Inny Regał #09 - recenzja książki - Reputacja - hongi - 16 września 2015

Inny Regał #09 - recenzja książki - Reputacja

Uwaga! Robert Storm zaczyna przejmować opowiadania bez Jakubowe. Nawet wielkiej sławy lekarz doktor Paweł Skórzewski, nie jest w stanie go powstrzymać, a tym bardziej wyleczyć. Pisarz Andrzej Pilipiuk milczy i gestem rozłożonych rąk nie potrafi wyjaśnić, dlaczego tak się stało. A tak serio to zapraszam na kolejny odcinek Innego Regału, gdzie przedstawię najnowszy zbiór opowiadań Andrzeja Pilipiuka pt. Reputacja.

Na początku muszę przyznać się, że uwielbiam opowiadania o przygodach starego egzorcysty Jakuba Wędrowycza i od niego cała ta przygoda z książkami Pilipiuk zaczęła się dla mnie i zapewne wielu czytelników w Polsce. Gdy przeczytałem pierwszy tom opowiadań bez Jakubowych, 2586 kroków, po prostu usiadłem w milczeniu i zastanowiłem się, co przed chwilą przeczytałem. Już dobrze nie pamiętam, co za konkretne historię znajdowały się w tym tomie, ale wyżarły w moim mózgu potrzebę czytania opowiadań Pilipiuka na zawsze. Dlatego od tej pory jestem na bieżącą z autorem i jego twórczością, a gdy wychodzą kolejne tomy, kupuję je w dniu premiery. Tak też było i tym razem, ale z lekką obsuwą. Tak to już jest z księgarniami w małej miejscowości, które są olewane przez wielkich hurtowników. W tym wypadku musiałem czekać kolejne dwa dni na książkę. Ale w końcu ją dostałem. Chyba jednak lepiej zamawiać przez Internet, choć dzięki temu zacząłem wychodzić z domu na dłuższe spacery. No nie ważne, bo książka w rękach i...

... no właśnie i po książce. Jeśli chodzi o mnie, to opowiadania bez Jakubowe pochłaniam z takim samym tempem jak Jakubowe i to w większej ilości. Dwa, trzy wieczory, kilka dłuższych posiedzeń w toalecie i the end. 383 to standard, którego autor trzyma się, jeśli chodzi o grubość swoich książek. Do tego przyzwyczaił nas już od dłuższego czasu. Fabryka słów wydała Reputację w nowym stylu, z zaokrąglonym brzegiem i tasiemką, by zaznaczyć sobie postęp czytania. Powiem szczerze, że to rozwiązanie jest o wiele lepsze niż wcześniejsze dłuższe zagięte okładki. W sumie ja nie korzystam ani z jednych, a tym bardziej z drugich. Wole stosować zwykłą tekturową zakładkę lub starą kartę telefoniczną, która sprawdza się idealnie. Okładka przedstawia ciemne okulary i jest ewidentnym ukłonem w stronie pierwsze opowiadania pt. Reputacja i tytułu książki. W środku znajdziemy kilka ilustracji, które miło cieszą oko, a na końcu niespodzianka. Przedstawienie postaci Roberta Storma oraz doktora Pawła Skórzeskiego wraz z profilowymi portretami. Do tej pory postaci widziałem oczami swojej wyobraźni, po raz pierwszy zobaczyłem bohaterów opowiadań oczami kogoś innego. Wolę jednak moją wyobraźnię.

Przejdźmy to opowiadań. W skład tego tomiku wchodzi tylko pięć opowiadań. Czy wolicie więcej, a krótszych, czy może mniej a dłuższych? Dużo, mało... Oceńcie sami. Ja widzę tutaj, że autor zaczął bardziej szanować swoje pomysły. Stara się coraz bardziej łączyć swoje historię i nadawać im chronologiczne miejsce w życiu danej postaci. Robert Storm przejął tę książkę. Cztery z pięciu opowiadań mówią o jego losach i chęci poznania prawdy. Z opowiadania na opowiadanie ta postać wypływa na całkiem nowe wody i kto wie, czy nie zobaczymy niedługo osobnej książki, traktującej o losach tego chłopaka w dłuższym tekście. Pierwsze tytułowe opowiadanie to tzw. haczyk, na który Pilipiuk, co książkę, łowi swoje czytelnicze rybki. Przygody doktora Skórzewskiego i jego tajemnicze odkrycia na przełomie wieku XIX i XX, oto gratka dla każdego czytelnika wcześniejszych opowiadań. Dobrze o tym autor wie i co książkę brutalnie stosuje. Mnie osobiście to nie przeszkadza, ale widać, z książki na książkę, że Pilipiukowi coraz trudniej piszę się o tej postaci, tak by ciągle utrzymać ten klimat niepewności oraz tajemniczości. Mam nadzieję, że w kolejnym tomie dostaniemy takiego strzała w japę od doktorka, na miarę pierwszych opowiadań.

O czym przeczytamy w książce. Skórzewski powróci po latach do Bergen, by spotkać dawnych znajomych i przypomnieć sobie stare bitwy. Natomiast Storm będzie rozwiązywał zagadki starych szachów, tajemniczej prawosławnej ikony, czy magicznej kuli, w której uwieziony został prawdziwy hitlerowiec. Do tego w najdłuższym opowiadaniu prześledzimy losy starego cyrku Amfora, by dowiedzieć się, jak poradzili sobie z wybuchem drugiej wojny światowej i dokopiemy się do historii tajemniczego kociołka, na które Robert Storm dostał zlecenie od znajomych cyganów.

I to by było na tyle. Lektura lekka i warta przeczytania, jeśli jesteście za pan brat z Pilipiukiem, to wejdziecie w teksty jak masło. Lecz jeśli zaczynacie dopiero przygodę z książkami autora, warto sięgnąć najpierw po pierwsze tomy opowiadań bez Jakubowych. A dopiero brać się za tą książkę. No cóż czekam na kolejne tomiki opowiadań, wtedy zobaczymy czy miałem rację co do Storma i jego przyszłości w tekstach autora.

Podsumowując. Andrzej Pilipiuk to maszyna do produkcji książek i opowiadań. To już wiemy, ale widać, że w jego szafie zaczyna być coraz to mniej pomysłów i musi sobie radzić z tymi, co mu zostały w bardziej delikatny sposób. Dlatego tomik ma tylko pięć dłuższych opowiadań, a nie tak jak to było wcześniej ponad dziesięć. Czy to źle? Oczywiście, że nie, gdyż autor przestał się skupiać na pomyśle i tajemnicy, a pokazuje nam coraz bardziej głównych bohaterów, którzy stają się z kartki na kartkę coraz bardziej ludzcy ze swoimi problemami. To daje historią dodatkowego kopa. Tajemnica, zagadki, magiczne przedmioty też są potrzebne, ale bez dobrego bohatera to wszystko wcześniej czy później runie. A ja myślałem, że doktor Skórzewski otrzyma kiedyś całą książkę dla siebie, a tutaj o krok od tego jest Robert Storm. O zgrozo.

Inne moje recenzje komiksów Andrzeja Pilipiuka:

1. Krasnoludy

2. Zabójca

Inne moje recenzje książek Andrzeja Pilipiuka:

Oko Jelenia: Sowie Zwierciadło

hongi
16 września 2015 - 19:46