O miodnym Rocket League genialnym Ponyo i najlepszym od lat sezonie Serie A - Brucevsky - 14 stycznia 2016

O miodnym Rocket League, genialnym Ponyo i najlepszym od lat sezonie Serie A

Źródło: Kotaku.com

W końcu dałem się skusić i wsiąkłem. Tak mógłbym w kilku słowach streścić swoje spotkanie z Rocket League. Od kilkunastu dni staram się każdego dnia wygospodarować choćby kwadrans na rozegranie kilku meczów przez sieć w miodnej produkcji studia Psyonix. Do takiego sposobu zabawy RL nadaje się zresztą idealnie, bo wystarczy kilka chwil, by przenieść się na wirtualną arenę zmagań i zapomnieć się w walce za sterami małych samochodzików.

Rocket League. Miodność – 10/10

Autorom udało się fenomenalnie połączyć proste do wyjaśnienia i przyswojenia zasady z wymagającym treningów systemem zabawy. Wydawać by się mogło, że wepchnąć wielką piłkę do ogromnej bramki małym autem nie powinno być specjalnie trudno. Wystarczy jednak na chwilę zasiąść za stery pojazdu, dorzucić na arenę zmagań jednego lub kilku rywali, by z pozoru prosta czynność znacznie się skomplikowała. Jest więc w czym się szkolić i doskonalić przez kolejne tygodnie. A punkty rankingowe i listy z ksywkami tylko do tego motywują, zresztą tak samo, jak i kolejne porażki na wirtualnym boisku.

Co warte podkreślenia, naprawdę rzadko zdarza się przegrać mecz w Rocket League niesprawiedliwie. Owszem, część goli pada w przypadkowych okolicznościach, czasami jest wynikiem szczęścia jednego, a pecha drugiego gracza. Mimo to jednak po każdej pięciominutowej potyczce nie sposób z reguły nie przyznać, że przegrało się przez własne błędy. Źle wymierzony skok w tym miejscu, niedokładnie wybita piłka w tej sekundzie, zmarnowane sytuacja podbramkowe w końcówce. To potrafi się mścić na boisku. Takie uczciwe porażki motywują do kolejnych partii, nabierania doświadczeń i szukania opcji rewanżu.

Gdybym miał w tym momencie wystawić Rocket League ocenę miałbym z tym spory problem. Bo czy tak przemyślana od początku do końca i genialna w swojej prostocie gra zasługuje na maksymalną notę? A może trzeba uznać, że to tylko prosta produkcja modyfikująca zasady piłki nożnej i nie powinno się jej porównywać z największymi hitami na wiele godzin, które porywają oprawą, fabułą, system zabawy i zbierają zewsząd 9 i 10? Coś czuję, że RL będzie często przypominane w dyskusjach o wadach i zaletach różnych sposobów oceniania gier.

Urocze Ponyo

A propos oceniania. Nie tak dawno miałem okazję obejrzeć kolejne dzieło studia Ghibli, Ponyo. Jak zwykle japońscy geniusze nie zawiedli i dostarczyli animację, która nie tylko zachwyca wizualiami i pomysłami, ale potrafi zainteresować w równym stopniu dorosłego i dziecko. Starsi znajdą zabawne aluzje do dorosłości i intrygujące elementy fantastyczne, młodsi radosną opowieść o rówieśnikach, dużo humoru i zapierających dech w piersiach zdarzeń na ekranie. Naprawdę przyjemnie spędziłem czas przy Ponyo i nawet nie przeszkadzał mi w tym angielski dubbing. Liam Neeson ze swoim głosem zawsze będzie dla mnie atutem produkcji, choćby była to animacja z Dalekiego Wschodu. Więcej informacji i przemyśleń znajdziecie w recenzji Ponyo na Gralingradzie.

