O Bandai Namco i ich grach na licencjach - Brucevsky - 22 lipca 2015

O Bandai Namco i ich grach na licencjach

Źródło: attackofthefanboy.com

Godzilla na PlayStation 4 wylądowała. Efekt jest zgodny z przypuszczeniami, jest słabo, brzydko i niezbyt miodnie. Bandai Namco znowu więc wydało tytuł na popularnej i mającej tysiące fanów licencji, który zrobiony jest przeciętnie, zbiera średnie noty i ma tyle samo wad co zalet. W takich chwilach człowiek zaczyna przyglądać się dokładniej wydawcy z Japonii i analizować jego posunięcia. Trudno jednoznacznie ocenić pracę tego wydawcy, który od kilku lat próbuje z lepszym lub gorszym skutkiem usatysfakcjonować fanów takich serii, jak Dragon Ball, Digimon, One Piece, Power Rangers czy właśnie Godzilla.

Nie sposób odmówić Bandai Namco sprytu. Rozpoznawalne i mające tłumy fanów marki to żyła złota i niemal pewny zysk przy każdej produkcji opartej na danym znanym tytule. Niezależnie od jakości gry, zawsze znajdą się zapaleńcy lub niezorientowani w temacie, którzy zainwestują w pozycję z lubianymi bohaterami. Japończycy nie są jednak perfidni i od kilku lat starają się coś zrobić ze swoimi licencjami, tak by nie tylko zarobić, ale też zyskać uznanie graczy i stworzyć dobrze oceniany produkt.

Każda nowa produkcja bazująca na znanym tytule i wydana przez  Bandai Namco stara się wnieść coś nowego i zaoferować graczom ciekawe doznania. Wystarczy spojrzeć na serię o przygodach Saiyan. A to Dragon Ball Z: For Kinect pozwala przeżyć znane wydarzenia z perspektywy pierwszej osoby, a to Xenoverse oferuje nową historię, a to w Burst Limitpojawiają się wpływające na rozgrywkę Drama Pieces. Niemal za każdym razem pojawia się coś, co ma urozmaicić zabawę. Część tytułów doczekuje się większych zmian, inne kosmetycznych modyfikacji i kolejnych rozwijających formułę kontynuacji. Efekty są różne. Dla pewnej grupy fanów najważniejsze jest jednak, że mogą odtwarzać znajome z mangi czy telewizji wydarzenia lub własnoręcznie eksplorować lubiany świat. Nie wszystkich jednak cieszy to, jak Japończycy wykorzystują potencjał posiadanych licencji.

Nie ma co ukrywać, że miłośnicy wszystkich wspomnianych wyżej marek oddaliby wiele za produkt kompletny, pozbawiony wad, przemyślany i odpowiednio wykorzystujący potencjał danych uniwersów. Bandai Namco od lat nie potrafi jednak takiego wydać. Za każdym razem podczas procesu tworzenia gry podjętych zostaje kilka gorszych decyzji, zaimplementowanych parę gorszych rozwiązań, a kilka rzeczy zostaje po prostu schrzanionych. W efekcie żadna z ich gier na licencji od lat nie była poważnym kandydatem w rywalizacji o tytuł gry roku w danym gatunku, nie zebrała wyłącznie pochwał i nie mogła pochwalić się średnią ocen przekraczającą osiemdziesiąt punktów procentowych. Fanów Dragon Balla czy Digimonów ma prawo to drażnić.

Irytująca dla nich może być przede wszystkim pewna schematyczność działań Japończyków, którzy nie próbują z licencją zaatakować różnych segmentów rynku. Dragon Ball, One Piece i Godzillamoże rzeczywiście najbardziej nadają się do bijatyk, ale nie oznacza to, że nie miałyby szansy powodzenia w innych gatunkach. RPG-i, zręcznościówki, platformówki, karcianki czy produkcje action-adventure z lubianymi bohaterami na pewno odświeżyłyby nieco wizerunki marek i być może zachęciły dodatkowych odbiorców. Na pewno usatysfakcjonowałyby też fanów, których ma prawo nużyć już utarty motyw powtarzania pojedynków z lubianymi herosami.

Bandai Namco trzyma w garści wiele popularnych licencji i dość mocno z nich korzysta. Dla fanów znanych marek to z jednej strony powód do radości, bo dostają regularnie kolejne produkcje, a z drugiej okazja do złości, bo kolejne gry cały czas trzymają podobny, przeciętny lub tylko solidny poziom i nie wychodzą poza pewne schematy. Trudno powiedzieć, czy w innych rękach Goku, Luffy i Godzilla czuliby się lepiej i mieli większą szansę zabłysnąć. Batman też długo czekał na swoją szansę, by pokazać się w naprawdę dobrej, przemyślanej produkcji. Pozostaje na razie wierzyć, że Bandai Namco będzie kontynuowało kurs w dobrą stronę i oferowało coraz lepsze tytuły na licencjach. Patrząc na drogę, którą na przykład pokonał Dragon Ball od Ultimate Battle 22 z PSX-a do niedawnego Xenoverse, można być optymistą.

Brucevsky
22 lipca 2015 - 19:53