Korea Straszy – Miejskie legendy i zabobony II - Danteveli - 14 grudnia 2015

Korea Straszy – Miejskie legendy i zabobony II

Już za kilka dni rozpoczną się Święta Bożego Narodzenia. Ten wyjątkowy czas pełen jest spokoju, miłości,ciastek, pierogów, prezentów, Kevina i innych słodkich rzeczy. Jak można z tym wszystkim wytrzymać? W ramach przeciwdziałania cukierkowatości Świętego Mikołaja postanowiłem podrzucić kolejny tekst na temat miejskich legend z Korei Południowej. Tym razem skupiam się na paniach stojących na poboczu drogi, mojej awersji do korzystania z wind i głupich pomysłach na tatuaże.

Duch z Jayuro (자유로 귀신) to jedna z najpopularniejszych i najstraszniejszych miejskich legend rodem z Korei. W tym wypadku chodzi o autostradę znajdująca się na obrzeżach Seulu ( około 3 godzin od centrum miasta). Miejsce to owiane jest niesławą ze względu na stosunkowo dużą ilość wypadków do jakich tam dochodzi. Wiele osób twierdzi, że przyczyną tego jest słaba widoczność na drodze wywołana przez częste mgły. Oczywiście istnieje także teoria na temat bardziej paranormalnego powodu zaistniałej sytuacji. Za wypadki i kolizje drogowe odpowiada przerażający duch. Podobno podczas nocnych przejażdżek kierowcy mogą zauważyć pewną postać stojącą na poboczu. Na pierwszy rzut oka jest to kobieta która nosi czarne okulary. Kierowca dopiero po chwili zdaje sobie sprawę, że tym co widział były wydrążone oczodoły. Oczy są podobno w stanie pokazać człowiekowi duszę innej osoby. Jednak w przypadku ducha z Jayuro zaglądamy w otchłań, do piekła. Szok i strach wywołane tym doświadczeniem prowadzą do zguby prowadzącego. Istnieje kilka teorii tłumaczących pochodzenie zjawy. Według najpopularniejszej z nich jest to zabłąkana i rządna zemsty dusza kobiety. W 2002 roku młoda dziewczyna została zamordowana w pobliżu autostrady. Podobno jej ciało zostało zbezczeszczone i morderca zdecydował się zabrać oczy swojej ofiary. Niewidząca zjawa błąka się teraz w okolicy miejsca swojej śmierci.

Zakładam że historia prawdziwego morderstwa zainspirowała ludzi do stworzenia miejskiej legendy. Sytuacja w której zabójstwo dokonano w okolicy miejsca stosunkowo dużej ilości wypadków drogowych pomogło w budowie całej historyjki o mrożącym krew w żyłach widoku.
Temat ducha z Jayuro pojawił się w kilku programach telewizyjnych, gdzie egzorcyści i inni spece od kwestii nadprzyrodzonych starali się rozprawić ze złowrogą energią. Internauci nagrywają filmiki ze swoich rzekomych spotkań z tym stworem. Duch z Jayuro podobnie jak kobieta w czerwonej masce jest elementem koreańskiej popkultury. Osobiście nie miałem okazji natknąć się na tą zjawę ale ciągle liczę że nadarzy się ku temu okazja. Przy odrobinie szczęści (gdyby udało mi się przeżyć) mógłbym zostać gwiazdą niezwykle popularnych w Korei programów typu panel show.

Zabójca z windy(엘리베이터 살인자) w porównaniu z duchami wydaje się czymś zdecydowanie mniej szalonym. Nie oznacza to jednak, że ta historyjka nie zmrozi nam krwi w żyłach (mogę to potwierdzić z własnego doświadczenia). W tej legendzie chodzi o to że gdy wracamy w nocy do naszego mieszkania czeka nas bardzo niemiła niespodzianka. Do windy wsiądzie z nami tajemnicza postać skrywająca swoją twarz. Zaczeka aż wybierzemy swoje piętro po czym wybierze niższe piętro. Nasza podróż przebiega całkiem spokojnie aż do ostatniego momentu. Gdy tajemniczy osobnik będzie wysiadał a drzwi windy będą chwilę od zamknięcia wykrzyknie on „ Do zobaczenia na następnym piętrze”. Jakby tego było mało w koncie oka przez sekundę zobaczymy błysk ostrza jakie tajemnicza postać trzyma w ręku. Tak zaczyna się najstraszniejszy moment naszego życia i czyste przerażenie przez kilkanaście sekund dzielące nas od śmierci z rąk seryjnego mordercy. Koreańczycy twierdzą że w tym wszystkim najgorszy jest moment pomiędzy usłyszeniem naszego wyroku z ust wariata a zobaczeniem go na kolejnym piętrze. Podobno te sekundy ciągną się niczym godziny a my mamy to okropną świadomość o nieuchronnie nadchodzącej śmierci.

