Czasem alternatywne zakończenie filmu potrafi kompletnie przyćmić te oficjalne - Czarny Wilk - 19 października 2015

Czasem alternatywne zakończenie filmu potrafi kompletnie przyćmić te oficjalne

Kupując wypasione wydania DVD albo Blu-Ray filmów w pakiecie z wybranych obrazem dostajemy też często całą gamę dodatków – od zwiastunów filmowych, przez komentarze reżysera i materiały zza kulis, aż po wycięte sceny i alternatywne zakończenia. To te dwa ostatnie zazwyczaj stanowią największą atrakcję spośród wszystkich bonusów, pozwalając odbiorcy lepiej poznać pierwotny zamysł reżysera. Czasem jednak, i tyczy się to zwłaszcza alternatywnych zakończeń, obejrzenie tego typu materiału wywołuje czystą frustrację. Okazuje się bowiem, że wycięty finał był zwyczajnie lepszy i pozbycie się go pozbawiło film szansy na bycie znacznie ciekawszym.

Powody dokonywania takich zmian najczęściej związane są ze zbytnią kontrowersyjnością oryginalnego zamysłu, próbą uczynienia finału bardziej hollywoodzkim bądź zostawieniem otwartej furtki dla kontynuacji, rzadziej chodzi tu o faktyczne przeświadczenie, że zmiana wyjdzie obrazowi na lepsze. Przynajmniej takie powody dyktuje zdrowy rozsądek i charakter dokonywanych zmian, bo mało który twórca w wywiadzie powie coś złego o swoim dziele.

SPOILERY, DUŻO SPOILERÓW PONIŻEJ

Sztandarowy przykład filmu niemal zepsutego przez wygładzone zakończenie jest Jestem Legendą, postapokaliptyczny obraz z 2007 roku z Willem Smithem w roli głównej. W trakcie seansu kilkukrotnie można było zwrócić uwagę na subtelne sygnały dające do zrozumienia, że ścigające bohatera bezmyślne mutanty być może wcale nie są takie bezmyślne jakby się mogło wydawać. Koniec końców nic jednak z tego nie wynikło, gdyż w ostatnich scenach Will Smith, zaatakowany przez chmarę wrogów, bohatersko wysadził siebie i oponentów w powietrze, ratując tym samym lekarstwo będące ostatnią nadzieją ludzkości, stając się tym samym Wielkim Męczennikiem i wywołując lawinę łez wśród tych wszystkich widzów, których absurdalnie hollywoodzkie zakończenie nie zażenowało.

Tymczasem, w dostępnym w wydaniach DVD filmu alternatywnym finale osaczeni przez mutantów bohaterowie odkrywają, że ich przeciwnicy chcą tylko odzyskać porwaną koleżankę, na której Smith przeprowadzał eksperymenty. Tytułowa „Legenda”, po udanym skomunikowaniu się z nimi, oddaje porwaną ofiarę, ci w podzięce nie rozrywają go na strzępy i opuszczają, zszokowanego faktem, że wszystkie przeprowadzone dotąd przez niego eksperymenty, które kończyły się śmiercią obiektu doświadczalnego, przeprowadził nie na bezmyślnych bestiach, a w pełni świadomych i inteligentnych istotach. Znacznie mroczniejsze zakończenie, dające do myślenia i lepiej korespondujące z pojawiającymi się wcześniej sygnałami, że darkseeders nie są całkiem pozbawione rozumu. Ale przecież co to za bohater, który się nie poświęci ratując ludzkość, to się na film nie nadaje...

Niekoniecznie lepsze (zdania są do dziś podzielone), ale na pewno warte poznania i wyjątkowo interesujące alternatywne zakończenie ma Efekt Motyla. Mocno krytykowany przez recenzentów, ale pomimo tego uznawany za kultowy, obraz z Ashtonem Kutcherem przedstawiał historię Evana, młodego studenta potrafiącego cofać się w czasie. Dokonywanie zmian w przeszłości, choć miało służyć poprawieniu teraźniejszości jego najbliższych, z każdym kolejnym podejściem kończyło się dla nich coraz gorzej. W końcu Evan dochodzi do wniosku, że prawdziwym problemem jest on sam i dokonuje ostatniej zmiany, w wyniku której drogi jego i najbliższych przyjaciół rozchodzą się, zapewniając wszystkim szczęśliwe życie. W jednym z kilku branych pod uwagę przed premierą zakończeń grany przez Ashtona Kutchera bohater postanawia rozwiązać sprawę znacznie brutalniej – cofa się aż do momentu, gdy był płodem w łonie matki i tam popełnia samobójstwo. Czy taki finał jest lepszy, każdy odpowiedzieć sobie musi sam. Ale na pewno jest to finał, który lepiej zapada w pamięć.

