Korea Straszy - Miejskie legendy i zabobony I - Danteveli - 26 lipca 2015

Korea Straszy - Miejskie legendy i zabobony I

Kiedy człowiek przez jakiś czas mieszka w innym kraju to powoli, chcąc czy nie chcąc poznaje jego kulturę i tradycje. W wielu przypadkach nie jest to nic ciekawego ani specjalnie przydatnego. Jednak czasem trafiają się naprawdę fascynujące rzeczy o których człowiek nigdy nie miał pojęcia. Mój rok w Korei pozwolił mi nie tylko na poznanie przeklętego języka jakim posługują się mieszkańcy tego półwyspu ale także na trochę lepsze zrozumienie panującej tutaj kultury. Razem z wiedzą na temat zasad spożywania jedzenia i picia czy zachowywania się w miejscach publicznych poznałem też kilka interesujących kwestii dotyczących lokalnych zabobonów i grozy w Korei. Jedną z takich ciekawych kwestii jest to, że w tym kraju sezon letni jest czasem horroru. W przeciwieństwie do zachodniej jesienno-zimowej tradycji kina grozy, Koreańczycy uwielbiają się bać w upalne dni. Wynika to z tego, że podobno nic nie chłodzi lepiej od potu wywołanego strachem. W ramach tej tradycji postanowiłem zaserwować kilka (podobno) mrożących krew w żyłach opowiastek wprost z ziemi soju i makkoli płynącej.

 

Kobieta w czerwonej masce (빨간마스크) to miejska legenda, która oryginalne wywodzi się z Japonii ale powstała również jej koreańska wersja. Jeśli któregoś dnia podczas przechadzania się ulicami Seulu zobaczycie kobietę w czerwonej masce zakrywającej usta to pora szybko brać nogi za pas i modlić się, że ta dama was nie zauważyła. Co gorsza laska ta czyha także w wagonach metra na chłopaków samotnie wracających do domu o późnych godzinach. Legenda głosi o tym, że owa niewiasta w chirurgicznej masce zadaje nam dość proste pytanie. Czerwona maska chce wiedzieć czy jest piękna. W sytuacji gdy mężczyzna powie, że nie to kobieta wyciąga skalpel i rozcina nam usta. Jeśli zachowamy się jak typowy samiec i odpowiemy, że dziewczyna jest piękna to serwuje nam ona uśmiech od ucha do ucha. Inna wersja tej historii przypomina nam o koreańskiej manii na temat różnych grup krwi. W tym wariancie kobieta rozcina nam twarz w zależności od naszego typu krwi. Nieszczęśników takich jak jak z grupy 0 czeka bolesna śmierć.

Według tutejszych podań kobieta jak przystało na typową Koreankę opętana była manią piękna. Dlatego też jak wiele osób zdecydowała się ona na poddanie operacji plastycznej. Niestety coś koniec końców nie wypaliło i dziewczyna została nieludzko oszpecona. W efekcie swojej tragedii kobieta popadła w szaleństwo i zaczęła mordować napotkanych mężczyzn.

 

Kilka uwag które moim zdaniem mają znaczenie. Jak już wspomniałem pomysł na ta miejską legendę wywodzi się z Japonii. Oryginalnie chodziło o historię z epoki Edo, gdzie rozcięciem ust została ukarana niewierna żona. Historia ta wróciła do łask w latach 70. gdy zaczęły krążyć plotki o seryjnej morderczyni dzieci, która została potrącona przez samochód. Kobieta zginęła a jej ciało było zmasakrowane. Teraz jako duch/demon poluje ona na dzieci. Jako że po wypadku wygląda ona jak maszkara to zakrywa ona swoją twarz maską. Oczywiście istnieją różne warianty tej historyjki ale to nie czas i miejsce by o nich pisać bo nie dotyczą one Korei. Musze natomiast wspomnieć o kwestii chirurgicznej maski. Z zachodniej perspektywy wydaje się to trochę dziwaczne ale w Azji kobiety bardzo często zakrywają swoją twarz tego typu maskami. Zazwyczaj powiązane jest z przeziębieniem, problemami z cerą lub kwestiami zanieczyszczenia powietrza i zjawiskami atmosferycznymi (burze piaskowe itp.). Dlatego też praktycznie codziennie można napotkać kogoś w tego typu masce. Muszę przyznać, że z tego powodu byłem trochę wystraszony gdy pewnej nocy znalazłem się w metrze sam na sam z kobietą noszącą czerwona maskę. Na szczęście nie mówiłem wtedy jeszcze dobrze po koreańsku i jakoś udało mi się ujść z życiem.

