Recenzja Party Hard - Danteveli - 28 kwietnia 2016

Recenzja Party Hard

Danteveli ocenia: Party Hard
60

Każdy był chyba w sytuacji gdy w momencie kiedy potrzeba nam ciszy i błogiego spokoju zostajemy zaatakowani dźwiękami dobiegającym do nas przez ścianę czy zza okna. Bluzgamy pod nosem i staramy się uciszyć osobę zakłócająca nasz odpoczynek. Czasami to jednak nic nie daje i mamy ochotę zatłuc wnerwiającego nas drania. Co gdybyśmy mieli możliwość uciszenia tych wszystkich wnerwiających nas dziadów na dobre? Na to pytanie stara się odpowiedzieć Party Hard. Czy to oznacza, że otrzymamy grę gwarantującą nam chwilę odsapnięcia?

Party Hard to produkcja z segmentu indie która zagościła właśnie na PlayStation 4. Wcześniej tytuł ten dostępny był na komputerach i przenośnych urządzeniach z Androidem i iOS. Fabuła gry zaprezentowana jest poprzez rozmowę pewnego policjanta z jakimś kolesiem. Glina opowiada o zadziwiającej serii morderstw, które przetoczyły się przez Stany Zjednoczone. Pewna osoba morduje ludzi na różnego rodzaju imprezach. My wcielamy się właśnie w tego morderce i dowiadujemy się jak przebiegała jego kariera. Ramy opowiadanej historii są dość ciekawe wszystko jednak przepada z powodu przewidywalnego zakończenia. Nie jest to wielka strata bo opowiadana historia ogranicza się jedynie do kilkunastosekundowych scenek pomiędzy misjami. W takiej sytuacji nie można liczyć na zbyt wiele.

 

Rozgrywka sprowadza się do zabijania wszystkich osób, które bawią się na danej imprezie. Taki ce sprawia, że gra przypomina trochę Hotline Miami. Tak jednak nie jest i Party Hard jest raczej odwrotnością tamtego tytułu. Zamiast szybkiego pędzenia i rozwalania wszystkiego co się nam nawinie pod broń mamy tutaj bardziej metodyczny gameplay. Wynika to z tego, że mamy do czynienia z wymagająca skradanką. Jesteśmy wyposażeni w nóż, który jednym ciosem zabija nasze ofiary. Jeśli ktoś zobaczy, że popełniamy przestępstwo to popędzi on zadzwonić na policję. Z glinami nie mamy szans i po złapaniu nas zostaniemy albo aresztowani albo zabici. Dodatkowo niektórzy z imprezowiczów mogą być na tyle silni by nas powalić lub nawet ukatrupić. Dlatego też zabawa sprowadza się do polowania i atakowania w dogodnej chwili. Żeby nie było zbyt nudno to poza wymachiwaniem nożem możemy także montować prowizoryczne pułapki. Wyznaczone na mapie punkty pozwalają na wykonywanie unikatowych zabójstw. Możemy na przykład zrzucać na ludzi głośniki, tworzyć bomby z butli gazowych albo wnerwić byka tak bardzo że popędzi przed siebie taranując wszystko co napotka na swojej drodze. Specjalnych pułapek jest jedynie kilka na poziom i pozwolą one jedynie na ubicie jakiejś 1/3 z naszych celów. Oznacza to że robotę musimy dokończyć samemu. Jest to całkiem spora wada Party Hard przez którą do gry wkrada się monotonia. W najlepszych momentach tytuł ten jest mini Hitmanem w 2d, gdzie staramy się skomponować epickie zamachy. Niestety stanowi to jedynie ułamek czasu jaki spędzimy na mapie. Reszta pełna jest śledzenia każdej osoby oddalającej się od pozostałych przy życiu imprezowiczów. Nie byłoby to takie złe gdyby nie cały system tego jak łatwo możemy zostać wykryci. Wtedy to nawet jeśli utłukliśmy już 99% naszych celów musimy liczyć się z powtórką.

