Ostatnio przeczytane #23 - Ota Pavel Śmierć pięknych saren. Jak spotkałem się z rybami - Klaudyna - 3 kwietnia 2016

Ostatnio przeczytane #23 - Ota Pavel, Śmierć pięknych saren. Jak spotkałem się z rybami

Po raz pierwszy sięgnęłam po książkę Śmierć pięknych saren 10 lat temu i głęboko zapadła mi w serce. Po dziesięciu latach ktoś wyciągnął ten tytuł ponownie na światło dzienne. Pamiętam ciepło i uśmiech, jaki wzbudzała we mnie twórczość Oty Pavela, więc postanowiłam odświeżyć wspomnienia. Bowiem jest to książka, do której można wracać i wracać. Czytać w całości, na wyrywki i mam wrażenie, że nigdy nie straci blasku. Co w Śmierci pięknych saren jest takiego wyjątkowego? Optymizm i pogoda ducha.

Pogodna książka powstała jednak w mało radosnych okolicznościach. Mimo iż wyznanie autora czytelnik znajduje dopiero na ostatnich stronach, tajemnicą nie jest, że trafił on do świata literatury dopiero, gdy znalazł się w szpitalu psychiatrycznym. Ota Pavel, a właściwie Otto Popper, urodził się w latach trzydziestych zeszłego wieku w rodzinie Żyda i Czeszki. W trakcie wojny jego ojciec oraz dwaj starsi bracia trafili do obozu koncentracyjnego, on zaś został wraz z matką w rodzinnym Busztegradzie. Po wojnie bracia i ojciec wrócili szczęśliwie do domu. Ota zawodowo spełniał się jako komentator i redaktor sportowy. W 1964 roku w trakcie zimowych igrzysk olimpijskich w Innsbrucku dopadła go choroba psychiczna. Epilog, w którym autor pisze o tym, jak rozczarowujące staje się odkrycie, że nie jest się Chrystusem a jednak zwykłym wariatem, to najsmutniejsza część tej książki. W ramach terapii Ota uciekł do najszczęśliwszych i najpiękniejszych chwil w swoim życiu, czyli do dzieciństwa spędzonego w Busztegradzie.Autobiograficzne opowiadania powstały jako element terapii w chorobie, z którą Pavel nigdy się juz nie rozstał.

Zbiór opowiadań, napisany z humorem i optymizmem, oscyluje wokół niesamowitej postaci, jaką był Leo Popper, ojciec Oty, oraz... łowienia ryb. Historie, które przeżył tatuś urastają do rozmiarów niemal legendarnych i stanowią siłę napędową Śmierci pięknych saren. Z uśmiechem śledzimy losy najwybitniejszego sprzedawcy elektroluksów. Miłość do wędkarstwa z kolei sprawia, że fascynującym bohaterem staje się sama natura – czeskie stawy, jeziora, rzeki, lasy.

Kiedy przyszło się urodzić w tak trudnych czasach, wspominając o dzieciństwie nie sposób jest nie nawiązywać do okresu wojennego. Ota Pavel przytacza zabawną historię o tym, jak z ojcem opróżnił staw z karpiami, które były przeznaczone dla Wehrmachtu. Ale nie brakuje tu również smutniejszych wątków, jak do ludobójstwo we wsi Lidice, czy też opowieść o rozpaczliwej próbie zdobycia mięsa przez Leo Poppera dla synów, którzy mieli zostać wywiezieni do obozu.

Warto wspomnieć, że polskie wydanie Śmierci pięknych saren idzie zazwyczaj w parze z innym tomem opowiadań – Jak spotkałem się z rybami. Ta część książki to hymn pochwalny dla ryb, wędkowania, obcowania z naturą, niepozbawiony refleksji, zadumy i... oczywiście humoru (patrz: karp pojony śliwowicą). Całkiem namacalny jest tu również wątek kulinarny, który wzbudza poczucie głodu. Natomiast pływanie kajakiem w słońcu sprawia, że zaczynamy tęsknić za prawdziwie długimi wakacjami i czasami beztroski.

Śmierć pięknych saren. Jak spotkałem się z rybami to dla mnie książka, przy której można przeżyć istne katharsis. I wierzę, że każdy, kto po nią sięgnie, pomyśli podobnie. A na koniec (zważywszy na to, że wiosna w pełni) zostawiam Was z jednym z najsłoneczniejszych cytatów:

Można powiedzieć, że słońce jest często wielką żółtą pigułką od niebiańskich psychiatrów, która rozpędza smutek i wytwarza różowy nastrój. Słońce działa niekiedy skuteczniej niż szwajcarskie proszki noveril czy amerykański aventyl HC1. Słońce jest także żółtym ręcznikiem frotté, który nas samoczynnie wyciera do sucha. Słońce również dostaje się nam do krwi, by ogrzać nasze serca, kiedy są zimne jak psi nochal.

Klaudyna
3 kwietnia 2016 - 12:05