'Lobster' czyli koszmar singli. Recenzja filmu - promilus - 10 marca 2016

"Lobster", czyli koszmar singli. Recenzja filmu

Wyobraź sobie świat, w którym bycie singlem zostało zakazane. Wyobraź sobie, że istnieje hotel, który jest ostatnią nadzieją dla samotników - miejscem stworzonym do tego, by znaleźć w nim drugą połówkę. Wyobraź sobie, że jeśli się nie zakochasz, to... zostaniesz zamieniony w wybrane przez siebie zwierzę. Oto smutna niedaleka przyszłość wykreowana przez greckiego reżysera.

"Lobster" to pierwszy anglojęzyczny film Yorgosa Lanthimosa. O twórcy świat usłyszał, gdy nakręcił niepokojący "Kieł" - produkcję, w której, podobnie jak tutaj, wymyślił specyficzny mikroświat, a swoich bohaterów potraktował jak króliki doświadczalne psychopatycznego profesora socjologii. Jego najnowsze dzieło, chociaż już wypełnione gwiazdami na czele z Colinem Farrellem i Rachel Weisz, to ciągle film niesłychanie autorski, nieidący na żadne kompromisy.

Sam opis filmu jest oczywistą pułapką czyhająca na widzów, którzy spodziewają się zobaczyć dynamiczne science-fiction lub przygodówkę na wzór "Igrzysk śmierci". Nic z tych rzeczy - proszę się rozejść i nie robić krzywdy "Lobsterowi" wypisując na forach komentarze o tym, jak się wynudziliście. Mamy do czynienia z czymś więcej niż standardową fabułą. To historia balansująca między surrealizmem, antyutopią i czarną komedią. Opowieść, która pod płaszczykiem science-fiction komentuje jak najbardziej współczesny i realny świat.

Takie tam z byłym mężem

Ta historia na początku nosi znamiona wytworu chorej wyobraźni autora, z czasem zyskuje atuty celnego punktowania otaczającej rzeczywistości. Bohaterowie w hotelu dla singli dobierają się ze względu na jedną wspólna cechę, może to być krótkowzroczność lub tendencja do krwawienia z nosa. Jakże piękna odpowiedź na portale randkowe i biura matrymonialne kojarzące pary na postawie zainteresowań, spłycając miłość do wspólnego hobby. Czarny humor scenarzysty objawia się tutaj wielokrotnie, wspomnę jeszcze chociażby wykłady, na których ludzie są uczeni, dlaczego warto wiązać się w pary - zawsze ktoś obroni przed gwałcicielem lub pomoże w przypadku zadławienia się pestką.

Jeśli ktoś przyjmie tę opowieść wyłącznie w kategorii żartu, to ja przypomnę, że obecnie samotnicy są napiętnowani nakładaniem bykowego, a najstarsi z nich uważani za dziwaków. Rządowa propaganda nastawiona jest na namawianie do nawiązywania związków i wielokrotnego rozmnażania. Ulgi dla rodzin, 500 złotych na dziecko, mieszkanie dla młodych - długo można wymieniać. Aż chce się przepitym głosem narodowca zaintonować: "Normalna rodzina - chłopak i dziewczyna!". To podstawowa komórka społeczna. Państwa i ich systemy emerytalne, podatki - wszystko jest pod nią budowane. Bycie singlem to nienormalność. Nie bez powodu samotnicy w "Lobsterze" przypominają partyzantów. Ukrywają się w lesie przed systemem, który chce ich "naprawić". Nie bez powodu prowadzone są na nich polowania.

Single, jedziemy po was!

Kara jaka spotyka ludzi, którzy nie chcą się przystosować lub nie są w stanie znaleźć swojej partnerki, to zamiana w zwierzę. Od naszych mniejszych braci różni nas przede wszystkim, że dla nich z reguły życiowym celem jest rozmnażanie i przetrwanie gatunku, my chcemy uczyć się języków obcych, chodzić do kina, gotować  - rozwijać się i spełniać na wielu płaszczyznach. Bez tego jesteśmy jak te zwierzęta. Taniec godowy, zdobycie partnera, rozmnożenie się i do ziemi. W "Lobsterze" przymusowa zmiana w krowę lub psa, to jak poddanie się orwellowskiemu praniu mózgu. Nie chciałeś wiązać się w parę jako człowiek, teraz gdy jesteś lwem będzie to twoim życiowym celem.

Gdy już wydaje się, że Lanthimos tworzy swoisty hymn ku czci singli, zostaje wymierzony ostateczny cios, bo po bliższym poznaniu grupy prześladowanych "odmieńców" okazuje się, że oni też mają swoje reguły. Zezwalają na masturbację, ale zabraniają uprawiać seks ze współtowarzyszami, a nawet z nimi flirtować. Kto szuka wolności, ten jej nie znajdzie w żadnej społeczności - zdaje się mówić reżyser. Jesteśmy uwiązani tradycją i wzorcami zachowań. Jak w takim zniewoleniu odnaleźć swoją druga połówkę? Co jesteśmy w stanie dla niej poświęcić? Bo to ostatecznie nie jest film wyłącznie o normach społecznych, wynoszeniu na piedestał związków i krytyce samotności. Nie jest też filmem tylko o wolności. Owszem, można go interpretować na różne sposoby. Moim zdaniem najbliższe prawdzie jest to, że "Lobster" opowiada o potrzebie prawdziwej miłości. Melodramat zrodzony w niezwykle błyskotliwym/chorym umyśle reżysera. Świetne, dobrze zagrane kino.

9/10

promilus
10 marca 2016 - 15:57