 

Cała gra sprowadza się do 12 misji (plus 7 bonusowych remixów poziomów). Poziomy odbywają się w lokacjach takich jak klub, autobus, plaża czy domówka. Zaliczenie ich zajmie nam pomiędzy 5 a 10 minutami. Oczywiście przejście levelu może zająć nam zdecydowanie więcej czasu jeśli doliczymy wszystkie nieudane próby. Mimo to wydaje mi się, że Party Hard można spokojnie ukończyć w jeden dzień. Wtedy poza wspomnianymi dodatkowymi postaciami i zdobywaniem osiągnięć czas gry wysłużyć nam może granie dodatkowymi postaciami, które odblokowujemy po wykonaniu określonych czynności. Postacie te mają swoje specyficzne umiejętności i zmieniają to w jaki sposób podchodzimy do danej misji. Ponowne zaliczanie leveli pozwoli nam na zauważanie różnych specjalnych zdarzeń wpływających na rozgrywkę. Na mapach może dojść do tak chaotycznych zdarzeń jak atak zombie, napad na sejf, transakcja narkotykowa zakończona strzelaniną czy atak wariata z piłą spalinową.

 

 

TinyBuild Games lubuje się w wydawaniu przepełnionych nawiązaniami do popkultury produkcji, które charakteryzują się oldschoolowym wglądem. Miało to miejsce w przypadku Punch Club i podobnie jest z Party Hard. W grze pojawia się masa postaci, które to przypominają celebrytów i bohaterów różnych filmów i gier. Jest Hulk Hogan, Darth Vader czy wersja Eminema z epoki Marshall Mathers LP. Każdy z poziomów jest naszpikowany jakimiś drobnymi smaczkami. Całość została zaprezentowana w retro stylistyce, która podobnie jak tematyka gry kojarzy mi się lekko z Hotline Miami. Po pierwsze mamy pełno neonów i wrażenie że akcja gry dzieje się w latach 80. ubiegłego wieku. Po drugie połączenie prostej piksleowatej grafiki z ultra brutalnymi morderstwami. Po drugie na pierwszy plan wysuwa się soundtrack. Elektroniczne brzmienia pasują świetnie do zabawy w mordowanie rodem z American Psycho.

 

Wspominałem już o stosunkowo wysokim poziomie trudności jaki cechuje Party Hard. Nie jest on chyba do końca wyważony bo przy szczęśliwym układzie mapy (pojawianie się losowych przedmiotów) da się zaliczyć misję za pierwszym podejściem. Najdziwniejsze jest to, że najtrudniejszy poziom znajduje się dokładnie w połowie kampanii. Ileż to ja się przy nim namęczyłem. Jednak zaliczenie dowolnej lokacji daje olbrzymią dawkę satysfakcji.

 

 

Niestety wersja gry na PlayStation 4 wydaje się być niedopracowana. Po pierwsze zgrzyty gdy na ekranie dzieje się za dużo. Jeśli zabijemy naraz zbyt wiele osób do gra na chwilkę się przywiesza. Najgorsze jest jednak to, że Party Hard czasem nie działa według własnych reguł. Zdarza się że z niewiadomych powodów zostaniemy zaatakowani przez policję lub wskazani przez kogoś jako morderca nawet jeśli nikogo (jeszcze) nie załatwiliśmy. Jest to niezwykle denerwujące i nie powinno się zdarzać w skradanie o stosunkowo wysokim poziomie trudności. Muszę przyczepić się także do czasu jaki mija od tego gdy polegniemy aż do momentu ponownego rozpoczęcia gry. Prawie zawsze ekran śmierci poprzedzony jest zatrważająco długą animacją zabijania nas lub wyprowadzania naszej postaci w kajdankach. Szybciej jest zapauzować grę i wybrać restart z menu. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca i znacznie lepszym rozwiązaniem byłby błyskawiczny restart z Super Meat Boy czy wspomnianego już kilkakrotnie Hotline Miami. Poza tymi wadami mamy także jeszcze zestaw standardowych glitchy i bugów, gdzie nasze potencjale ofiary stają się nieśmiertelne lub przenikają przez ściany.

 

Party Hard to całkiem interesujący pomysł, który nie został jednak dostatecznie dopracowany. Na dokładkę bugi i inne problemy techniczne sprawiają, że rozgrywka potrafi być niezmiernie frustrująca. Niestety niedociągnięcia sprawiają, że otrzymujemy średni produkt.

Danteveli
28 kwietnia 2016 - 21:45