Indyk na szybko #1: PAC-MAN: Championship Edition DX+ 0RBITALIS Brutal Force - Innuendo - 21 sierpnia 2015

Indyk na szybko #1: PAC-MAN: Championship Edition DX+, 0RBITALIS, Brutal Force

Jestem zakupoholikem. Chorobliwie zwiększam liczbę gier w swojej steamowej bibliotece i co gorsza, zamiast z tym walczyć, cieszę się z kolejnych tytułów. Na chwilę pisania tego tekstu jest to dokładnie 1756 pozycji, z czego spora część pochodzi z bundli. W żadnym razie nie uważam tego za wyczyn, znam ludzi, którzy posiadają na Steamie praktycznie dwakroć tego co ja, ale mi zaczęło to przeszkadzać, więc postanowiłem coś z tym zrobić. Jestem za słaby mentalnie, by przerwać kupowanie kolejnych gier, ale mogę przynajmniej próbować w nie grać. A skoro będę to robić, równie dobrze mogę pokrótce opisywać swoje wrażenia. Będzie to więc cykl poświęcony kilku, najczęściej losowo wybranym przeze mnie grom, które sprawdzam, ogrywam (lub przechodzę jeśli mi przypadną do gustu) i pokrótce opisuję. Grom, o których pełny tekst byłby przerostem formy nad treścią. Grom, o których nie potrafiłbym napisać dłuższego wywodu. Nie będą to recenzje, bardziej wrażenia z testowania danej produkcji. W cyklu pojawią się głównie gry indie, być może okazyjnie jakaś gra z większym budżetem.

W pierwszym, rzec można pilotażowym odcinku cyklu sprawdziłem top-down shootera stworzonego przez niemoralnego developera, symulator wystrzeliwania satelity na orbitę oraz nowoczesną wariację na temat klasycznej formuły Pac-Mana. Zapraszam.                                              

Brutal Force

Brutal Force to jedna z tych gier, o których opinię można sobie wyrobić już po minucie obcowania z nią. Strzelanka w rzucie izometrycznym z losowo generowanymi poziomami, bardzo ograniczoną liczbą broni (trzy) i modelami przeciwników. Z roguelike’ów zaczerpnęła nie tylko sposób tworzenia poziomów, ale także permanentną śmierć, a więc i konieczność rozpoczynania rozgrywki od nowa w razie porażki. Oprawa jest dość umowna. W tle przygrywa nijaka, nadmiernie zapętlona muzyka, dźwięki potrafią być denerwujące (sterujemy koniem i stukot kopyt potrafi zdenerwować), a grafika, choć kolorowa, jest bardzo prosta i widać, że nie była priorytetem podczas produkcji. Na szczęście całość jest dość przejrzysta i nie czuje się tutaj chaosu. Brakuje za to grywalności i czegoś, co mogłoby przyciągnąć przed ekran.

Na chwilę obecną cena Brutal Force na Steamie wynosi zawrotne 99 centów. Dlaczego zaznaczam, że obecnie? Otóż developer znany jest z cwaniackich zagrywek i nadużywania swoich praw jako twórca. Powstał nawet osobny temat na reddicie, który o tym traktuje, gdzie wypisane są wszystkie machlojki związane z Brutal Force. Jednak nawet ignorując całą tę sprawę, gra nie jest warta chociażby takich drobniaków, gdyż po prostu brakuje jej zawartości. Niby znajduje się teraz we wczesnym dostępie, jednak słaby i nudny rdzeń gry i tak nie zostanie już zmieniony, więc nie warto się tym produktem interesować.

Nie dajcie się zwieść screenom, Brutal Force, choć kolorowy, jest przeraźliwie nudny.
 
 

0RBITALIS

Kolejny przedstawiciel gier niezależnych, stworzony przez jedną osobę, Alana Zucconiego. W jej opisie na Steamie można przeczytać, że to „symulator wystrzeliwania satelity”, co całkiem zgrabnie określa cały gameplay. Używając jedynie myszy wskazujemy miejsce i moc wyrzucenia satelity, która przez narzucony z góry czas musi utrzymać się na ekranie lub w wydzielonej strefie. Przeszkadzają lub pomagają nam w tym umieszczone na ekranie, czasem poruszające się obiekty, takie jak planety czy asteroidy wytwarzające własne pole grawitacyjne. Odpowiednie używanie go w celu ukończenia poziomów to główne wyzwanie, które staje przed graczem, i choć brzmi to dość prosto potrafi być całkiem nieprzewidywalne. Niestety, czasem zmienia się to w festiwal prób i błędów. Poza tym, poza wystrzeleniem satelity nie mamy absolutnie żadnego wpływu na to, co stanie się z nią później. Na szczęście gra co jakiś czas przedstawia nowe mechaniki, przez co nie ma uczucia monotonii.

