fanów. Wystarczy wspomnieć uwielbianą produkcję piłkarską Inazuma Eleven, która wielu graczom daje możliwość nie tylko toczenia specyficznych potyczek na boisku, ale też pozwala śledzić losy ciekawych bohaterów. To znakomita alternatywa dla typowych tytułów o piłce nożnej, w których znaleźć można jedynie „nudny” tryb kariery lub popularną karciankę.

O tym, że choćby najprostszy tryb fabularny jest niektórym grom bardzo potrzebny przekonuje mnie też burzliwa relacja z NBA Street V3. Dla wielu miłośników ulicznego basketu to synonim gry idealnej, która oferuje mnóstwo zabawy i daje gigantyczne możliwości. Nie bez przyczyny wiele serwisów dało jej przecież wysokie noty, a setki tysięcy nabywców wyraziło jednogłośną opinię. Sam spędziłem przy dziele EA Big kilka miłych godzin, ale ostatecznie dość szybko się od niej odbiłem. Problemem Street V3 jest monotonny tryb zabawy dla samotników, w którym toczy się kolejne mecze ze sztuczną inteligencją, składając coraz lepszy skład i budując swoją reputację. Zakochanym w NBA fanom może to wystarczyć, ale pozostali dość szybko się tym znudzą. I właśnie im mógłby bardzo pomóc prosty tryb fabularny, który przedstawiałby w formie przerywników na silniku gry, dialogów czy różnych komunikatów karierę stworzonego przez nich bohatera oraz jego kompanów z NBA. Mnie na pewno na dłużej zatrzymałoby to na wirtualnych boiskach.

Gdyby nie tryb fabularny pewnie dzisiaj nie zachwycałbym się tak Everybody’s Tennis. System gry jest dopracowany i idealnie wypośrodkowany, to prawda. Potrafi on sprawić frajdę laikowi i dać wyzwanie weteranowi. Toczenie kolejnych spotkań z nowymi rywalami w końcu by się jednak pewnie mi znudziło, gdyby nie prezentowana w tle opowieść o Happy Tennis Club. Clap Handz udowodniło, że warto czasami trochę pokombinować i popracować nawet nad prostym konceptem gry sportowej. Efekt tego może być tylko dobry. Tym bardziej kusi mnie teraz, by sprawdzić, jak tryb fabularny wypada w innym gatunku z reguły go pozbawionym, wyścigówkach. Będzie trzeba w końcu zapoznać się z TOCA Race Driver.

Brucevsky
18 maja 2015 - 18:43