Steve McQueen - człowiek który wstrząsnął Hollywood - GeneticsD - 28 lipca 2015

Steve McQueen - człowiek, który wstrząsnął Hollywood

Hollywood to miejsce, gdzie skandale nie robią już na nikim wrażenia, a aktorzy, żyjący jak pączki w maśle robią, co tylko im się żywnie podoba. Los Angeles jest skupiskiem gwiazdeczek, „ambitnych” reżyserów i scenarzystów, a co za tym idzie, alkoholików, narkomanów i psychopatów. Pomimo całej komercyjnej otoczki, od czasu do czasu trafiają się perełki, których nie można nazwać aktorzynami. To ludzie z krwi i gości, którzy przed kamerą zostają kompletnie pochłonięci swoim zadaniem. Odrzucają swoją osobowość na bok i wcielają się w postać przez siebie odgrywaną. Niewielu jest aktorów, który doceniam za ich kunszt artystyczny (bo większość to zgraja przybłęd). Zalicza się do nich z pewnością Jim Carrey, który chociaż głównie znany jest z ról komediowych, potrafi genialnie zagrać w dramacie (Truman Show), bądź iście ckliwej historii (Majestic). To nie o nim chciałem jednak napisać, a o jeszcze starszym pokoleniu aktorów. Człowiek ten, tak mi się wydaje, nie odgrywał nikogo „na scenie”. Był po prostu sobą, a ludzie ukochali go, przez co stał się jednym najbardziej kasowych artystów lat 60 i 70. Mowa tutaj oczywiście o Stevie McQueenie, który osiągnął niejedno podczas swojego krótkiego życia.

Ale dlaczego zdecydowałem się o nim cokolwiek napisać? Z prostego, prozaicznego powodu. Ówczesny świat często nie pozwala nam na spojrzenie w przeszłość i poznanie historii z zamierzchłych czasów. Sam uwielbiam to robić. Zaglądać w głąb przeszłości gier, konsol, a także filmów, książek, wojen czy chociażby sportu każdego rodzaju to niesamowite uczucie. Wiedzy tej nie pozwolono mi wynieść ze szkoły, w której uczy się jedynie o starożytnej Grecji, Rzymie, czy Bizancjum. Wywodzę się z rocznika, któremu ukrócono całą historię najnowszą. Szkoda, ale na szczęście podczas tego boju wygrywa ludzka ciekawość, co w połączeniu z dostępem do bibliotek, czy chociażby internetu, daje ogromne możliwości. Zatem dzisiaj postanowiłem przypomnieć Wam o Stevie McQueenie, który staje się inspiracją po dziś dzień.

Mężczyzna urodził się 24. marca 1930 roku w Beech Grove w USA, gdzie początkowo wychowywał się z matką, porzuconą przez męża w dniu narodzin bohatera tego artykułu. Samotna matka nie radziła sobie z zapewnianiem godziwego bytu nowo narodzonemu człowiekowi i w końcu oddała go w ręce wuja Claude. Steve jako dziecko stawiał pierwsze kroki na farmie, która już zawsze pozostała w jego umyśle, a po ponownym zamieszkaniu z matką w wieku 12 lat, McQueen czuł głęboki żal ze względu na opuszczenie jedynego członka rodziny, który poświęcił się jego dorastaniu. W końcu po zamieszkaniu w Los Angeles, Steve trafił do szkoły dla trudnych chłopców, a następnie wstąpił do korpusu Piechoty Morskiej USA. Można wywnioskować, iż to głównie te lata, do 1950 roku odcisnęły największe piętno na przyszłym gwiazdorze estradowym, gdyż stał się człowiekiem czynu, a nie słowa.

Dopiero w 1952 roku z pomocą wsparcia finansowego zaczął studiować aktorstwo, a już trzy lata później wstąpił na Brodway'u w A Hatful of Rain. Swoją pierwszą rolę w znamienitym filmie zagrał w 1956 roku w Między liniami ringu jako Fidel. Produkcja opowiada o niepokornym mężczyźnie, który po wielu przejściach w życiu staje się znanym bokserem, a w wyniku pewnej ustawionej walki traci licencję. Jest to scenariusz oparty na podstawie biografii sportowca Rocky'ego Graziano, odgrywanego przez Paula Newmana. Już pierwsze filmy, w których grał Steve McQueen pokazywały w jakim charakterze role uwielbiał najbardziej. Byli to silni mężczyźni, którzy niewiele mówiąc, potrafili wiele uczynić.

Następnie Steve McQueen występował w filmach wojennych, a także westernach, aż w końcu przyszła pora na główną rolę w Wielkiej Ucieczce, dzięki czemu aktor stał się znany jako The King of Cool, co tłumaczone jest jako Król karceru. Film powstały w 1963 roku na podstawie powieści Paula Brickhilla pod tą samą nazwą opowiada o obozie jenieckim Stalag Luft III w Polsce, niedaleko miejscowości Żagań. Główny wątek fabularny oparty jest o realia II wojny światowej, kiedy to nazistowskie dowództwo postanawia zgromadzić w jednym miejscu wszystkich oficerów lotnictwa wroga. Obóz miał być lepiej strzeżony, a także nowoczesny, jednakże tak duża liczba inteligentnych, wyszkolonych ludzi sprawia, iż więźniowie postanawiają uciec. Chociaż istnieje wiele głosów, iż film nie oddaje realiów wojny w takim świetle jak powinien (możliwość zasłaniania okien na noc), to dzieło otrzymało kilka nominacji ( w tym do Oscara), a także jedną nagrodę od Amerykańskiego Instytutu Filmowego. Został również odebrany pozytywnie przez widzów, co skutkowało popularyzacją aktorów, którzy odgrywali bohaterów, a tym samym oczywiście Steve'a McQueena.