Pożeracz czasu – Football Manager

Tam też zresztą możecie szukać drugiego odcinka mojej kariery w Football Managerze 2016. Sytuacja w Pena Sports cały czas się rozwija i zmierza w ciekawym kierunku. To może być niezłe wyzwanie, taki start z poziomu 3. ligi hiszpańskiej. Doskwiera mi na razie tylko chroniczny brak czasu, który sprawia, że na partyjki FM-a nie ma za wiele czasu. Problem w tym, że to strasznie żarłoczna bestia w kwestii czasu i wystarczy moment, by pochłonęła godzinę czy dwie. Nawet nie wiadomo kiedy. To sprawia, że ciężko usiąść do niej z doskoku, bo istnieje ryzyko zaniedbania wielu innych obowiązków. Fani serii dobrze to znają. Samą grę oceniam na razie bardzo pozytywnie. Po kilku latach przerwy do edycji 2016 wróciłem bez większych problemów, a nowy interfejs uznaję za zmianę na plus. Całkiem przyjemnie i wygodnie porusza się obecnie po kolejnych kartach tego „growego excela”.

Będzie zabawa, będzie się działo - Pena Sports w Football Manager 2016 na początku sezonu 2015/16

Serie A – jest ciekawie, ale trudno do typowania

Pozostając w temacie piłki nożnej, od początku sezonu regularnie typuję w Gralingradzie kolejne rundy włoskiej Serie A. Na razie z niezłymi efektami, choć mogło być dużo lepiej, gdyby nie chwilowy kryzys gdzieś w okolicach listopada. Najważniejsze jednak to trzymać się na plusie i poprawnie przewidywać wyniki jak największej liczby spotkań ligi włoskiej. A w tym sezonie łatwe to nie jest, bo ścisk w czołówce jest ogromny, niemal każdemu zdarzają się potknięcia, a reszta stawki regularnie sprawia niespodzianki.

Kto spodziewał się, że na półmetku rozgrywek obok Juventusu wciąż można będzie z czystym sumieniem dawać szanse na zdobycie Scudetto Napoli, Interowi czy Fiorentinie? Trzymam kciuki, by w tym wyścigu tak liczna grupa brała udział do samego końca, bo to tylko przekłada się na większe emocje i na pewno jest dużo ciekawsze od śledzenia walki za plecami odjeżdżającej Starej Damy. Największe wrażenie w tym momencie robi na mnie drużyna Napoli, którą trener Sarri poukładał znakomicie i którą prowadzi rewelacyjny Gonzalo Higuain. Jeśli nic w tym sprawnie działającym mechanizmie się nie zatnie to prawdopodobnie tytuł po długiej przerwie wróci pod Wezuwiusza.

Interesująco wygląda też sytuacja w dole tabeli. Już wydawało się, że Frosinone, Carpi i Bologna szybko i solidarnie wrócą do Serie B, ale z czasem beniaminki okrzepły i zaczęły punktować. Niewykluczone, że namieszają one jeszcze w 2016 roku, serwując choćby stan przedzawałowy kibicom Genoi. I tylko Hellasu szkoda, który pewnym krokiem zmierza w kierunku przepaści. Poszukiwanie przyczyn takiego upadku ekipy z Werony to temat na niezłą rozprawkę.

Jako kibic Milanu muszę jeszcze wspomnieć w kilku słowach o wyczynach Rossonerich w pierwszej połowie sezonu. Jest źle. Wpomponowane miliony i zdawałoby się sensowne transfery nie wpłynęły znacząco na poprawę gry drużyny, która znowu błąka się ze plecami gigantów i przeplata niezłe występy gorszymi. Sam już nie wiem, czy w tej sytuacji chciałbym zatrzymać Sinisę Mihajlovica na stanowisku trenera, czy znaleźć kogoś na jego miejsce. Obawiam się, że nowy opiekun niekoniecznie musi zmienić sytuację na lepsze....

Brucevsky
14 stycznia 2016 - 19:46