Podobno to właśnie przypadki tego typu sprawiły że w Koreańskich windach pojawił się przycisk „Stop”, który może uratować nam skórę. Przyznam się jednak że sam w momencie paniki i oszołomienia po deklaracji mordercy nie zdążyłbym ocknąć się i pomyśleć logicznie. Prawdopodobnie nic nie uratowałoby mnie przed nieprzyjemnym kontaktem z kawałkiem chłodnego metalu.

Historyjka ta nie brzmi jak coś strasznie lokalnego ale przyznam się, że nigdy wcześniej nie przyszedł mi do głowy podobny wątek. Dodatkowo dopiero w Korei znajomi postanowili zaserwować mi żarcik tego typu. Od tamtego momentu staram się unikać wind i ludzi starających się za wszelką cenę unikać kontaktu wzrokowego. Warto też zauważyć, że w koreańskich windach zdarzają się różnego rodzaju napady i dziwne sytuacje. Nie zawsze przebiegają one tak jak by się nam wydawało. Dowodem tego jest poniższy filmik.

Na zakończenie pora na coś trochę lżejszego. Historyjka która nie przyprawi nikogo o palpitację serca ale jest motywem popularnym latem. Chodzi o tatuaże z krwi kurczaków (닭피 문신). Jest to efekt trochę dziwnej (z naszego punktu widzenia) kultury jaka panuje w ojczyźnie Kimchi. W kraju gdzie operacje plastyczne to nie tylko coś normalnego ale wręcz promowanego tatuaże wciąż pozostają tematem tabu. Mamy do czynienia z kwestią problematyczną od strony prawnej bo popularne w innych krajach salony tatuażu są tutaj nielegalne i w ten sposób upiększać ludzi mogą tylko licencjonowani lekarze. Dochodzi więc do interesującej sytuacji, gdzie zakazany owoc kusi młodsze pokolenie. Oczywiście w Korei opinia innych ma olbrzymie znaczenie i ludzie zazwyczaj nie robią tego co nie jest akceptowalne przez społeczeństwo. Każdy chce pracować w Samsungu czy LG a tam ludzie z tatuażami nie są zatrudniani. Dlatego też pośród młodych ludzi popularne stały się inne formy tatuaży. Latem spotkamy masę osób z tatuażami zrobionymi z henny. Jeśli ktoś jest trochę bardziej odważny to decyduje się na trochę nietypowy sposób ozdoby własnego ciała. Chodzi o wspomniane już tatuaże, gdzie zamiast tuszu korzysta się z krwi kurczaka. Te najczęściej umieszczane na twarzy ozdoby mają mieć niezwykłe właściwości.
Według legendy efektem tego zabiegu jest to, że za każdym razem gdy napijemy się alkoholu, będziemy ćwiczyć lub w inny sposób podniesiemy temperaturę naszego ciała to pojawi się na nim tatuaż. Przypomina mi to trochę resoraki jakie miałem za dzieciaka. Był taki specjalny, który pod wpływem ciepłej wody zmieniał kolor. Zakładam, że w tej historyjce ludzka skóra działa na podobnej zasadzie i w efekcie ocieplenie się ciała pojawiają się na nim wymalowane niegdyś obrazki.

Nie widzę nic specjalnie przerażającego w tej legendzie ale muszę przyznać, że nie jestem Koreańczykiem i jeszcze nie przyzwyczaiłem się do wszystkich panujących tutaj norm społecznych. Może pojawiający się i znikający tatuaż jest tutaj niewyobrażalnym koszmarem?

Za nami kolejna porcja miejskich legend i przesądów wprost z ulic Seulu. Z perspektywy słonecznego dnia te historyjki nie wydają się takie straszne ale jeśli ktoś miał okazję po przechadzać się nocą opuszczonymi, bocznymi uliczkami Azjatyckich miast to zrozumie, że coś w tych opowiastkach jest. Zwłaszcza jeśli mamy znajomych gotowych zaserwować nam atak serca poprzez figiel w postaci odegrania scenki z mordercą z windy lub udawaniem ducha. W każdym razie zapraszam już na następny raz kiedy to poznamy kolejne cztery śmiertelnie straszne/głupie/ zabawne/nudne (niepotrzebne skreślić) historyjki z krainy, gdzie można zjeść posiłek z psa.

Danteveli
14 grudnia 2015 - 20:30