Snowpiercer - Mad Max w zamarzniętym świecie - myrmekochoria - 5 lutego 2016

Snowpiercer - Mad Max w zamarzniętym świecie

Snowpiercer przeszedł trochę bez echa w Polsce. Dawno temu widziałem film zatytułowany Salinui chueok (Zagadka Zbrodni 2003 rok) i od tego czasu śledziłem karierę południowokoreańskiego reżysera Joon-ho Bong (ciężko będzie mi to odmienić). Snowpiercer jest dla mnie całkiem pozytywnym zaskoczeniem. Nie spodziewałem się solidnego kina akcji i śmiem nawet twierdzić, że ów obraz dorównuje nowemu Mad Maxowi, a to całkiem spory komplement, bo Fury Road to wspaniała jazda bez trzymanki.

Zatem o czym jest ten film? Ekspozycja! Globalne ocieplenie staje się coraz większym zagrożeniem. Naukowcy postanawiają rozpylić tajemniczą substancję CW7, aby obniżyć temperaturę i nie doprowadzić do złych rzeczy. Oczywiście, coś idzie nie tak i cudowna substancja sprowadza na świat zlodowacenie, unicestwiając prawie całe życie na Ziemi. Niedobitki żyją „na pokładzie” zaawansowanego pociągu, który okrąża zamarznięta planetę. Pomysł wydaje się z początku głupawy i jeżeli chcecie analizować logicznie wszystkie elementy, to film się nie broni, ale nie o to tutaj chodzi. Trzeba popuścić wodze fantazji w tym wypadku i zapomnieć o logice. Jak dla mnie Snowpiercer to dobre kino akcji i metafora taka, ale o tym może później.

Atmosfera w pociągu nie należy do przyjemnych. Pasażerowie zostali podzieleni na klasy i zajmują różne miejsca w hierarchii wagonów. Wagony z tyłu przypominają  XX wieczne obozy koncentracyjne i tu właśnie rozpoczyna się nasza podróż. Często „stanowi trzeciemu” odbiera się dzieci (w nieznanym celu) albo zabiera się nieszczęśników na małe pobieranie organów dla bogatszych pasażerów. Plebs z tyłu zjada tajemniczą, czerwoną galaretkę proteinową i żyje w apatii. Curtis (Chris Evans) stara się zorganizować zbrojną rewoltę, aby poprawić jakość życia. Dochodziło już kilka razy do przewrotów, ale za każdym razem były one tłumione przez strażników. Sukces mierzono po ilości wagonów, które rebelianci przemierzyli. Pozwólcie, że nie będę dalej zdradzał fabuły i przejdziemy do czegoś innego. Film trzyma w napięciu i wyczekujemy na kolejne wagony, które rządzą się własnymi prawami, maja dystynktywną funkcję, wygląd i czasem stają się polem bitwy. Pociąg w pewnym sensie jest zamkniętym i sprawnie działającym ekosystemem o czym będziemy mogli się przekonać podczas odysei przez wagony. Będzie moment w czasie seansu, gdy gracze będą mogli powiedzieć : „ O Bioshock”, ale nie chcę zdradzać gdzie ani kiedy. W uniwersum tego filmu wytworzyły się ciekawe zjawiska (podobnie jak w nowym Mad Maxie „you will ride eternal, shiny and chrome!”) np.: obchodzenie kolejnego roku, natychmiastowe zawieszenie broni przy możliwości wykolejenia pociągu albo religijna mantra o zimnie i śmierci. Scenarzyści w tej kwestii byli całkiem konsekwentni do pewnego momentu fabularnego. Ten film to również starcie kilku mocnych charakterów, które prezentują sobą zbiorowe wartości. Wypada też wspomnieć, że efekty specjalne są całkiem ciekawe i nawet stworzono kilka wagonów na potrzeby filmu. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z gwiazdorską obsadą – Chris Evans, Tilda Swinton, Ed Harris, Kang-ho Song.

Spoilery! Nie czytajcie!

Ciężko nie zauważyć, że nasz wspaniały pociąg jest metaforą współczesnego świata (chyba bardziej alegorią taką jeżeli mielibyśmy być wierni poetyce). Poza tym jest to chyba jakaś medytacja nad strukturą społeczną, walką klas i społecznym darwinizmem. Dochodzi do tego jeszcze aspekt „skończonych zasobów”. Z góry przepraszam za truizmy. Wielu ludzi ma problem z zaakceptowaniem faktu, iż jesteśmy zwierzętami i podlegamy biologii, a mniej więcej o tym jest ten film. Kiedyś już to pisałem, ale ta planeta to nie miejsce harmonii i miłości, ale „strefa” gdzie prawie każdy gatunek pożera inne swoją najintymniejszą (usta) częścią ciała wśród krzyków i rozbryzgów ciepłej krwi. Jednym z największych (i zapomnianych) osiągnieć ludzi jest wyrwanie się z łańcucha pokarmowego, choć zawsze są inni homo sapiens. Curtis dowodził grupką kanibali, która pożerała najsłabszych po tym, gdy żołnierze Wilforda zamknęli „plebs” w ostatnich wagonach. Curtis jest przykładem człowieka, który zrobi wszystko by przetrwać, ale my znamy go jako szlachetnego dowódcę rewolucji. Wyrzuty sumienia nie dają mu spokoju i ostatecznie podejmuje on decyzje o wykolejeniu pociągu, choć mógł nim dowodzić. Całe to zamieszanie było tylko testem wobec niego, bo tylko on nadaje się do przewodzenia niedobitkom ludzkości w tym okrutnym świecie, ponieważ sam doznał niesprawiedliwości i sprawdził granicę swego człowieczeństwa. Pociąg zostaje wykolejony i dwójka ocalałych „dzieci” wychodzi z ciepłej metalowej puszki na powierzchnię zlodowaciałej planety. Wita ich niedźwiedź polarny, największy lądowy drapieżnik, co oznacza ich śmierć i koniec rasy ludzkiej.

Bardzo pesymistyczna wizja. Pozornie „dobry moralny wybór” prowadzi nas do katastrofalnych skutków. Poprawienie jakości życia, sprawiedliwość dla pokrzywdzonych, redystrybucja bogactwa, prowadzą do chaosu, który niszczy struktury i podkopuje jedyną możliwość przeżycia, bo na zewnątrz panuję śmierć. Prawdopodobnie jest to też komentarz wobec współczesnych ludzi, którzy nie potrafią znaleźć wspólnego języka a na dodatek niszczą planetę, zapominając, że nie ma innego miejsca do życia – a na zewnątrz czeka tylko próżnia. Przypomina to nieśmiertelną scenę z kreskówek, gdzie ktoś piłuje gałąź na której spoczywa jego ciężar. Tematyka całkiem pompatyczna, ale na czasie.

myrmekochoria
5 lutego 2016 - 12:29