Recenzja The Bug Butcher - Danteveli - 20 stycznia 2016

Recenzja The Bug Butcher

Danteveli ocenia: The Bug Butcher
80

Głupio się przyznać ale w pewnych sytuacjach nie należę do najodważniejszych osób. Dowodem na to jest jeden z bardziej obciachowych momentów w moim życiu. Pewnego dnia podczas spaceru ze swoją dziewczyną doszło do mrożącego krew w żyłach wydarzenia. Na głowę mojej lubej spadł jakiś robal. Dziewczyna wołała o moją pomoc ale nie mogła mnie nigdzie znaleźć bo uciekłem od niej z prędkością jakiej pozazdrościłby mi nawet Usain Bolt. Jak nie trudno się domyślić dziewczyna była wściekła i zawiedziona moją postawą. Co najgorsze o zdarzeniu tym usłyszało kilku znajomych. Od tamtego momentu zawsze pragnąłem zemsty na bestiach, które uczyniły mnie tchórzem w oczach żonki i ziomków. Dlatego też produkcja o rzeźniku robali zaintrygowała mnie swoim tytułem. Tylko czy The Bug Butcher pozwoli mi odpłacić się brzydalom za te wszystkie lata upokorzenia?

Recenzowany tytuł to gra inspirowana niszowym klasykiem z epoki Super Nintendo. The Bucg Butcher jest bowiem „duchowym następcą” produkcji Capcom znanej u nas jako Super Pang.

Formuła produkcji rodem z maszyn arcade to coś co sprawdza się w tym wypadku idealnie. Mamy do czynienia z dość prostą rozgrywką opierająca się na zasadach podobnych do Space Invaders. Celujemy w rzeczy spadające na nas z góry. W przypadku tego tytułu są to różnego rodzaju robaki. The Bug Butcher podobnie jak i Super Pang odcina się od Space Invaders poprzez kilka prostych tricków. Po pierwsze zamiast kosmitów lecących w dół dostajemy przeciwników odbijających się od podłoża i ścian niczym piłka do koszykówki. Dodatkowo większe stwory rozpadają się na coraz to mniejsze i trudniejsze do trafienia sztuki. W efekcie tego gra na pozór bliźniaczo podobna do klasyka z Atari nabiera własnych kształtów.

 

Rozgrywka dość szybko staje się chaotyczna. Wszystko to za sprawą tego, że na ekranie pojawić się może nawet kilkudziesięciu przeciwników o różnych sposobach poruszania. Wtedy The Bug Butcher przypomina trochę wszelkiej maści shoot em upy i inne „bullet helle”. Nasza rola sprowadza się do biegania w lewo, prawo i strzelania do góry. Zbieramy także leżące na podłodze skrzynki z power upami. Dzięki nim dostajemy chwilowy dostęp do lepszych pukawek i bonusowych umiejętności takich jak zamrażanie przeciwników albo ogniste pociski.

Co do przecinków to mamy ich całą masę. Robale odbijające się od ścian niczym piłka, takie rozkładające się na mniejsze sztuki, pajęczaki porywające towarzyszących nam naukowców i face huggery zabijające nas po wskoczeniu na twarz naszego bohatera.

 

Po zakończeniu poziomu uraczeni zostajemy ekranem z wynikami. Mamy informację o ilości przyznanych nam gwiazdek a także o naszej pozycji w rankingu światowym i w porównaniu ze znajomymi. Te dwie kwestie zachęcają do wykręcania jak najlepszych wyników. Jeśli kogoś to nie kręci to nie znajdzie on w The Bug Butcher zbyt wiele.

 

Twórcy ze studia Awfully Nice oddali na w ręce trzy tryby rozgrywki. Arcade to jakieś 30 poziomów rozgrywających się na kilku mapach. Pomiędzy levelami możemy ulepszać naszego bohatera za złoto wypadające z rozpaćkanych robali. Całość da się ukończyć w przeciągu jakiejś godziny, po czym zostaje nam próba maskowania wyników (jeśli kogoś to kręci). Ewentualnie możemy jeszcze zmienić poziom trudności, żeby sprawdzić się z mniejszą (lub większą) ilością żyć. Obok tego trybu mamy także dostęp do Panic w wersji Solo i Co-Op na jednej maszynie. Panic to odpowiednik wszelkiej maści trybów survival czy horda. Staramy się przetrwać tak długo jak to tylko możliwe odpierając kolejne fale robaków z kosmosu. Zakładam, że to właśnie ten tryb rozgrywki ma zaspokoić wszystkich fanów gry Super Pang.

 

 

Gdybym miał się do czegoś przyczepić to padłoby na interfejs. The Bug Butcher cierpi na przypadłość wielu produkcji z segmentu indie. Tytuł ten został opracowany tak, żeby bez problemów przenieść go na telefony i tablety. Efektem tego wszelkie menu i inne bajery zostały stworzone pod dotykowe urządzenia mobilne. Nie wpływa to zbytnio na gameplay. Niestety poruszanie się po menu, ulepszanie naszej postaci i inne tego typu bajery są nieprzejrzyste jeśli korzystamy z kontrolera. Jeśli mamy pod ręką myszkę to menu nie stanowi większego wyzwania. Trochę trudniej jeśli bawimy się we wszystkie opcje streamowania gierek na ekran telewizora i w naszych łapach jest pad od xboksa. Więcej poważnych wad nie zauważyłem. Co prawda ktoś złowrogo nastawiony do produkcji Awfully Nice Studios wytknąłby brak trybu co-op w wersji online.

 

W przypadku The Bug Butcher trudno nie wspomnieć o oprawie graficznej. Produkcja ta wygląda przepięknie. Moim pierwszym skojarzeniem był świetny Alien Hominid. Obie gry są bardzo kolorowe i swoją stylistyką przypominają narysowaną przez kogoś kreskówkę. Każdy tym przeciwnika ma swój własny wygląd, który dość szybko da się skojarzyć z jego sposobem poruszania. Wszystkie elementy są dopracowane i mają swoje drobne animacje. Jednocześnie całość nie jest jakoś super przesadzona. Efektem finalnym jest coś estetycznego i ułatwiającego wejście w trans niezbędny do maskowania wyników. Towarzyszy temu solidna oprawa dźwiękowa. Jej najlepszym elementem są odgłosy posiadanej przez naszą postać broni. Dawno nie słyszałem tak satysfakcjonującego dźwięku karabinu plazmowego. Do tego jeszcze mamy energiczną muzykę pasującą do tempa rozgrywki.

 

 

Produkcja Awfully Nice Studios to coś wyjętego żywcem z salonów arcade. Szybkie tempo chaotycznej rozgrywki oddaje klimat produkcji starających się wyciągnąć z nas ostatnie żetony. The Bug Butcher jest świetną gierką do zabicia kilku minut przed wyjściem z domu. No i co najważniejsze w końcu wymordowałem wszystkie kosmiczne brzydale. Już nigdy więcej jakiś robal nie spadnie nikomu na głowę.

Danteveli
20 stycznia 2016 - 13:23