Wrażenia po pierwszym odcinku szóstego sezonu Gry o Tron - Danteveli - 25 kwietnia 2016

Wrażenia po pierwszym odcinku szóstego sezonu Gry o Tron

Gra o Tron to jedna z tych perełek telewizyjnych, które rozpoczynają nową epokę. Pierwszy sezon produkcji HBO stał się wielkim hitem. Adaptacja sagi Georga R.R. Martina udowodniła, że seriale stworzone nie pod sieci telewizyjne mogą być nie tylko świetnie przyjęte przez krytyków ale i popularne. Dziś praktycznie każdy chce mieć własne, prestiżowe seriale. Nawet Amazon bawi się w adaptowanie kultowych książek. Dlatego też Game of Thrones ma specjalne miejsce w moim sercu. Musiałem więc obejrzeć najnowszy odcinek mega serialu tak szybko jak tylko to możliwe.

Ostatnie 10 miesięcy przepełnione było plotkami i spekulacjami na temat tego co wydarzy się w 6 sezonie Gry o Tron. Wiemy ze całość nieubieganie zbliża się do końca i cała historia zamknie się w 7 lub 8 sezonach. Oznacza to, że oczekiwania w stosunku do produkcji HBO rosną. Wszyscy liczymy przecież na coś co wgniecie nas w ziemie tak jak słynna uczta weselna czy finał pierwszego sezonu serialu. Obok tego ostatnie miesiące przepełnione były różnymi teoriami i plotkami na temat losu naszych ulubionych postaci. Najwięcej debatowano jednak na temat losów jednego z głównych bohaterów. Pamiętam artykuły na temat tego, kogo widziano na planie i co oznacza to dla teoretycznie martwej postaci.

 

W każdym razie piąta seria Gry o Tron skończyła się masą tak zwanych cliffhangerów. Praktycznie każda z pierwszoplanowych postaci znalazła się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Taki finał sprawił, że oczekiwałem nie wiadomo czego po rozpoczęciu nowego sezonu.

 

Najnowszy odcinek oceniłbym na takie 7/10. Nie jestem zwolennikiem epizodów skupiających się naraz na zbyt wielu postaciach. Dostajemy wtedy kilka minut w każdej z lokacji, które praktycznie do niczego nie prowadzą. Tak było właśnie przez większość tego odcinka. Zaowocowało to odrobiną budowania świata ale prawie godzinny seans przepełniony był tym, że ktoś z kimś pogadał przez kilka minut. Zaowocowało to jednym dobrym żartem i odrobiną ziewania.

 

Nie zostałem powalony na kolana ale nie było też bardzo źle. Po prostu denerwują mnie trochę sceny które służą tylko po to by przypomnieć, że dana postać dalej istnieje. Dwie minuty na ekranie tylko po to by zwrócić nam uwagę, że ktoś jest dalej niewidomy to strata czasu kiedy tyle samo poświęca się na serię zamachów. Prawdę mówiąc jestem niezadowolony głównie ze względu na zbyt dużą ilość czasu antenowego poświęconą dla postaci których nie lubię. Kiedy te cenne chwile można by spożytkować na więcej pogadanek Tyriona.

 

 

[spoilery na temat epa]

John Snow pojawia się w najnowszym odcinku. Ulubieniec wielu kobiet leży jednak martwy. Na miejscu jest jednak Melissandra, o której dowiadujemy się odrobinkę więcej. Oznacza to, że teoria na temat wskrzeszenia walecznego Johna ma szansę się ziścić. W międzyczasie będziemy mogli jednak obejrzeć konflikt wewnętrzny w straży nocnej. Grupka sojuszników niedawnego dowódcy zabarykadowała się z jego zwłokami w jednym z pomieszczeń. Ciekawe czy czeka nas bratobójcza rzeź czy może wszystko rozejdzie się po kościach?

Khaleesi wpadła w kłopoty i jak zawsze ktoś będzie musiał odwalić za nią kawał roboty. Innymi słowy straciłem kilka minut z życia na kolejny wątek o oderwanej od świata babce, która mnie wnerwia. Tak na poważnie to dowiadujemy się tylko tego, że blond włosa bohaterka zostanie wrzucona do jakiejś jaskini czy innego badziewia. Wynika to z kultury Dothraki, gdzie żona zmarłego wodza nie może być tknięta przez innego mężczyznę i ma doczekać swoich dni w izolacji od świata zewnętrznego. Aria Stark jest dalej niewidoma ale niczym Ruthger Hauer z filmu Ślepa Furia albo Dare Devil nabędzie ona super moce do walki ze złem.

Bez wątpienia najlepszym wątkiem pierwszego odcinka jest zamach stanu w Dorne. Mamy kontynuację akcji z finału poprzedniego sezonu. Leje się krew i widzimy rozpaćkane głowy. Szykuje się nam też konflikt domu Lannisterów i Martellów. Może wyjść z tego coś naprawdę fajnego. No chyba że twórcy znowu zdecydują się pokazać nam jedynie wynik bitwy (jak to było w przypadku klęski Stannisa). Oczywiście Sansa Stark ma więcej szczęścia niż rozumu i zostaje uratowana przez kolejną wnerwiającą mnie postać kobiecą. Brienne wypełnia kolejną z obietnic którą komuś tam złożyła. Kiedy w końcu ją utłuką?

 

[po spoilerach]

 

 

Pierwszy epizod nowego sezonu Gry o Tron służy głównie do zaprezentowania nam głównych wątków tej serii. Mamy więc dużo gadania, skakanie z miejsca na miejsce i jedynie odrobinę akcji. Takie otwarcie może wydawać się trochę zbyt nudne i wolne. Zwłaszcza jeśli kogoś interesuje jedynie jakaś konkretna postać. Ogólnie nie było źle ale nie czuję się specjalnie podekscytowany przez większość wątków nadchodzących miesięcy. Trudno jednak spekulować na temat tego co będzie się działo dalej. W końcu kiedyś wszyscy byli przekonani, że główny, bohaterem serialu jest Eddar Stark. Później szlachetny Rob miał pokonać wszystkie przeciwności losu i wraz ze swoją piękną żoną i dzieckiem był symbolem nowej nadziei. Liczę na podobne zwroty akcji i w tym sezonie.

Danteveli
25 kwietnia 2016 - 10:15