Przeszkadzać może fakt, że gra nie używa całego ekranu, a wszystko rozgrywa się na jego kwadratowym wycinku. Poza tym oprawa jest dość minimalistyczna, lecz wszystko wygląda estetycznie i jest przyjemne dla oka. Muzyka i dźwięki całkiem nieźle komponują się z grafiką. Nie jest to gra na długie posiedzenia, ale jest coś czarującego w obserwowaniu okrążającej planetę satelity. Co ciekawe, gra nie ma smartfonowego rodowodu, choć wydaje mi się, że całkiem nieźle by się tam sprawdziła. Jeśli lubicie gry indie, być może warto się nią zainteresować podczas promocji.

0RBITALIS jest dość satysfakcjonujący, ale potrafi zmienić się w maraton prób i błędów.
 
 

PAC-MAN: Championship Edition DX+

O Pac Manie i jego wpływie na całą branżę gier napisano już wiele tekstów, dlatego skupię się tylko na tej odsłonie. Wielu określa Championship Edition jako Pac-Mana na sterydach i nie sposób się z tym nie zgodzić. Sama podstawa rozgrywki pozostała niezmieniona, jednak dołożono bomby, które odsyłają goniące nas duchy na środek ekranu, znacząco podkręcono tempo rozgrywki, dodano jeden rodzaj przeciwników (śpiące duchy, które budzą się przy przebiegnięciu obok nich), a także znacząco zwiększono ich liczbę. Dlatego zamiast czterech duchów, będzie za nami biec ich nawet trzydzieści. Zresztą, poświęcono temu osobny tryb rozgrywki nazwany Ghost Combo, gdzie naszym zadaniem jest zwabienie jak największej ich liczby, a następnie pożarcie po zebraniu specjalnej pigułki. Co ciekawe, w Championship Edition zaimplementowano również style zachowań duszków rodem z oryginału.

Oprócz tego przyjdzie nam także brać udział w dwóch odmianach Score Attack (pięcio i dziesięciominutowej), a także Time Trialu, gdzie w określonym czasie musimy zdobyć daną liczbę owoców. Tryby te nie różnią się od siebie bardzo znacząco, ale wystarczająco by wprowadzić pewną różnorodność. Brakuje tu też trybu klasycznego, czyli przechodzenia poziomów po kolei poprzez pożarcie wszystkich pigułek. Zamiast tego twórcy zdecydowali się podzielić grę na kilka stref o odmiennych układach korytarzy. Część z nich niestety znalazła się w płatnych DLC. Warto też wspomnieć o możliwości zmiany wyglądu gry: istnieje kilka styli graficznych pochodzących z różnych gier z Pac-Manem na przestrzeni lat, jednak niektóre z nich są dość nieczytelne, zwłaszcza przy takim tempie rozgrywki. Championship Edition DX+ posiada też rozbudowane tablice wyników, które działają całkiem sprawnie i spełniają swoją funkcję.

Muzyka, a przede wszystkim dźwięki, zdecydowanie nawiązują do oryginalnego Pac-Mana i przywodzą na myśl klasyczne odsłony. Graficznie wygląda to bardzo ładnie, a neonowe światła nadają grze nowy charakter. Mamy więc tutaj zaskakująco dobrze przemieszane stare z nowym, które powinno przemówić zarówno do fanów starych odsłon, jak i tych, którzy z żółtą kulką niewiele mieli do czynienia. Polecam zaopatrzyć się na jakiejś przecenie na Steamie (nie dajmy się zwariować, bazowa kwota dziesięciu euro to jednak dość wygórowana stawka za taki tytuł), bo może przywołać wiele miłych wspomnień lub stworzyć nowe.

Szybka i emocjonująca rozgrywka pozwala zapomnieć o braku klasycznego trybu Pac-Mana.

Dajcie znać, czy taka formuła tekstu wam się podoba.

Innuendo
21 sierpnia 2015 - 16:37