W 2003 roku na podstawie filmu stworzono także grę video pod dokładnie tą samą nazwą, która chociaż niezbyt satysfakcjonująca i porywająca, przypomniała nam o starym kinie amerykańskim. W grze możemy kierować, aż czterema bohaterami przy czym każdy z nich posiada odpowiednie sobie umiejętności. W dzisiejszych czasach taki zabieg nie zadziwia już wcale, jednakże ponad dekadę temu, nie było to popularne.

Steve McQueen uwielbiał szybkie maszyny. Nieważne, czy były to motory, czy samochody. Film z tym aktorem bez prawdziwej perełki motoryzacji był niczym. W życiu prywatnym aktor nie stronił od pogłębiania swojej pasji. Jak było wiadomo, człowiek ten często był agresywny wobec swoich pracodawców, co dawało mu pewną przewagę, a także lepsze kontrakty finansowe, dzięki temu mógł pozwolić sobie na licencję pilota, a także własny samolot. Największym hobby Steve'a były jednak samochody. Posiadał wiele znanych modeli tamtym czasów jak np. Porsche 356, czy Jaguar D-Type XKSS, a także Ferrari 250. W końcu rozpoczął także karierę kierowcy rajdowego, a swój największy sukces osiągnął w 1970 roku, kiedy to wraz z Peterem Revsonem wygrał wyścig w swojej klasie, jadąc Porsche 908/02. Fakt, iż Steve posiadał wtedy gips na lewej stopie stawia ten rajd w całkowicie innym świetle. Pokazuje twardy charakter oraz ogromną determinację jaką odznaczał się mężczyzna. Później McQueen miał uczestniczyć w dwudziestoczterogodzinnym wyścigu w Le Mans, ale w końcu odwołał swój występ ze względu na to, iż kręcił on wtedy film o tematyce właśnie wyścigowej. O ironio było to o wyścigu w Le Mans. Niestety jego własna produkcja załamała finanse aktora, a nawet niewiele brakowało by stał się bankrutem. Dopiero w dzisiejszych czasach docenia się ten film jako jeden z tych najlepiej przedstawiających faktyczny wygląd wyścigów w latach 60' i 70'.

Główny bohater bajki Auta, a także kontynuacji Auta 2 nosi imię McQueen. Przypadek? Nie sądzę!

Niebezpieczeństwo ze strony groźnych zbrodniarzy zawsze czyha na znane w świecie show biznesu osoby. Dokładnie tak samo było z McQueenem, gdyż znalazł się on na liście seryjnego mordercy Charlesa Mansona, który prowadził działalność przestępczą ściśle zorganizowaną i wierną grupą swoich wyznawców. Sekta ta nazywała siebie Rodziną. W końcu jednak wszyscy zostali pojmani i osądzeni. Początkowo skazano ich na karę śmierci, ale po zmianie prawa stanowego zostało to zmodyfikowane na dożywotnie pozbawienie wolności.

Śmierć gwiazdora Hollywood była wynikiem nałogu, którym było palenie papierosów. Wykryty w płucach nowotwór szybko się rozwijał, jednak Steve McQueen postanowił walczyć i w 1980 roku poddał się alternatywnemu leczeniu. Niestety wkrótce umarł w trakcie zabiegu, który miał na celu usunięcie przerzutów.

Inspiracja tą postacią trwa do dzisiaj. Jako pierwsza rzuca się tutaj piosenka The Automatic pt. Steve McQueen. Opowiada ona o losie podmiotu lirycznego, który chciał stylizować się na młodego bohatera wielu filmów wojennych. Jego spokój, siła, a także element buntu zawsze zaskakiwał.

O podobnej tematyce nagrano również piosenkę Sheryl Crow, która ponownie jak w poprzednim wypadku jest sygnowana imieniem i nazwiskiem aktora. Oceńcie sami, która z nich jest lepsza.

Mało według Was? Firma Triumph, która produkuje motory postanowiła wydać specjalną edycję ponownie podpisaną nazwiskiem gwiazdora. Motory Triumph przypadły do gustu aktorowi i niejednokrotnie można było podziwiać jedną z maszyn w jego pobliżu. Stworzony model 2012 Triumph T100 Steve McQueen Edition jest stylizowany na model Trophy TR6, którym mężczyzna miał okazję jeździć w filmie Wielka ucieczka.

Opinia publiczna widziała w Steve'ie prawdziwego mężczyznę. Przedstawiał się taki nie tylko w filmach, ale także i w życiu. Siła jego charakteru połączona z pasjami, determinacją, a także nutką tajemniczości, która wytworzyła się dzięki małomówności, sprawiła, iż aktor stał się ikoną Hollywood, a dzisiaj, jego imię i nazwisko łączy się bezpośrednio z nieokiełznaniem i buntowniczością.

Spragnieni większej wiedzy o McQueenie? Nie możecie zrobić nic innego, jak odpalić kilka dobrych filmów z jego udziałem. Zatem do dzieła!

GeneticsD
28 lipca 2015 - 08:42