Little Shop of Horrors, w Polsce rozpowszechniany pod pozbawionym jakiejkolwiek kreatywności tytułem Krwiożercza roślina, to horror komediowy z elementami musicalu z roku 1986, opowiadający o – uwaga, nie spodziewacie się tego! – krwiożerczej roślinie. Początkowo ma ona postać malutkiego kwiatka, stopniowo jednak, w miarę jak uzyskuje dostęp do ludzkiej krwi, zaczyna rosnąć, podobnie zresztą jak jej apetyt. W końcu, kiedy kwiat próbuje pożreć dziewczynę głównego bohatera, ten toczy z nią zażarty bój i „wyrywa chwasta”. Film kończy się ujęciem szczęśliwej młodej pary wchodzącej do swego pięknego, nowego domu, na podwórku jednak dostrzec można malutkie sadzonki kolejnych gustujących w ludzkiej krwi przedstawicieli flory.

Takie a nie inne zakończenie było wynikiem negatywnym opinii z pierwszych pokazów, gdzie widzowie uznali pierwotny finał za zbyt ponury. Ciężko zrozumieć, jak ktoś mógł krytykować dwudziestominutowy festiwal destrukcji w wykonaniu armii krwiożerczych roślin podbijających cały świat. Pomyśleć, że dopiero w 2012 roku Warner Home Video udostępniło te zakończenie szerszej publice. Dziękuję ci, o testowa publiczności, to przez ciebie nie możemy mieć fajnych rzeczy!

Wielką krzywdę kinematografii uczyniono przy okazji filmu Rambo: Pierwsza Krew. Niektórzy mogą nie być tego świadomi, ale nim sequele uczyniły z tytułowego bohatera ikonę bezmyślnego kina akcji, Rambo był postacią tragiczną, natomiast film Pierwsza Krew, w którym po raz pierwszy zadebiutował, wybuchy i mordowanych na tuziny wrogów zastąpił bardzo smutną wizją dramatu żołnierza powracającego z wojny do kraju, który w żaden sposób nie pomagał mu w zaklimatyzowaniu się i traktował jak zbędny balast. Film kończy się sceną, w której prześladowany Rambo, po wygłoszeniu gorzkiej przemowy o tym, jak kraj, za który walczył, traktuje go teraz jak śmiecia, oddaje się w ręce policji i zostaje aresztowany. Według oryginalnego scenariusza zamiast zostać aresztowanym, grany przez Sylvestra Stallone’a weteran wojenny popełniał samobójstwo. Takie zakończenie nie tylko czyniłoby puentę całego filmu znacznie mocniejszą, ale przede wszystkim – uniemożliwiłoby powstanie sequeli, które komentarz społeczny i dramat jednostki zastąpiły wysadzaniem helikopterów za pomocą łuku.

Główny bohater cyklu Evil Dead, Ash Williams, swoją karierę zakończył w filmie Armia Ciemności, gdzie po wizycie w przeszłości i powrocie do teraźniejszości rozprawia się z ostatnim zagrożeniem, zdobywa dziewczynę i generalnie zostaje uznany za bohatera. Pierwotnie jednak powrót z przeszłości miał się nie udać – Ash miał „zaspać” i obudzić się znacznie później, w postapokaliptycznej przyszłości. Był to znacznie mniej optymistyczny, ale za to lepiej pasujący do nieco fajtłapowatego bohatera finał. No i był on zwyczajnie zabawniejszy.

Oczywiście, zdarza się i tak, że zmiana zakończenia wychodzi filmowi na dobre. Taki los spotkał chociażby drugiego Teminatora, gdzie w pierwotnej wersji mieliśmy zobaczyć na końcu utopijny obraz przyszłości, w którym John Connor został senatorem, a Michael Jackson dożył czterdziestki. Nie mówiąc już o Titanicu, którego alternatywny finał jest tak zły, że aż nie mam serca go zdradzać w tym, jakby nie patrzeć, wypełnionym spoilerami artykule. To po prostu trzeba zobaczyć:

A jakie filmy Waszym zdaniem mają lepsze alternatywne zakończenia od tych właściwych?

Czarny Wilk
19 października 2015 - 16:44