Batman przyszłości - czyli taki jeszcze Mroczniejszy Rycerz - CoVert - 8 czerwca 2015

Batman przyszłości - czyli taki jeszcze Mroczniejszy Rycerz

Na początku XXI wieku na antenie telewizji Polsat królowały między innymi Pokemony, Power Rangers czy też serial Batman: 20 lat później (na Cartoon Network emitowany później jako Batman przyszłości). I właśnie o tym ostatnim dzisiaj Wam opowiem.

Serial zaczyna się sceną typową dla jakiejkolwiek opowieści o Zamaskowanym Krzyżowcu. Przestępcy zajęli jakąś fabrykę i wzięli zakładników. Uwolnić ich może tylko Batman – który oczywiście pojawia się w nowym, wspomaganym technologicznie stroju. Jednak podczas walki
z bandytami, Bruce nagle słabnie – przyczyną, jak się później okazuje, jest niewydolność serca –
i sięga po broń palną, której poprzysiągł nigdy nie używać. To staje się dla Wayne’a znakiem, że czas przejść na emeryturę. Czarno-czerwony kostium trafia do gabloty, a Batjaskinia zostaje zapieczętowana i zamknięta na cztery spusty.

Mija dwadzieścia lat. Miasto znowu zalewa fala zbrodni – tym razem młodzieżowych gangów wzorujących się na Jokerze, które, korzystając ze zdobyczy technologii, terroryzują miasto. Wayne Enterprises, wcześniej dobry duch metropolii pompujący pieniądze w rozmaite dobroczynne inicjatywy, zostało wykupione przez niejakiego Dereka Powersa, który zmienia ją
w spełnienie koszmarów działaczy Greenpeace’u – przemysłowego molocha o nazwie Wayne-Powers.

W tak odmalowanym świecie przyszło żyć głównemu bohaterowi – licealiście, Terry’emu McGinnisowi. Jego rodzice rozwiedli się; w dodatku ojciec pracuje dla Wayne-Powers, co jest przyczyną nieustannych tarć między McGinnisem seniorem a Terrym. Po którejś z takich sprzeczek młodzieniec ucieka z domu, a kiedy wraca,  zastaje ojca w kałuży krwi. Winą za morderstwo obarczeni zostali Jokersi, jednak Terry przeczuwa, że ma to jakiś związek z pracą jego staruszka i dokonanym przezeń odkryciem dotyczącym składowania przez firmę niebezpiecznych odpadów. Młody McGinnis kontaktuje się z Bruce’em Wayne’em i prosi go
o pomoc – przez przypadek odkrywa też, że kiedyś nosił on pelerynę Batmana. Teraz jednak Bruce odmawia pomocy – Terry wykrada zatem wspomagany technologicznie strój, by pomścić ojca. Tak w bólach rodzi się współpraca między nowym Batmanem a jego następcą.

Serial powstał pod koniec lat 90-tych, krótko po sukcesie „Spider-Man – The Animated Series”, ukazującego studenckie czasy Petera Parkera. Paul Dini i Bruce Timm, ojcowie serialu, również chcieli sięgnąć po ten schemat, jednak kanon gackowego świata im na to nie pozwalał – zatem stworzyli swojego własnego Batmana, a akcję osadzili w dalekiej przyszłości, co dało niezwykle interesujący efekt. Wszystko to utrzymano jednak w konwencji znanej z poprzednich seriali
o Batmanie – przy czym bardziej wzorowano się tu na prawie w  Polsce nieznanych „Nowych przygodach Batmana” niż stareńkim „Batman: The Animated Series”.

„Batman przyszłości” utrzymany jest w dość mrocznej konwencji. Świat, w którym przyszło żyć McGinnisowi, to technologiczna antyutopia, gdzie poszczególne warstwy społeczne dzieli przepaść nie do zasypania (pod tym względem Gotham A.D. 2039 przypomina nieco to, co serwują nam twórcy Deus Exa). Wrażenie to potęguje kreska rysownika – proste, kanciaste kształty – oraz przyjęta paleta barw, a także muzyka. Podczas walk Batka towarzyszą nam ostre gitarowe riffy, z elementami muzyki elektronicznej. Wszystko to tworzy niepowtarzalny, brudny klimat – można uwierzyć, że taka przyszłość nas czeka.

Chociaż dawni wrogowie Mrocznego Rycerza albo już dawno gryzą piach, albo dogorywają
w domach starców (vide Bane), wcale nie znaczy to, że Terry nie jest w mieście potrzebny.
W mieście pojawiło się bowiem wielu nowych arcyzłoczyńców – i to niezwykle ciekawych, jak chociaż panujący nad dźwiękiem Shriek, teatralny Królewski Gang Karciany, Blight – Derek Powers po kuracji pierwiastkami promieniotwórczymi czy też autorska wersja Fantastycznej Czwórki (choć tutaj można dyskutować, czy zaliczyć ich do łotrów). Pojawia się też kilku starych znajomych – jak chociażby wspomniany Bane czy sklonowany Mr Freeze, a także, po drugiej stronie barykady, Barbara Gordon w roli szefa policji (co ciekawe, chodzi, chociaż na skutek postrzelenia w młodości przez Jokera została przykuta do wózka inwalidzkiego) oraz Superman. W stanowiącym część uniwersum pełnometrażowym filmie animowanym dowiadujemy się także, co stało się z Jokerem oraz dawnym Robinem – Timem Drake’iem (serial kręcono w czasach, kiedy Damian Wayne nie był jeszcze postacią kanoniczną).

Poszczególne odcinki stanowią zamkniętą całość i nie łączą się w większą fabułę, a szkoda. Mimo to przygody Terry’ego McGinnisa ogląda się całkiem przyjemnie i naprawdę żałuję, że nie doczekały się trzeciego sezonu oraz że anulowano film kinowy (aktorski) z nim w roli głównej. Jakiś czas temu pojawiła się także seria komiksowa z Terrym, wkrótce jednak z niej zrezygnowano i potraktowano wszystkie przygody McGinnisa jako rzeczywistość alternatywną. Wielka szkoda, że nie wykorzystano drzemiącego w świecie przyszłości potencjału...

PS. Serial ma tylko dwa sezony – z produkcji trzeciego zrezygnowano, by zrobić miejsce dla Ligi Sprawiedliwych. Jednak kilka odcinków Ligi kontynuuje wątki zawarte w serialu – a jeden
z nich, zatytułowany „Epilog”, stanowi piękne zwieńczenie historii Terry’ego McGinnisa. Obejrzyjcie koniecznie!

CoVert
8 czerwca 2015 - 20:50