Pożegnanie z Dragon Age: Inkwizycja – recenzja dodatku Intruz - Meehow - 16 listopada 2015

Pożegnanie z Dragon Age: Inkwizycja – recenzja dodatku Intruz

Meehow ocenia: Dragon Age: Inquisition - Trespasser
65

Intruz to trzecie i ostatnie fabularne rozszerzenie do Dragon Age: Inkwizycja,  Gry roku 2014 według czytelników serwisu gry-online.pl. Dodatek zamyka historię rozpoczętą w Inkwizycji i kładzie fundamenty pod kolejne odsłony serii Dragon Age. Za cenę około 60 złotych po raz kolejny możemy wyruszyć w podróż po świecie Thedas i rozwiązać toczące jego mieszkańców problemy.

Po%u017Cegnanie%20z%20Dragon%20Age%3A%20Inkwizycja%20%u2013%20recenzja%20dodatku%20Intruz

Akcja Intruza rozgrywa się dwa lata po wydarzeniach przedstawionych w Inkwizycji. Po uratowaniu świata od zagrożenia ze strony Koryfeusza i jego sług, istnienie tytułowej Inkwizycji zaczyna przeszkadzać możnym świata przedstawionego. Właśnie od takich rozterek – co począć dalej z tym przedsięwzięciem – rozpoczyna się nasza ostatnia przygoda w roli Inkwizytora. Przenosimy się zatem po raz kolejny do Pałacu Zimowego w Orlais, aby wziąć udział w Świętej Radzie i uradzić coś w  sprawie zaistniałej sytuacji. Oczywiście nic nie mogło pójść zgodnie z planem, dlatego wraz z naszymi towarzyszami broni znowu bierzemy sprawy w swoje ręce. Tylko od nas zależą losy Inkwizycji.

Powrót do najnowszego Dragon Age po byciu rozpieszczonym przez rodzimego Wiedźmina 3 wiązał się z dość sporym szokiem, wszak musiałem zejść kilka poziomów niżej i ponownie przyzwyczaić się do panujących warunków. Muszę jednak przyznać, że w zasadzie średnio ambitna opowieść rozpoczęta w Inkwizycji zwieńczona zostaje naprawdę znacznym zwrotem akcji (mogły być dwa, ale drugi – ten z Solasem – na siłę wciśnięto do Inkwizycji), który kompletnie wywraca do góry nogami naszą wiedzę o enigmatycznej Pustce, a to z kolei rodzi mnóstwo pytań dotyczących zarówno świata materialnego, jak i duchowego. Dowiadujemy się także sporo nowego o historii elfów i kulisach utraty przez nich dawnej świetności.

Intruz zapowiada sporą rewolucję, która być może kompletnie zredefiniuje uniwersum Dragon Age, choć intuicja podpowiada mi, że jest to raczej powód do obaw. Dlaczego? Po pierwsze: osobiście nie lubię rozczarowań porównywalnych z odkryciem, że Święty Mikołaj nie istnieje albo że prezenty pod choinkę sprawnie podkładali nasi rodzice, a coś mi mówi, że tak podsumowane zostaną nasze doświadczenia i wiedza zdobyta w trzech grach – niby to samo, ale całą atmosferę tajemniczości trafi szlag. Już w Intruzie tak się stało za sprawą pewnej rewelacji. Może komuś przypadnie to do gustu, mnie jednak nowy kierunek zniechęca do serii. Po drugie: mam nieodparte wrażenie, że BioWare po prostu to schrzani – chyba brakuje im pomysłów na rozwój serii (czyt. kolejne wojny i waśnie), więc niewykluczone, że chcą stworzyć ten setting niemal od nowa. A szkoda, bo sam w sobie jest naprawdę solidny, tylko z projektantami jest widocznie coś nie w porządku. Porzućmy jednak spekulacje i wróćmy do faktów.

