Nadrabianie serii MGS na czas #6 - Metal Gear Solid V: Ground Zeroes (2014) - AleX One X - 31 sierpnia 2015

Nadrabianie serii MGS na czas #6 - Metal Gear Solid V: Ground Zeroes (2014)

Prolog do The Phantom Pain to spora i niemiła niespodzianka. Liczyłem, że sprzedawanie wersji demonstracyjnych zdechło jakoś przy okazji Gran Turismo 5: Prologue, a tu takie zaskoczenie przy okazji wyczekiwanej odsłony uwielbianej przez graczy serii. Już przy tekście oznaczonym #1 przyznałem, że Ground Zeroes jest zaliczone, więc potraktujmy wstęp do mającego premierę jutro MGSa V jako epilog tej sprawnej serii tekstów.

Czemu warto teraz wrócić do tematu godzinnej przygody Big Bossa w obozie Omega? Przede wszystkim cała gra ma zupełnie inny klimat po zapoznaniu się z pojawiającymi się w niej postaciami, ich historią i wydarzeniami poprzedzającymi operację Ground Zeroes. Dzięki temu wiem, że Paz nie jest naszym sojusznikiem, czuję dużą różnicę jaką daje otwarty obszar i błądzenie po nim, oraz (jak wszyscy fani) płaczę po Davidzie Heyterze. No i dodatkowo zaliczyłem wszelkie bonusowe zadania, więc poza maksowaniem wyników nie pozostało mi już nic do roboty. Generalnie widzę pewną zależność dotyczącą starszych odsłon z HD Collection. W “dwójce” i “trójce” pojawiają się prologi lekko oderwane od reszty gry, a mam tu na myśli oczywiście misję na tankowcu i Virtuous Mission. One jednak były integralną częścią całości, a nie pojedynczymi levelami zapakowanymi w oddzielne pudełka.

Trend coraz wygodniejszego sterowania jest podtrzymany, więc nie ma mowy o jakichkolwiek problemach ze starszych odsłon. Niestety gra ucierpiała na długości przerywników i fabularnym skomplikowaniu. Dłuższe animacje mamy tylko na początku i końcu głównej misji, choć liczę, że to tylko specyfika półproduktu. Długich godzin cutscenek jakie pojawiały się w serii nigdy nie uważałem za wadę, a jedynie za czynnik wyróżniający serię z tłumu. Jeżeli zarówno pogadanki przez radio, jak i filmiki zostaną zastąpione przez pojedyncze zdania rzucane bez przeszkadzania nam w graniu, to jednak MGS utraci coś ze swego ducha. A sam otwarty obszar uważam za niezwykle ciekawy koncept, bo nie przypominam sobie innej gry określanej przede wszystkim jako skradanka, która byłaby jednocześnie sandboxem. Fajnie, że położenia drugiego z jeńców musimy się sami domyślić, bo błądzenie po tym niewielkim obszarze dostarcza sporo frajdy.

Moralny aspekt dystrybucji takich produktów jest dla mnie czymś bezsprzecznie negatywnym i uważam, że w dobie usług Playstation Plus i Games with Gold gra powinna być wydana właśnie w ich ramach. W sumie Ground Zeroes zawitał do obu usług, jednak posunąłbym się o krok dalej - udostępnić ją na premierę cyfrowo. Bywały przecież tytuły które debiutowały jako darmówki dla opłacających abonament. Wtedy odzew społeczności byłby zupełnie inny.

Zgodnie z trailerem The Phantom Pain, po zakończeniu operacji Ground Zeroes Big Bossa czeka dziewięcioletnia śpiączka. Jego dalsze losy poznamy już jutro, a ja muszę przyznać, że opierając się urokowi serii i powszechnym zachwytom nad MGSami utraciłem tony dobrej zabawy, które rozłożone na kilka lat z pewnością dałyby mi jeszcze więcej frajdy.

Procent zaliczenia serii: 100%

Pozostały czas: 1 dzień

„Nadrabianie serii na czas” to seria tekstów odnoszących się do kolejnych, głównych odsłon serii Metal Gear Solid, których zaliczenie rozpocząłem na początku sierpnia. Założeniem jest zdążyć na wrześniową premierę The Phantom Pain. Każdy wpis będzie się koncentrował na jednej grze. W planach są kolejno: MGS, MGS2:SoL, MGS3:SE, MGS4:GoP, MGS:PW, a może Revengence i Ground Zeroes, choć tych dwóch nie obejmują przyjęte ramy czasowe. Granie na czas to tylko hasełko ładnie wyglądające w tytułach. Nie oznacza to zaliczania gier po łebkach, a jedynie konsekwentne przechodzenie kolejnych części, bez skoków w bok.


AleX One X
31 sierpnia 2015 - 00:26