 

Jeśli kogoś to interesuje to powstała dość popularna tutaj gierka flashowa bazująca na legendzie o kobiecie w czerwonej masce. Można w nią zagrać wchodząc na tą stronę: http://goodclover.tistory.com/17W produkcje da się grac spokojnie bez znajomości koreańskiego ale nie załapiemy wtedy prezentowanej nam historii. Całość to jakieś 5 minut zabawy ale obrazują one w miarę dobrze o co w tej historyjce biega.

Sezam w celach kosmetycznych (미용깨) to coś z czym się wcześniej nigdy nie spotkałem. Po usłyszeniu tej historii nie zamierzam też nigdy eksperymentować z tym nasieniem. Miejska legenda na ten temat po raz kolejny porusza problem późności i poszukiwania piękna za wszelką cenę jakie napędza wiele koreańskich dziewczyn. Młoda uczennica obawiająca się o swoją urodę usłyszała o cudownej metodzie na poprawienie cery. Piękną skórę miała zapewnić kilkugodzinna kąpiel w wodzie wymieszanej z ziarnami sezamu. Nastolatka zamknęła się w łazience na wiele godzin. Wzbudziło to konsternacje matki, która wielokrotnie pytała się kiedy córka zamierza skończyć swoją kąpiel. Za każdym razem kobieta słyszała tą samą wymijająca odpowiedź. W końcu matka nie mogła już dłużej wytrzymać zachowania swojej córki i postanowiła wygonić ją z łazienki. Po wejściu do pomieszczenia kobieta omal nie zemdlała i była przerażona tym co zobaczyła. Uczennica siedziała w roku pokryta masą czarnych kropek. Jakimś niewytłumaczalnym sposobem ziarna sezamu osadziły się w porach skóry dziewczyny. Jednak nie to prawie doprowadziło matkę do zawału serca. Tym co zmroziło krew w żyłach kobiety było zobaczenie szalonych oczy swojej córki, gdy grzebała ona we własnym ciele za pomocą wykałaczki.

 

Historyjka ta nie wydaje się zbyt straszna bez obrazków lub dobrej wyobraźni. Po części ma to związek z pewnym zjawiskiem uznawanym przez niektórych za chorobę czyli trypofobią. Trypofobia to paniczny lęk przed wzorami z otworami, który podobno jest podobno wywołany „ prymitywną częścią mózgu interpretująca te wzory jako zagrożenie”. Nie mam pojęcia czy teorie o tym zjawisku maja wiele wspólnego z prawdą ale od wczesnego dzieciństwa wszelkie wzory pełne otworów budzą we mnie jakiś strach, obrzydzenie i swędzenie skóry. Zapewne dlatego też ta miejska legenda zapadła w moją pamięć.

 

Gazowana babcia (사이다 할머니) to jedna z nowszych miejskich legend. Historyjka ta zaczęła krążyć po Seulu całkiem niedawno i jest podobno oparta na bazie prawdziwych zdarzeń z pobliskiego miasta. Chodzi mianowicie o pewną staruszkę zatruwającą jeden z rodzajów napojów gazowanych. Kobieta podobno w jakiś sposób dodaje środki owadobójcze do koreańskiego odpowiednika Spirte /7UP (사이다 ). Słyszałem tą historyjkę w dwóch rożnych wersjach i postaram podzielić się obiema wariantami opowiastki. Pierwszy z nich mówi o tym, że kobieta ta proponuje napotkanym na ulicy ludziom zatruty napój. Podczas spaceru ulicami miasta można napotkać bardzo miłą i gadatliwą staruszkę, która to zaczepia przechodniów by chwilę z nimi pogaworzyć lub po prosić ich o prostą przysługę. Po tym jak pomożemy babci w przejściu na drugą stronę ulicy czy tam podniesiemy przedmioty, które rozsypała na ulicy zostaniemy nagrodzeni niezwykle popularnym napojem. Po wypiciu go zostajemy zatruci i po kilku dniach cierpienia w szpitalu umieramy. Drugim wariantem o którym słyszałem jest to, że wspomniana staruszka chodzi po sklepach osiedlowych i podmienia butelki napoju gazowanego na swoją truciznę. W ten sposób chce ona wykończyć wszystkich, którzy spożywają ten niezdrowy dla organizmu trunek.