Jak wspomniałem powyżej, w Intruzie ponownie wyruszymy w podróż ze starą drużyną. Choć Intruz niestety nie daje nam tylu możliwości co Cytadela (ostatni dodatek do Mass Effect 3), to element towarzyski prezentuje się przyzwoicie. Oprócz walki ramię w ramię, możemy też luźniej spędzić czas z towarzyszami w Pałacu Zimowym, doprowadzić romans z podstawki do końca, poczytać dokumenty i korespondencję czy posłuchać różnorakich banterów w czasie wykonywania zadań. Oczywiście skład naszej ekipy i relacje z jej członkami zależą od wydarzeń z Inkwizycji.

Choć lokacje w Intruzie są ładne, to niewidzialne ściany i ich liniowa konstrukcja nie pozwala się cieszyć nimi w pełni.

Nie jestem do końca pewien, co sądzić o walce. Z jednej strony niektóre potyczki są wymagające (niestety wciąż na jedno kopyto), a z drugiej nie jestem pewien, czy miałby z nimi większy problem ktoś, kto niedawno ukończył Inkwizycję. W moim przypadku niemal roczna przerwa zrobiła swoje, a Intruz skończył się, zanim zdążyłem sobie porządnie przypomnieć, co i jak.

Jeśli chodzi o świat przedstawiony, to Intruz niestety prezentuje się dość biednie – lokacje przechodzi się jak po sznurku. O ile w mojej recenzji Dragon Age: Inkwizycji narzekałem na sztuczne wydłużanie czasu rozgrywki przez wymuszanie eksploracji czy questy typu przynieś-zanieś-pozamiataj, to w Intruzie BioWare poszło w drugą skrajność i w zasadzie mało kiedy daje nam możliwość zboczenia z wytyczonej trasy (a jak już to robi, to właściwie niewiele ciekawego możemy znaleźć). Okazji do wciągającej eksploracji jest po prostu tyle, co kot napłakał; jedynie nowa wiedza o świecie podana w formie znajdziek do pewnego stopnia ratuje sytuację. Wątków pobocznych w dodatku również nie ma, a chętnie spędziłoby się więcej czasu z Kasandrą czy inną Józią z Antivy; tym bardziej, że to pewnie nasze ostatnie spotkanie. Szczerze mówiąc, gdyby nie zamiar napisania niniejszej recenzji, to nawet nieszczególnie chciałoby mi  się zwiedzać tak ohydnie kolorowy i martwy świat.

Zawartości w Intruzie wystarcza na kilka godzin rozgrywki. W zależności od wybranego poziomu trudności i ilości czasu spędzonego na nieobowiązkowych aktywnościach, rozszerzenie da się spokojnie ukończyć w jeden do dwóch wieczorów. Niestety ilość nie do końca idzie w parze z jakością i odwrotnie, choć dodatek niewątpliwie ma swoje momenty. Tak czy owak, powiedzmy sobie szczerze:  60 złotych za Intruza to po prostu za dużo.

Intruz zadowalająco zamyka opowieść rozpoczętą w Inkwizycji, aczkolwiek pozostawia sporo do życzenia w sferze szeroko rozumianego gameplayu i stosunku ceny do oferowanej zawartości. Bądźmy szczerzy, w Intruza gra się dla jego końcowej części – wszystkie pozostałe, choć dostarczają mniej lub więcej rozrywki, raczej nie zapadają w pamięć. Jeśli nie jesteście zapalonymi fanami serii, to zdecydowanie lepiej przeznaczyć pieniądze na ciekawsze tytuły, a z zakupem Intruza wstrzymać się do jakiejś promocji.


Zalety:

  • Całkiem sporo interakcji z towarzyszami.
  • Zadowalające zamknięcie Inkwizycji i zapowiedź kontynuacji.
  • Miejscami wymagająca walka.
  • Zakończenie z ciekawą niespodzianką...

Wady:

  • ...choć Inkwizycja zepsuła drugą.
  • Krótki czas rozgrywki.
  • Małe lokacje, które przechodzi się jak po sznurku.
  • Brak zadań i wątków pobocznych.
  • Zdecydowanie nieadekwatna cena.
Meehow
16 listopada 2015 - 14:24