Warto zwrócić uwagę na kwestię mająca olbrzymie znaczenie dla tej miejskiej legendy. Na ulicach Seulu bardzo często można spotkać starszych ludzi rozdających innym chusteczki higieniczne i napoje. Zazwyczaj jest to robione w ramach działań grup kościelnych i wraz z prezentem dostajemy ulotkę na temat Biblii. Między innymi z tego właśnie powodu wydaje mi się, że Koreańczycy są trochą bardziej ufni i mogą łatwo paść ofiarami wariatów takich jak gazowana babcia.

 

Najnowsza legenda ma swój początek w zbrodni jaką pewna 82. letnia kobieta popełniła w Korei Południowej. Staruszka częstowała ludzi miksturą sporządzona z wspomnianego cytrynowego napoju wymieszanego z insektycydami. W ten sposób zatrutych zostało przynajmniej sześć osób, spośród których jedna zmarła. Podobne zamieszanie w 2006 roku przyczyniło się do wycofania przez Coca-Colę całej partii swoich napojów. Przyznam się szczerze że już nie będę tak ufnie przyjmował niczego od Koreańczyków. Jak tylko zobaczę jakąś staruszkę w potrzebie to daję dyla w drugą stronę.

 

Ostatnią na dziś historią jest coś klasycznego i spotykanego prawie wszędzie. Kradzież narządów to coś o czym słyszał prawie każdy i ta miejska legenda tyczy się praktycznie każdego kraju. Z naszej perspektywy Azja wydaje się zdecydowanie bardziej tajemnicza w efekcie czego te historie stają się trochę bardziej prawdopodobne. Dzieje się tak zwłaszcza w sytuacji gdy wierzą w nie sami mieszkańcy danego regionu. Z tego też powodu warto wspomnieć o historyjce która opanowała przez pewien czas koreańskie media. Chodzi o fałszywe taksówki (택시), które to służą jako metoda na zdobywanie nowych ofiar dla handlarzy ludzkimi narządami. Może nie wszyscy o tym wiedza ale Korea Południowa cechuje się kultura gdzie spożywa się bardzo dużo alkoholu. Wszelkiej maści spotkania towarzyskie i profesjonalne sytuacje wiążą się ze spożyciem soju ( napój przypominający słabszą wersję wódki). To przyczynia się do tego, że wieczorem mnóstwo ludzi jest mniej lub bardziej „wstawionych”. Część z nich korzysta więc z taksówek. Komunikator Kakao Talk został opanowany przez opowieści ludzi, których znajomi po wylądowaniu w taksówkach zostali „poczęstowani” strzykawką. Osoby te zazwyczaj budzą się gdzieś na odludziu z usuniętymi narządami.

Osobiście nie spotkałem się w Korei z nikim kto polowałby na moje narządy. Obstawiam że wynika to z tego że moje organy wewnętrzne są niezbyt atrakcyjne i nie da się na nich zarobić Jednak tak czy siak przestrzegam przed korzystaniem z taksówek. Zwłaszcza gdy robi się to po spożyciu alkoholu. Wynika to z tego, że poza zwykłymi taksówkami po miastach jeżdżą także zdecydowanie droższe luksusowe taksówki.

 

Te cztery historyjki powinny zadziałać jako dobra metoda chłodzenia na letnie upały. Dlaczego akurat 4? Wynika to z panującego w większości Azjatyckich krajów przesądu o tym, że cyfra 4 jest bardzo ale to bardzo pechowa. Przeświadczenie to wyniki z olbrzymiego wpływu jaki wywarła kultura chińska na pozostałe kraje regionu. W języku chińskim cyfra 4 () i słowo śmierć () wymawia się w bardzo zbliżony sposób ( ten sam dźwięk [sy] w różnej intonacji). Z tego też powodu cztery miejskie legendy wydały mi się najbardziej odpowiednią ilością grozy serwowaną na jeden raz.

Danteveli
26 lipca 2015 - 15:51